REKLAMA

Internauci zachwyceni sukcesem Toma Cruise'a. Gwiazdor wystąpi u boku Marcina Dorocińskiego

"Wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się" - napisał Marcin Dorociński w mediach społecznościowych. Pod tymi słowami powinien się jednak podpisać Tom Cruise. To w końcu hollywoodzkiego gwiazdora zaszczyt kopnął i w "Mission: Impossible" wystąpi u boku polskiego aktora. Tak przynajmniej twierdzą internauci.

marcin dorociński mission impossible tom cruise
REKLAMA

Marcin Dorociński nowym Piotrem Adamczykiem. W końcu oszaleliśmy, gdy wyszło na jaw, że ten ostatni zagra w Marvelu. W "Hawkeye'u" wypowiedział słowa, które papieżowi Polakowi nie przeszłyby przez usta, na zawsze odcinając się od roli Karola Wojtyły. Mocno trzymaliśmy kciuki za jego sukces w Hollywood, a teraz sytuacja się powtarza.

Podejrzewaliśmy to od dawna. Przesłanek było wiele, ale Dorociński nie mógł oficjalnie potwierdzić, że gra w "Mission: Impossible". Nie traciliśmy jednak nadziei, bo liczyliśmy, że skoro hollywoodzcy filmowcy nie mogą wysadzić mostu w Pilchowicach, to na ekranie natkniemy się na inny polski akcent. Potrzebowaliśmy tego. I w miniony weekend trzymane przez nas kciuki, dały pożądany efekt.

REKLAMA

Marcin Dorociński w Mission: Impossible

W udostępnionym w mediach społecznościowych poście, Dorociński przyznaje, że po drodze było wiele rozczarowań. "Nagrałem ponad 1200 self-tape'ów. I przegrałem je wszystkie" - wspomina. A jednak z dwiema taśmami się udało. Trafił do "Wikingów: Walhalli" i właśnie "Mission: Impossible: Dead Reckoning":

Marcin Dorociński - Mission: Impossible

Tak, ja wiem. "Wasz wielki sen może czekać za rogiem" brzmi jak truizm, w który nie sposób uwierzyć, gdy na masło trzeba wydać pół wypłaty, a żeby dojechać do pracy, musimy zatankować auto za równowartość nowego telewizora. W tym wypadku jednak wszystkie codzienne troski Polaków na chwilę zniknęły. Bo o ile sąsiadowi możemy życzyć, aby upadł i sobie ten głupi ryj rozwalił, to jak rodak wybija się na świecie, nagle naszą narodową zawiść zastępuje narodowa duma:

Aż się ciśnie na usta - Polak potrafi!

Jest Pan fantastycznym aktorem i wreszcie świat musiał Pana zauważyć.

Ale super! Jesteś wybitnym aktorem i wspaniałym człowiekiem. Spełnianie TAKICH marzeń po prostu Ci się należy. Brawo!!!

- czytamy w komentarzach pod udostępnionym postem.

Radość radością, ale natury nie oszukamy. Dlatego w komentarzach pojawia się również mnóstwo cynizmu i ironii. Taki piłkarz Grzegorz Krychowiak wcielił się na przykład w postać kolegi po fachu Dorocińskiego, który chciałby wypłynąć na fali jego popularności. Z właściwym sobie dystansem i humorem napisał bowiem pod udostępnionym przez aktora postem:

Mission: Impossible - Tom Cruise zagra u boku Marcina Dorocińskiego

Wbrew temu, co niektórzy piszą w mediach społecznościowych, Dorociński nie będzie drugim Rafałem Zawieruchą u Quentina Tarantino, którego przegapimy, mrugając w nieodpowiednim momencie. Nie wcieli się też w "Polaka mającego zdobyć węgiel". Do podobnych ironicznych komentarzy zachęca fakt, że o jego roli na razie nic nie wiadomo. Pewne jest tylko, że jego występ przyćmi gwiazdę Toma Cruise'a.

Hollywoodzki aktor może sobie biegać po planie i wykonywać niebezpieczne akrobacje, ale to nasz Despero z "Pitbulla" będzie wabikiem na polską publiczność. Tak przynajmniej sugerują komentarze na Facebooku pod wpisem na fanpage'u Wiedza Bezużyteczna, w którym pojawia się stwierdzenie "Marcin Dorociński zagra u boku Toma Cruise'a":

Mission: Impossible - kogo zagra Marcin Dorociński?

Dorociński ciężko zapracował na swój sukces i Cruise'a rzeczywiście zaszczyt kopnął, że będzie mógł zagrać u boku polskiego aktora. Być może nawet czegoś się od niego nauczy. Aby przekazać swoją wiedzę, Polak będzie potrzebował trochę czasu. Na szczęście hollywoodzcy filmowcy zdają sobie z tego sprawę.

REKLAMA

Dorociński pojawi się nie w jednej, a dwóch nadchodzących częściach "Mission: Impossible". Jego rola musi być więc całkiem istotna. Umówmy się jednak: jest tak świetnym aktorem, że niezależnie od długości jego obecności na ekranie, skradnie całe show. On nawet gdyby miał zagrać ten most, co go hollywoodzcy filmowcy mieli wysadzić, poradziłby sobie znakomicie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA