Die Antwoord zmasakrowani - szokujące zarzuty nie mają końca. To dla mnie prawdziwy nokaut
Kontrowersyjny duet Die Antwoord został w ostatnich dniach oskarżony przez adoptowanego syna o zniewolenie i molestowanie seksualne. Teraz milczenie przerwała kolejna osoba, a lista zarzutów robi się coraz dłuższa - wieloletni współpracownik zespołu opowiedział o niepokojących wydarzeniach, których był świadkiem. Jego zdaniem Die Antwoord nie są dobrymi ludźmi.
Wy również, Die Antwoord? Nie ukrywam - to był dla mnie cios. Jasne, zacząłem się już przyzwyczajać do tego, że lista artystów, których swego czasu ceniłem, a którzy obecnie zmagają się z poważnymi oskarżeniami, nieustannie się wydłuża. Kolejne gwiazdy kończą kariery, znikają z życia publicznego albo - w części przypadków, w których dowody nie są jednoznaczne - wciąż próbują bronić swojego imienia.
A jednak - choć boli za każdym razem (bo przecież komuś stała się krzywda), to najbardziej wtedy, gdy sprawa dotyczy artystów, których podziwiałem. O ile jeszcze Johnny Depp ma szansę oczyścić swoje imię (i nieźle mu to idzie!), o tyle słuchany przeze mnie od dzieciaka Marilyn Manson ma już na to nikłe szanse. Poważne kłopoty będą mieć też Die Antwoord - mój kolejny wielki zawód.
Die Antwoord: kolejne wstrząsające oskarżenia
Kilka dni temu informowaliśmy, że adoptowany syn duetu udzielił ostatnio wywiadu, w którym oskarżył Ninję i Yolandi o zniewolenie i molestowanie seksualne. Gabriel "Tokkie" du Preez wyznał, że był molestowany i dręczony przez rodziców. Artyści mieli nabijać się z jego choroby skóry, obnażać się przy nim i jego młodszej siostrze oraz namawiać dzieci do tego samego. Wmawiali chłopcu, że jest diabłem. Mieli też zabierać dzieci do prywatnej kliniki, by rzekomo pozbawić je krwi - mówiąc, że to w ramach "krwawego rytuału". Zmuszali syna, by brał udział w aktach związanych z "czarną magią", odurzali i narażali na kontakt z pornografią i seks-zabawkami. Tokkie wyznał prawdę, bo chce, aby cały świat dowiedział się, co go spotkało. Jak wiemy, zarzuty zostały już przedstawione muzykom.
O wszystkim Tokkie opowiedział przed kamerą wieloletniemu współpracownikowi grupy, czyli Benowi Jayowi Crossmanowi. Sam Crossman zabrał w tej sprawie głos - w wywiadzie dla News24 zdradził, jak Yolandi i Ninja traktowali swoje dzieci, czyli wspomnianego Tokkiego i jego młodszą siostrę.
Poznałem Ninję, gdy miałem 16 lat. On miał wtedy 21. Często odwiedzał naszą szkołę podczas przerw. Palił z młodzieżą trawę. Pojawiały się plotki, że utrzymywał intymne stosunki z niektórymi uczennicami. (…) Zaślepiła mnie ambicja. Wiedziałem, że Die Antwoord nie są dobrymi ludźmi. Też miałem swoje problemy. Światła sceny i wizja sławy kompletnie odwróciły moją uwagę. Poddałem się ich urokowi. (…) Byłem świadkiem, jak Ninja rozmawiał z dziećmi, jakby były już dorosłe. Pokazywał im pornografię, mówił o ćpaniu, gangsterskim życiu. Ninja manipulował ich młodymi umysłami
- mówił Crossman.
Die Antwoord poznali du Preeza właśnie dzięki Crossmanowi - zespół chciał, by 9-letni wówczas chłopak wystąpił w klipie I Fink U Freeky.
Mówiąc o manipulacji umysłami dzieci, Crossman wspomniał też o innym alarmującym incydencie z udziałem Die Antwoord, do którego miało dojść na planie klipu "Baby's on Fire" - podobno Ninja upierał się, by w materiale pojawiła się scena, w której leży w samych bokserkach na materacu tuż obok skąpo ubranej 14-latki.
Crossman jest przygotowany, by zeznawać przeciw artystom. Póki co zespół nie odniósł się do oskarżeń bezpośrednio - ich agent zdementował jedynie zarzuty 20-latka.
Całość może być początkiem końca tego południowoafrykańskiego zespołu z Kapsztadu. Czekamy na linię obrony i przypominamy, że Yolandi i Ninja w przeszłości byli też oskarżani o mowę nienawiści. W 2021 roku za obopólną zgodą zostali usunięci z festiwalu ALT+LDN, bo inni muzycy zarzucali im molestowanie seksualne, homofobię i rasizm.