REKLAMA

Sequeloza to za mało, Hollywood idzie w spin-offy spin-offów. Nawet Stallone krytykuje "Drago"

Ruszają prace nad spin-offem spin-offa "Rocky'ego". Ivan Drago przypomniał o swoim istnieniu w filmie "Creed II" i teraz doczeka się tytułu, w którym sam będzie głównym bohaterem. Sylvester Stallone w odpowiedzi nazywa producentów "sępami" i przeprasza fanów filadelfijskiego pięściarza. Dobrze, że nie przebiera w słowach, bo ktoś tu chyba na głowę upadł.

drago creed rocky sylvester stallone spin off
REKLAMA

Narzekacie na sequelozę w Hollywood? Macie dość ciągłych kontynuacji, prequeli i spin-offów? Polecam, byście teraz usiedli, bo będzie jeszcze gorzej. Na tym etapie nadchodzą spin-offy spin-offów. Na ich czele staje "Drago", czyli opowieść o rosyjskim bokserze, którego mieliśmy okazję poznać dawno temu w "Rockym IV". Radziecki bokser powrócił w filmie "Creed II" z 2018 roku, a zainteresowanie jego postacią było tak wielkie, że teraz właściciele marki myślą o poświęconej mu serii. Sylvester Stallone, który dzięki roli Rocky'ego zdobył światową sławę, nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Trudno mu się dziwić.

Po tym jak za sprawą "Creeda II" świat przypomniał sobie o istnieniu Ivana Drago, MGM poczuło zapach pieniędzy. Wytwórnia musiała wyjść z założenia, że skoro udało się z synem Apolla Creeda - początkowo przeciwnika Balboy, a potem jego przyjaciela - czemu w tym wypadku miałoby być inaczej? Cóż, mam pewien pomysł - może dlatego, że to absurdalny pomysł? I nawiasem mówiąc, jednocześnie ekstremalny przykład pod tezę o wyczerpaniu oryginalnych pomysłów przez Hollywood.

REKLAMA

Drago to spin-off spin-offa Rocky'ego

Czy naprawdę potrzebujemy poznać historię Ivana Drago, którego w "Rockym IV" mieliśmy nienawidzić, a w "Creedzie II" mogliśmy poczuć do niego współczucie? Moim zdaniem nie. Wiemy o nim wystarczająco. Dlatego właśnie "Drago" na kilometr śmierdzi nieprzemyślanym skokiem na kasę fanów serii o filadelfijskim pięściarzu. Nic dziwnego, że sam Sylvester Stallone poczuł się zawiedziony postawą MGM-u.

Creed II - Drago - spin-off

Popularny "Sly" skrytykował w swoich mediach społecznościowych samą ideę filmu "Drago". W swoim poście na Instagramie nie wymienia nikogo z nazwiska, ale, jak podaje Variety, po jego opisie "94-letniego producenta" można wnioskować, że znów szczególnie uderza w Irwina Winklera - producenta "Rocky'ego", który w rzeczywistości ma 91 lat:

Drago - Creed - Sylvester Stallone

Sylvester Stallone nie jest obiektywny w swej opinii. W końcu jego konflikt z Irwinem Winklerem toczy się już od dłuższego czasu. Aktor regularnie w mediach społecznościowych nazywa go "pasożytem" i oskarża o ograbienie z praw do jego najsłynniejszego dzieła. To Sly napisał scenariusz do "Rocky'ego" i teraz uważa, że Winkler spija śmietankę, wypuszczając kolejne spin-offy.

Drago - Hollywood niszczy spuściznę Rocky'ego

Sylvester Stallone wkurzył się nie na żarty, kiedy dowiedział się, że Winkler przekazał prawa do "Rocky'ego" swoim dzieciom. Pisał wtedy, że chciałby odzyskać chociaż "małą część" praw do postaci, zanim w całości przejdą na potomstwo producenta. W powyższym poście po raz kolejny wylewa żółć na wrogiego mu producenta, ale racji aktorowi nie sposób odmówić. "Drago" to niszczenie jego spuścizny, z niczym innym nie będziemy mieć tu czynienia.

Jako scenarzystę "Drago" MGM zatrudniło Roberta Lawtona, który we własnej rozmowie z Variety zapewnia, że podejdzie do swojego zadania jako "wielki fan Rocky'ego". Szkoda, że nie dodał kilku słów o tym, jak to według niego w historii rosyjskiego boksera jest jeszcze mnóstwo do odkrycia. To zdanie-wytrych słyszeliśmy w przeszłości wielokrotnie. Używa go wielu twórców, niemających pojęcia, po co właściwie dany film robią. I potem dostajemy takie "Freddy vs. Jason", czy "Syn Maski".

Oczywiście, istnieją udane spin-offy. Przecież gdyby Hollywood nie żerowało na popularnych tytułach, to nie dostalibyśmy takich produkcji jak: "Zadzwoń do Saula", "Logan" czy właśnie "Creed". One wszystkie mają jednak serce po właściwej stronie. Historie ich bohaterów chcieliśmy poznać, w nich rzeczywiście coś się kryło. "Drago" jest natomiast bezsensowny i niepotrzebny. To tak jakby chciano zrobić film poświęcony Lawrence'owi Gordonowi z pierwszej "Piły" (tak, tego co odciął sobie stopę). Po cholerę nam to?

Drago - Hollywood rozmienia się na drobne

Nie zrozumcie mnie źle. Ivan Drago to cudowna postać. Jednakże sprawdza się na ekranie tylko i wyłącznie w odniesieniu do Rocky'ego. Jest jego antytezą i bez filadelfijskiego pięściarza wypadnie blado. Ostatnio Hollywood charakteryzuje jednak takie rozmienianie się na drobne. Jest z tym coraz gorzej, bo fabryka snów zamierza pokazywać więcej bezsensownych historii. Przykładem jest nadchodzącą "Pearl", czyli prequelo-spin-off "X". Tak jest, staruszka, która przez tłamszony popęd seksualny mordowała napalonych nastolatków, doczeka się filmu o swojej przeszłości. Że co?

REKLAMA

Hollywood zamierza pokazywać nam historie bohaterów, którzy żadnego backgroundu nigdy nie potrzebowali. Sprawdzili się w danych tytułach i powinni istnieć tylko w ich obrębie. Wygląda jednak na to, że jeśli ten trend jeszcze trochę będzie wzbierał na sile i spin-offy spin-offów staną się mainstreamem, to kiedyś doczekamy się filmu o tym typie, co z trzeciego rzędu trybun kibicował Ivanowi Drago w walce z Balboą w "Rockym IV".

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA