Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co na przestrzeni ostatniego roku dokonali spece z ArenaNet. Ich czołowy projekt, MMORPG Guild Wars 2, jest w nieustannym ruchu, rozwoju, produkcji. Twórcy działają na swoim tytule jak na żywej tkance, sprawiając, że ich „Living World” jest czymś więcej, niż tylko pustym frazesem.
Słowem wyjaśnienia
Nie jestem typowym graczem MMO. Nie posiadam takiego kapitału czasu, aby spędzać parę godzin dziennie, cyklicznie nabijając kolejne poziomy doświadczenia. Właśnie z tego powodu wybrałem Guild Wars 2 – tytuł, który z typowym wykonywaniem zadań i monotonnym pastwieniem się nad komputerowymi przeciwnikami na naprawdę mało wspólnego. Guild Wars 2 stawia na uczestnictwo w zbiorowych, masowych wręcz wydarzeniach w świecie gry, przynależność do gildii oraz kooperację, na dalszy plan spychając konieczność nieustannego awansowania w hierarchii poziomów.
Związałem się z grą ArenaNetu, aby zanurzyć się w wirtualny, pięknie wykreowany świat. Przystanąć na chwilę, zapoznać się z historią danego miejsca, jego bohaterami i wydarzeniami. Parę dni temu miała miejsce premiera Clockwork Chaos – nowej zawartości do gry i właśnie z tego powodu powróciłem na serwery Tyrii, po długiej nieobecności. W międzyczasie produkcja zdążyła zmienić się nie do poznania, oferując kolejne możliwości oraz zmieniając świat, w czym ponownie przyszło mi uczestniczyć.
Living World koncepcją na udane MMO?
ArenaNet postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Co dwa tygodnie twórcy dodają nową zwartość dla swojego tytułu, która jest kontynuacją wydarzeń, jakie miały miejsce w „nagiej”, podstawowej wersji gry. Darmowy „content” wydawany z taką intensywnością cieszy, lecz jeszcze bardziej cieszy jego wysoki poziom.
Aktualizacje „Living World” nie opierają się na dodawaniu prostych pakietów broni i zbroi. Nic z tych rzeczy. One zmieniają wirtualny świat Tyrii, w dodatku robią to nie do poznania. Najlepszym tego zobrazowaniem niech będzie taki oto przykład – w momencie premiery gry, odwiedzając Divinity Reach, największy bastion ludzkiej rasy, przed graczem rozpościerała się ogromna dziura, będąca zapierającym dech w piersiach placem budowy. W rok od ukazania się gry budowa uległa zakończeniu, natomiast na miejscu ogromnego placu stanął nowy pawilon, z ogromnym, metalowo-szklanym ptakiem, który rozpościera swoje gigantyczne skrzydła nad częścią miasta.
Poza czysto wizualnymi aspektami, z nowymi miejscami wiążą się nowe wydarzenia, wpisujące się i tworzące kanon historii Guild Wars 2. Tak oto dwie wrogie graczom nacje zawiązały sojusz, którego skutkiem były liczne porwania, co za tym idzie, karawany pełne komputerowych uchodźców, które obserwował gracz. Wraz z kolejnymi rozszerzeniami Tyria staje przed następnymi wyzwaniami. Co dwa tygodnie serwery ponownie pękają w szwach, starając się pomieścić głodnych nowych wydarzeń graczy.
Clockwork Chaos to najlepszy przykład na to, jak powinna wyglądać darmowa zawartość
Clockwork Chaos stawia Tyrię przed zupełnie innym, nieznanym zagrożeniem. Wirtualny świat staje się ofiarą zmasowanej inwazji, której mogą się przeciwstawić jedynie połączone siły graczy różnych ras, ramię w ramię odpierając najeźdźców. Ogromne, podniebne statki pojawiają się znikąd, atakując w losowych miejscach. Kreto-podobne hordy barbarzyńców wychodzą z najciemniejszych szczelin, siejąc panikę i zamęt. O dziwo, odepchnięcie agresorów nie jest rzeczą łatwą. Nie raz i nie dwa setki graczy ściśniętych w jednej lokacji po prostu nie podołało oprawcy, musząc zadowolić się jedynie częścią łupów i bonusów.
Świat rozwija się na oczach gracza
Poza zbiorowymi wydarzeniami, zmuszającymi do współpracy wielu graczy, nowe aktualizacje, w tym Clockwork Chaos, poszerzają fabułę Guild Wars 2, wprowadzając do niej kolejne kluczowe postacie. Tak oto dzięki ostatnim zmianom na serwerach pojawiła się tajemnicza Scarler Bliar, pociągająca za niewidzialne sznurki inteligentna jednostka, która sprawia zagrożenie dla całego świata. Okazuje się, że wcześniejsze aktualizacje, mogłoby się wydawać nieco chaotyczne, łączą się w większą całość, natomiast dopiero po roku od premiery gry przed wirtualnymi herosami rysuje się zupełnie nowy wątek fabularny, znacznie bardziej kompleksowy niż potraktowane po macoszemu smoki.
ArenaNet daje z siebie naprawdę wiele, aby zmusić graczy do ponownego odwiedzenia Tyrii. Scarlet atakuje nie tylko osoby na serwerach, ale również witrynę producentów. Twórcy mamią kolejnymi możliwościami, coraz głośniej i odważniej mówiąc o typowym PvP czy domach gildii z prawdziwego zdarzenia. Swoimi działaniami, które nieodwracalnie zmieniają wirtualny świat, pokazują, że ich koncepcja „Living World” nie tylko ma prawo bytu, ale również doskonale się spisuje.
Chcę więcej i wiem, że to dostanę
To chyba pierwszy raz, kiedy czekam na kolejną aktualizację nie po to, aby dostać w swoje ręce nowe zbroje i bronie, lecz by poznać kolejny odcinek scenariusza, jaki zdaje się na lata rozpisali twórcy. Czekam na następne zmiany w świecie gry, na kolejne wątki, które zostaną poszerzone i kolejne postacie, które dopiero teraz zaczynają być naprawdę ciekawe. Chylę czoła przed tak dobrym traktowaniem klientów, jak to robi ArenaNet. Dzięki ich staraniom, w Guild Wars 2 gra mi się przyjemnie jak nigdy wcześniej, natomiast twórcy na pewno nie zatrzymają się w pół kroku. Po roku od premiery gry, wciąż pozostaję jej wierny. To ogromny, niepodważalny sukces twórców, w którym uczestniczę chętnie jak nigdy wcześniej.