Disney+ wreszcie dostanie naprawdę dobre seriale superbohaterskie. Z Daredevilem nic nie może się równać
Poznaliśmy listę nowości, które na dniach trafią do polskiej oferty Disney+ - wśród nich znajdują się między innymi seriale o Daredevilu i spółce. Naprawdę cieszę się, że tam trafią - stanowią przecież niedościgniony wzór dla superbohaterskich seriali Marvela.
Załóż konto Disney Plus z tego linku, skorzystaj z promocyjnej ceny (2 miesiące gratis).
29 czerwca polski Disney+ otrzyma pięć usuniętych z Netfliksa seriali o superbohaterach Marvela: "Daredevila", "Jessikę Jones", "Iron Fista", "Punishera", "Luke'a Cage'a" i "Defenders". Wszystkie te projekty realizowane były w latach 2015-2019 w koprodukcji Marvela z Netfliksem (ściślej rzecz biorąc - produkowało je należące do Disneya ABC, a licencję sprzedano streamingowemu gigantowi). Wraz z początkiem marca skończył się ustalony w umowie okres dystrybucji seriali o Defendersach przez Netfliksa - teraz, po blisko czterech miesiącach, subskrybenci Disney+ otrzymają je na wyłączność.
"Daredevil" i reszta na Disney+
"Daredevil" i pięć pozostałych tytułów przypadło widzom do gustu - ba, serial o niewidomym prawniku-mścicielu to ścisła czołówka najlepszych produkcji o superbohaterach Marvela. Pozostałe serie nie odstają od niego zanadto (nie licząc może jedynej dużej wtopy - "Iron Fista"). To produkcje o atmosferze zupełnie innej niż ta znana z MCU - dojrzałe, brutalne, bardziej kameralne i osobiste. Jednocześnie nie odcinają się od komiksowych korzeni - w swej względnej powadze udaje im się uniknąć pretensjonalności i karykatury. Są też znakomicie obsadzone - do tego stopnia, że pokaźne grono fanów nie chce widzieć innych odtwórców ról Kingpina, Murdocka czy Franka Castle. Zero zdziwienia - po latach wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad tymi doskonałymi castingami.
Nie bez powodu Disney "wskrzesił" część kreacji - widzieliśmy już przecież powroty Charliego Coxa czy Vincenta D'Onofrio. Niestety, przy całej sympatii do seriali Disney+ i MCU, które w większości lubię, żaden z nich nie zbliżył się do poziomu netfliksowych produkcji. I nie chodzi mi tu o wyższą kategorię wiekową - "Daredevil" czy "Jessica Jones" to po prostu lepiej napisane historie, ciekawsi, choć nieco bardziej przyziemni bohaterowie oraz świetnie zrealizowane sceny akcji, które nie potrzebują rażącego w oczy sztucznością CGI.
Superbohaterskie seriale od ABC były pewnego rodzaju przełomem - dotychczas nikt nie opowiadał o trykociarzach w formie odcinkowej w taki sposób. Wiecie, o co mi chodzi - mariaż komiksowego sznytu z fabułą rezygnującą z wielkiej skali na rzecz skromnych, a nieraz znacznie bardziej przejmujących wydarzeń. Mogło się wydawać, że mamy do czynienia z nową jakością, trendem - ostatecznie, choć Defendersi z pewnością wywarli wpływ na przyszłość seriali superhero, wciąż stanowią niedościgniony wzór dla tytułów od MCU. Nierównych, często nieatrakcyjnych wizualnie i niekoniecznie angażujących fabularnie.
Cieszę się, że "stara gwardia" trafi na Disney+, bo chętnie do niej wrócę - jednocześnie czuję pewien żal, że studio jak na razie nie brnie w podobne klimaty z żadnym ze swoich projektów. Jasne, fajnie, że Cox-Daredevil dostanie nowy serial (reboot i kontynuacja zarazem), ale obawiam się, że produkcji z 2015 do pięt nie dorośnie. I to nie tylko za sprawą dość mizernie prezentującej się ekipy twórców, lecz szerszej polityki studia. A o wyższej kategorii wiekowej radziłbym zapomnieć.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.