REKLAMA

"Host" nowym najstraszniejszym horrorem wszech czasów. "Sinister" zdetronizowany

Naukowcy odpowiedzieli na pytanie, jaki horror jest najstraszniejszy. Z najlepszych strasznych filmów okazało się, że zwycięzca może być tylko jeden - Host.

host straszne horrory badanie sinister
REKLAMA

"Sinister" nie jest już najstraszniejszym horrorem wszech czasów. Jego miejsce zajął "Host" - niskobudżetowy film zrealizowany za pomocą Zooma. Czy słusznie?

Zastanawialiście się, jaki jest najstraszniejszy horror w historii kina? W kontekście zbliżającego Halloween jest to istotne pytanie. W zeszłym roku otrzymaliśmy na nie odpowiedź. Naukowo udowodniono, że najbardziej przerażającym filmem jest "Sinister". Badanie jednak powtórzono całkiem niedawno i produkcja musiała ustąpić miejsce innemu tytułowi. Nową pozycję lidera zajął bowiem "Host".

Badanie w ramach projektu Science of Scare zostało przeprowadzone z wykorzystaniem tej samej metodologii, jednakże odbyło się na większą skalę. Tym razem w poszukiwaniach najstraszniejszego horroru wszech czasów udział wzięło nie 50, a 250 osób. Naukowcy pokazali im 40 rekomendowanych przez krytyków i fanów kina grozy filmów - 30 z listy z poprzedniej edycji projektu i 10 nowych z minionych 18 miesięcy. W trakcie każdego z seansów puls widzów był cały czas mierzony.

REKLAMA

Host nowym najstraszniejszym horrorem wszech czasów

Normalnie średnia liczba uderzeń serca na minutę u uczestników badania wynosiła 64. Wystarczyło jednak puścić im dobry horror, a wynik ten znacząco wzrastał. W przypadku "Sinister" ich serce biło średnio 86 razy na minutę. "Host" przebił ten zeszłoroczny rekord o 2 uderzenia. Podczas seansu filmu serce widzów biło średnio 88 razy na minutę. W najbardziej przerażających momentach było to nawet 130 razy.

To zaskakujący wynik jak na film zrealizowany w trakcie pandemii, w całości na Zoomie i za psie pieniądze. Jak to możliwe, żeby taka właśnie produkcja przebiła "Naznaczonego"? "Obecność"? "Hereditary"? A odpowiedź jest bardzo prosta. "Host" nie jest idealny, ale Rob Savage dobrze wie, jak poprowadzić swoją opowieść, aby minimalnym nakładem środków porządnie nas wystraszyć.

W czym tkwi wyjątkowość Hosta?

Fabuła najstraszniejszego horroru wszech czasów skupia się na sześciorgu przyjaciołach, którzy w trakcie pandemii postanawiają urządzić sobie seans spirytystyczny przez Zooma. Jedna z uczestniczek jest znudzona i robi sobie, kolokwialnie mówiąc, jaja z reszty uczestników wydarzenia, jednocześnie otwierając przejście do naszego świata złemu duchowi. I jak to się ogląda! Po wszystkich lockdownach mamy już co prawda dość patrzenia na innych przez ekran monitora, ale w tym filmie ma to wartość naddaną. Jest czymś, do czego w ostatnim czasie się przyzwyczailiśmy, więc automatycznie przedstawiane wydarzenia odnoszą się do znanych nam doświadczeń.

Host/zwiastun

Poetyka found footage od dawna nie miała już takiej nośności emocjonalnej. Ba, na przełomie wieków, po sukcesie "Blair Witch Project" Hollywood atakowało nas nią jak tylko mogło, aż w końcu nam się przejadła. Cały realizm gubił się w zmęczeniu formy i coraz bardziej absurdalnych fabułach. Wydawało się, że z tej estetyki nic już nie da się wyciągnąć, a jednak kolejni twórcy próbowali, prezentując historie opowiedziane właśnie za pośrednictwem komunikatorów internetowych.

Różnie to wychodziło. Teraz kiedy jesteśmy bardziej obeznani z rozmowami przez Zooma forma ta daje nowe możliwości. Bo gdzie jeszcze kilka lat temu ktoś byłby w stanie uwierzyć w możliwość przeprowadzenia seansu spirytystycznego przez internet? To absurd! Ale dzisiaj? Kiedy już wiemy, że wszystko może być robione zdalnie nie wydaje się to już tak nonsensowne. Jednakże wpisanie wątków paranormalnych w layout komunikatora nie wystarczyłoby, aby puls widzów skakał tak jak wykazało to opisane badanie. Savage dobrze zdaje sobie sprawę, dlatego czyni swój film jak najbardziej intensywnym. To jest średni metraż – „Host” trwa niecałą godzinę, ale opowieść szybko wpada we właściwy rytm i każdą kolejną sceną straszy widza.

Czy Host naprawdę jest najstraszniejszym horrorem wszech czasów?

Siła "Sinistera" tkwi w jego klimacie. W "Host" budowanie atmosfery grozy też wychodzi całkiem nieźle. Tajemnica i niedomówienia są najpotężniejszym orężem narracyjnym w rękach reżysera. Nie odpowiada na nurtujące nas pytania, tylko rozsmakowuje się w kolejnych atrakcjach. Dlatego jump scare’y grają tu istotną rolę. Mnożą się w zastraszającym tempie. Chwila wytchnienia i nadchodzi następny. Raz za razem. Tak prezentuje się druga połowa filmu i jest to niesamowicie skuteczny zabieg. Twórca nie potrzebuje wartych wiele milionów dolarów efektów komputerowych. Wykorzystuje specyficzną poetykę, aby móc maskować wszelkie braki budżetowe, będąc jednocześnie wystarczająco sugestywnym.

REKLAMA
Najstraszniejszy horror wszech czasów - Host (2020) KILL COUNT

"Host" nie jest z pewnością najlepszym horrorem wszech czasów. Ba, nie wiem czy zmieściłby się w pierwszej setce. Czy jednak jest horrorem najstraszniejszym? Jeśli nauka tak twierdzi, to bardzo łatwo zrozumieć dlaczego. Warto jednak sprawdzić to na własnej skórze. A zbliżające się Halloween to idealna ku temu okazja.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Gorath. Droga gniewu: pożeracze fantasy, po prostu przeczytajcie tę książkę

"Gorath. Droga gniewu" to kolejna powieść fantasy z cyklu Janusza Stankiewicza, która zadebiutowała jesienią minionego roku. Jeśli jesteście fanami tej serii, to lektura 3. tomu z pewnością jest już za wami. Jeżeli jednak z twórczością tego autora nie mieliście jeszcze okazji się zapoznać, to najwyższy czas nadrobić zaległości - niezależnie od tego, czy zaczytujecie się w fantastycznych książkach, czy raczej omijacie je szerokim łukiem.

gorath
REKLAMA

Od 2022 r. Janusz Stankiewicz co roku przedstawia czytelnikom nową powieść z tytułowym półorkiem Gorathem w roli głównej. Do książek "Gorath. Uderz pierwszy" i "Gorath. Krawędź Otchłani", które ukazały się nakładem wydawnictwa Alegoria (obecnie, po odkupieniu przez autora praw do książek, seria ukazuje się pod szyldem Sinister Project: inicjatywy autorskiej, którą tworzy wraz z Jarkiem Dobrowolskim i Kają Flagą-Andrzejewską), dołączył w minionym roku 3. tom cyklu, czyli "Gorath. Droga gniewu". Tym razem autor postanowił nieco rozszerzyć wykreowany przez siebie magiczny świat i skupił się nie tylko na przygodach Goratha, ale również dał więcej przestrzeni pozostałym bohaterom. I - jak zwykle - zrobił to doskonale.

REKLAMA

Gorath: Droga gniewu - opinia o powieści fantasy

Przypomnę, że w poprzednich częściach Gorath zostaje wysłany przez Kathanę Marr na Wybrzeże Szkutników, gdzie ma za zadanie przeniknąć w szeregi gildii zabójców - Nocnych Cieni. Gdy półork morduje niedoszłą ofiarę Cieni, celowo zwraca na siebie uwagę zabójców (aby dostać się w ich szeregi), co w konsekwencji powoduje, że nie może wykonać zleconej mu misji. W związku z bestialską działalnością gildii, Gorath pozbywa się piętna, siły Kathany Marr ostatecznie kładą kres Nocnym Cieniom, a sam półork decyduje się przenieść na Wyspy Południowe. Planuje tam zacząć uczciwe życie, jednak na dobrych chęciach niestety się kończy.

Po brutalnej wojnie z ostatnimi królestwami leśnych elfów, która odcisnęła ponure piętno na wyspiarskiej społeczności, Gorath trafia w szeregi rywalizujących ze sobą gangów przestępczych. Niedługo później półork przyjmuje zlecenie od jednej z dawnych klientek Nocnych Cieni, co prowadzi go na piracki statek dowodzony przez kapitana zwanego Czarnym Żniwiarzem. Zadaniem jego załogi jest zdobycie statku Theran, zamorskiego ludu z Natanbanu, i przejęcie znajdującego się na nim pewnego artefaktu, który pragnie posiąść jeden z Kathanów z Imperium.

"Gorath: Droga do gniewu" to kontynuacja przygód Goratha, który próbuje odzyskać kontrolę nad własnym losem - wciąż nie odpowiedział sobie na pytanie, czy podczas wojny z Dominium Natanbanu uda mu się odkupić swoje winy, a także przed czyim obliczem przyjdzie mu stanąć: Marr czy Bovis-Tora. Tymczasem Czarny Żniwiarz, który został przywódcą bandyckiej florty, wyrusza wraz ze swoją załogą w krwawy rejs, a elf Evelon udaje się w podróż do elfiej stolicy, aby przygotować swój naród do nadchodzącej wojny.

Jestem pełna podziwu, że Stankiewiczowi udało się stworzyć niesamowity świat, który sukcesywnie w każdej swojej kolejnej powieści rozwija. Ponownie możemy poczuć wiatr we włosach i morską bryzę na statku Czarnego Żniwiarza, zasmakować przepychu w zamczysku Bovis-Tora, a także przenieść się na ulice elfickiej dzielnicy, Dolnego Strumienia. Autor po raz kolejny dał mistrzowski popis, jeśli chodzi o pogłębione, bogate i szczegółowe opisy miejsc, które są tak skonstruowane, że, zamiast nudzić, jeszcze bardziej pozwalają zanurzyć się w świat przedstawiony.

To samo dotyczy różnorodnych przedstawicieli poszczególnych grup społecznych - w powieści natknąć się można nie tylko na orków, ale również na elfy, piratów czy krasnoludów, a każda z tych frakcji jest starannie opisana. Swoją drogą jest to spore ułatwienie dla czytelników, którzy w natłoku imion nowych bohaterów mogą wrócić na początek książki i zweryfikować, kto należy do Elity Władzy Imperium, Orków Siczowych, Frakcji Baronessy, Elfiej Opozycji, Piratów, Gangsterów czy Sił Natanbanu. A jest to istotna kwestia, ponieważ w najnowszym "Gorathcie" autor pochyla się nad pozostałymi bohaterami, poszerzając swoje uniwersum o historie opowiedziane z innej perspektywy.

"Gorath. Droga gniewu" to po prostu kolejna solidnie napisana książka fantasy, z którą powinien zapoznać się nie tylko każdy fan gatunku - myślę, że pożeracze innego typu powieści również mogą z "Gorathem" poeksperymentować. Ja, choć jestem miłośniczką kryminałów, do kolejnych tomów z cyklu Stankiewicza wracam z ekscytacją, bo wiem, że nie zawiodę się pod względem warsztatu autora. I mimo że w kwestii fantasy jestem raczej laikiem, to powieści Stankiewicza czytam z przyjemnością - stworzył on bowiem brutalny, krwawy i fantastyczny świat, w którym warto zostać na dłużej.

REKLAMA

O książkach czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA