REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Fable 2 [X360]

Wiem, że to dziwne, by pies cokolwiek opowiadał, jednak chciałbym Wam dziś opowiedzieć bajkę. Taką, która nie jest pozbawiona brutalności, ale ma w sobie też wiele sympatycznych momentów. Liczne grono czekało na wydarzenia, o których ona mówi - nie przeszkodził fakt, że mało kto chciał wierzyć zapewnieniom, iż opowieść będzie rewolucyjna, oryginalna. I w sumie obawy się sprawdziły, jednak jest też nieco jaśniejsza strona medalu. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy poznałem mojego pana…

11.03.2010
23:19
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Nie miał jeszcze wtedy muskułów ze stali, siwej brody, ani wielkiego miecza na plecach. Był zupełnie zwykłym chłopcem, mieszkającym w Bowerstone, wraz ze swoją siostrą. Rodzeństwo żyło bez opiekunów, zostali bowiem osieroceni. Wtedy właśnie pierwszy raz ich spotkałem - jakże magiczny był to duet! Róża i jej brat (a może siostra? Zawsze mam z tym kłopot…), nazywany przez nią Wróblem. Spokojne życie miało się odmienić wraz z kupnem niezwykłej pozytywki, która ponoć spełnia życzenia. I rzeczywiście - marzenie Róży o zamieszkaniu w zamku się spełniło! Co działo się później? Rodzeństwo zostało rozdzielone przez śmierć, która spotkała Różę. Na szczęście Wróbel mnie przygarnął, zauważył, jak bardzo wartościowym towarzyszem jestem! Przecież sam nie wyruszy w podróż po zemstę…

REKLAMA

Albion nie jest już tym samym, czym był pół tysiąclecia temu. Ludzie strzelają do siebie bez użycia strzał - używają metalowych rur, które wywołują olbrzymi huk! Słyszałem, jak mówili, że taka forma walki sprawdza się naprawdę dobrze. Ogólnie rzecz ujmując, świat zmienił się bardzo od czasów wielkich bohaterów - ich gildia już nie istnieje. Mój Wróbel jest jednym z ostatnich. Na szczęście pracy dla wojownika nigdy nie zabraknie. Tym bardziej, że w Albionie mój nie pan dostał dużo wyboru - mógł zostać rycerzem siekającym mieczem lub też wielkim magiem strzelającym piorunami. Nie jest to żadna nowość, bo przecież zawsze tak było.

Co mogę jeszcze opowiedzieć o świecie mej historii? Przemierzyliśmy z Wróblem niezły obszar, szkoda tylko, że większość miejsc nie prezentowała niczego wyjątkowo - często miałem wrażenie, że "już tu byłem". Niektóre krajobrazy zabierały oddech, a inne już nie bardzo. Jednym słowem: mało zróżnicowany Albion jest w dzisiejszych czasach. Niektóre miejsca są wręcz zabawne, ot, skałka, drzewo, rzeka i tyle.

Obserwując mojego pana, zauważyłem, że nie ma żadnego problemu z walką. Nieraz zdawało mi się, że przeklina pod nosem na brak sensownego wyzwania. Wystarczało, że machał mieczem na lewo i prawo, zbędne były jego umiejętności magiczne, zbędne były wszelkiego rodzaju bronie, które znajdował podczas wędrówki. Jego techniki walki naprawdę imponowały; szkoda, że aż tak zmarnowały się lata treningu… Oczywiście cel podróży był najważniejszy, jednak odrobina trudu po drodze zabiłaby nudę. Jeśli już nawet Wróbel został pobity, wstawał tracąc jedynie trochę swojego doświadczenia. W ten sposób, cały strach przed śmiercią od razu wyparował i mogliśmy z uśmiechem na twarzy ruszać dalej.

Poza zabijaniem hord bandytów, zombie i innych maszkar, pan Wróbel posiadał oczywiście życie osobiste. Ponoć tym razem miało być ono interesujące i zachęcające, cokolwiek by to nie znaczyło. W efekcie jednak, zdarzało mi się usnąć, patrząc jak nasz bohater kuje miecze u kowala, co polegało na uderzaniu w odpowiednim momencie w żelazo. I tak w kółko, bez jakichkolwiek urozmaiceń. Tego typu płatnych zawodów wykonywał jeszcze więcej, np. nalewał piwo w karczmie. Wszystko fajnie, ale mój pan chyba nie bardzo wiedział co robić z pieniędzmi, więc kupił dom, w 5 minut zaręczył się, zrobił sobie dziecko i wyruszył w dalszą podróż. Nie przeczę, że momenty spędzone z Wróblem w domu nie były sympatyczne, jednak nie tego oczekuje się chyba od opowieści o wojowniku, prawda? Tak więc każde opuszczenie Bowerstone witałem balonami i konfetti.

Tak jak już wspomniałem, Albion dziś to zupełnie inne miejsce niż dawniej. Wszechobecna magia wyposażyła Wróbla w pewną ciekawą zdolność - zamiast strzałki na mapie wskazującej cel, mój pan szedł zawsze w wyznaczone miejsce po świecącym torze. Ponoć na początku ciężko się było biedakowi przyzwyczaić, ale z czasem stwierdził, że to całkiem pomysłowe i wygodne. Niektórzy poszukiwacze przygód mogą tylko splunąć na takie rozwiązanie, myślę jednak, że w naszej podróży "ścieżka światła" okazała się pomocna. Niektóre rzeczy pozostały jednak od wieków niezmienione: mój pan, na wzór dawnych bohaterów, nieraz zmieniał ubiór i fryzurę. Muszę jednak przyznać, że w żadnym z możliwych ułożeń włosów nie wyglądał dobrze - czego by nie robił, wciąż jego oblicze nie prezentował heroicznej postawy. Co gorsza, jego ubiór, a nawet broń, którą dzierżył, nie zmieniały wiele! Nawet najsłabszym uzbrojeniem można pobić armie wrogów, więc intensywny trening lub też kupowanie super zbroi było zupełnie zbędne.

No dobrze, a jaka była moja rola w życiu Wróbelka? Przede wszystkim wywąchiwałem przeróżne skarby schowane w Albionie, po czym niezwłocznie informowałem o tym mego pana - szczekając oczywiście! Zdarzało mi się nadstawić karku w bitwie, starałem się jednak trzymać na uboczu, bo wiele zdziałać nie mogłem. No i oczywiście, jak to mówią "człowiek najlepszym przyjacielem psa"! W dowolnej chwili byłem do dyspozycji bohatera, gdy tylko chciał się ze mną pobawić w aportowanie - robił to. Jedną z jego ulubionych zabaw było zmienianie mojego imienia, co swoją drogą mógł też robić z każdą napotkaną osobą. Często też jednał sobie ludzi zagadując do nich i dając im prezenty. Od niego zależało czy zrobi sobie z nich wrogów, czy przyjaciół.

REKLAMA

Muszę przyznać, że spory kawałek terenu, który zwiedziliśmy, przypadł mi do gustu. Piękne zachody słońca, bujna roślinność i naprawdę ładne zmiany stanu pogody zachęcają do wyjścia z budy! Ten wiaterek poruszający drzewami, te krzaczki gnące się pod łapami… Do tego dochodzi ciągła muzyka, która gdzieś w tle pobrzękiwała… Skąd ona się tam wzięła? Nie mam zielonego pojęcia, ale dziwnym zbiegiem okoliczności została idealnie dopasowana do sytuacji. Aż miałem ochotę odgryźć kawałek mięsa bandycie, gdy usłyszałem pobudzające bębny. Poezja! Oj tak, nasza wędrówka przyniosła nam mnóstwo wrażeń wizualnych i dźwiękowych, wszystko na wysokim poziomie.

Jak zakończyła się podróż? Cóż, Wróbel zabronił mi komukolwiek opowiadać, podobno tajemnica. Wiem tyle, że oczekiwał więcej. Ponoć nasze przygody mu się podobały, ale zabrakło trochę emocji wynikających z wymagających przeciwników. Narzekał jeszcze, że takim bohaterem to może być każdy, że jego rola nie jest już tak wielka, nie wymaga specjalnych umiejętności. Ponoć obiecywano mu dużo, a skończyło się jak zwykle. Poza tym cała epickość i przygodowość uciekły wraz z rozwinięciem życia codziennego. Pan ujął to słowami "Co to ma być, jakieś Simsy?!", cokolwiek by to nie znaczyło. Na szczęście trochę klimatu z ballad o dawnych bohaterach znalazło swoje miejsce i w naszym życiu. Tylko jednego nie rozumiem - czemu na koniec Wróbel spojrzał na mnie z rozeźloną miną, wykrzykując, że jak mnie kupował, to mówili, że będę taki kochany i niesamowity, a okazałem się "zbędnym gadżetem"? Przecież jestem tylko psem…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA