REKLAMA

Saul Goodman to ostatni taki "dupek" w historii seriali

Nadszedł nareszcie finałowy sezon "Zadzwoń do Saula", a konkretnie właśnie rozpoczęła się jego 2.część. W sumie zostało do końca zaledwie kilka odcinków i to dobry moment, żeby uświadomić sobie, że finał przygód dwuznacznego moralnie prawnika, to również koniec pewnej ery w historii seriali.

zadzwon do saula
REKLAMA

Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce. Listy najlepszych ofert znajdziesz tutaj.

Choć historia serialu jest bardzo długa i pełna najróżniejszych zwrotów akcji, przyjęło się, że amerykańska telewizja ma tak zwane dwa Złote Wieki. Pierwszy to lata 50., gdy spóźnieni w stosunku do krajów europejskich, telewizyjni magnaci próbowali czymś zapełnić swoją ramówkę, więc transmitowali spektakle teatralne, przerabiali na formaty telewizyjne niezłe programy radiowe. Znacznie bliższy nam jest jednak okres zwany Drugim Złotym Wiekiem Telewizji, czyli rewolucja kreatywna sprzed 20 lat.

REKLAMA

Bez Tony’ego Soprano nie byłoby Saula Goodmana.

Za jej początki zwykle uznaje się start emisji "Rodziny Soprano", choć specjaliści wskazują, że wypadałoby wspomnieć jeszcze o "Więzieniu Oz". Potem wymienia się zwykle takie produkcje jak "Mad Men", "Breaking Bad", "Sześć stóp pod ziemią", ja do niego zaliczyłbym jeszcze na pewno "Grę o tron" i "House of Cards". Ale lista jest znacznie dłuższa i w zasadzie zależy od tego, którego krytyka telewizyjnego akurat się zapyta.

Zadzwoń do Saula

Wszystkie te produkcje łączy jeden istotny punkt wspólny – zazwyczaj opowiadają o antybohaterach, często mężczyznach, których nie da się lubić, ale kocha się ich oglądać. Zwykle ci bohaterowie uwikłani są w działalność przestępczą, są podli, destrukcyjni dla siebie i bliskich, a ich problemy zazwyczaj wpisują się w szeroką kategorię nazywaną dzisiaj toksyczną męskością.

Lepiej nie dzwoń do Saula

Saul Goodman jest jednym z ostatnich bohaterów, którzy pojawili się w telewizji po to, aby ją zmienić. Jest ostatnim wielkim antybohaterem, który narodził się w tak zwanym Drugim Złotym Wieku Telewizji. Jest przy okazji najdojrzalszy i a sam serial to najciekawsza narracyjnie produkcja z tego okresu. Wyrósł bowiem jako skutek uboczny wielkiej podróży Waltera White’a i trochę przypadkowe dziecko Vince’a Gilligana (showrunnera) i samego Boba Odenkirka, a jednocześnie stał się najdojrzalszym serialem o drodze bohatera do całkowitego upadku.

Nie chcę wpadać tu ostateczne tony, ale wraz z końcem „Zadzwoń do Saula” umownie kończy się era opowieści o twardych facetach z problemami. Nie ukrywam, że będę tęsknił, bo ten czas w amerykańskiej telewizji był wyjątkowo płodny. To właśnie wtedy amerykańskie stacje telewizyjne zaczęły luzować sztywne ramy, w jakich powstawały seriale. To również wtedy postawiono na to, aby produkcje w odcinkach były jak najbardziej autorskie, pełne twórczej kreatywności i po prostu zaufania dla showrunnerów.

Myślę, że sami twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak długą drogę przeszli. Spodziewam się więc w tej końcówce 2 sezonu pożegnamy się nie tylko z samym Saulem, a przy okazji jeszcze raz z Walterem i jego pomocnikiem, ale również z całym Drugim Złotym Wiekiem Telewizji.

REKLAMA

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider’s Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA