Czy tzw. nepo babies - czyli dzieci znanych i popularnych osób - rzeczywiście mają ułatwioną karierę? Wydaje się, że pod wieloma względami na pewno: znajomości, dojścia, dorastanie w nieco innej rzeczywistości - to z pewnością wiele ułatwia. Z drugiej strony, takie osoby są też na świeczniku od samego początku, bardziej narażone na krytykę i sugestie, że same nic nie potrafią, więc żerują na popularności członków rodziny. Dość zaskakującą opinię na ten temat wygłosił nie kto inny, jak nepo baby we własnej osobie - Wyatt Russell.

Wyatt Russell coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w Kinowym Uniwersum Marvela. Po występie w „Falconie i Zimowym żołnierzu” powróci w wyczekiwanym widowisku „Thunderbolts” oraz w przyszłorocznym „Avengers: Doomsday”. Aktor wcale nie ucieka od łatki „nepo baby” - określenia, które w mediach społecznościowych stało się narzędziem do deprecjonowania aktorskich umiejętności dzieci gwiazd. Jako syn aktorki i producentki Goldie Hawn oraz hollywoodzkiej legendy Kurta Russella, Wyatt rzeczywiście nie musiał dobijać się do pewnych drzwi, bo stały już przed nim otworem. I nie zaprzecza, że fakt ten istotnie ułatwia życie w Hollywood - w sposób, który może jednak zaskoczyć wielu krytyków „nepotyzmu”.
Serwis „MovieWeb” przeprowadził niedawno wywiad z Russellem przy okazji promocji jego nowego filmu pt. „Broke”. Przez rozmowę przewinął się temat kariery w Hollywood oraz oobistych refleksji Wyatta na temat bycia „dzieckiem sławnych rodziców”. Aktor przyznał, że swego czasu poważnie zastanawiał się nad tym, czy powinien próbować zdystansować się od nazwisk swoich rodziców.
Wyatt Russell przyznaje: nepo babies mają łatwiej
Takie myśli same się nasuwają. Zabić swoją własną karierę? (...) W naszej rodzinie nie wychowywano nas w taki sposób. Jeśli chciałbym obrać zupełnie inną drogę, tata by mnie wspierał.
Russell dodał, że nikt nie zmuszał go, by poszedł śladami rodziców. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że kochał ten filmowy świat. To właśnie doświadczenia z dzieciństwa - m.in. obecność na planach filmowych - sprawiły, że poczuł z nim głęboką więź.
Zobaczyłem to życie od środka i uświadomiłem sobie, że naprawdę mogę być w tym dobry. Widziałem to tysiące razy. Byłem na planach. Czujesz się po prostu swobodnie w takim środowisku.
To właśnie dlatego Russell nie ma problemu z etykietą „nepo baby” i nie zamierza ukrywać przywilejów, jakie się z tym wiążą.
Ludzie mówią o nepotyzmie i takich rzeczach, a ja na to: tak, zgadza się w stu procentach, to tysiąc razy łatwiejsze. Żartujesz sobie? To milion razy łatwiejsze
- przyznał bez ogródek.
Choć w sieci nie brakuje głosów krytyki wobec aktorów wywodzących się z gwiazdorskich rodzin, Russell zauważa, że prawdziwa przewaga takich osób polega nie tyle na nazwisku, co na obyciu i doświadczeniu.
Gdy wchodzisz na plan, to, co naprawdę ułatwia ci pracę, to fakt, że ja już to wszystko widziałem - i to tysiąc razy. A ty nigdy tego nie doświadczyłeś. To jak rodzinny biznes, prawda?
Film „Broke”, w którym Russell występuje u boku Dennisa Quaida, Toma Skerritta, Auden Thornton, Mary McDonnell i Johnny’ego Berchtolda, trafi do kin 6 maja 2025 roku. Będzie to jego druga premiera kinowa w ciągu jednego tygodnia - 2 maja na ekranach zadebiutuje także „Thunderbolts”, w którym zagrał razem z Florence Pugh, Davidem Harbourem, Sebastianem Stanem, Julią Louis-Dreyfus, Hannah John-Kamen i Lewisem Pullmanem.
Czytaj więcej:
- Diabeł z Hell’s Kitchen jak Batman. Czego spodziewać się po 2. sezonie Daredevil: Odrodzenie?
- Kim jest Muse z nowego Daredevila? Wyjaśniamy rolę złoczyńcy
- „Daredevil: Born Again” zmienił historię White Tigera. Jak mogły potoczyć się jego losy?
- Kim jest bankier, którego spotkał Daredevil? Na pewno go znacie, tylko o nim zapomnieliście