Piotr Adamczyk na plakacie „Hawkeye'a”, a tłum szaleje. Nic dziwnego, to największy sukces polskiego aktora od lat
Polacy oszaleli kiedy zobaczyli Piotra Adamczyka na plakacie "Hawkeye'a". Nic dziwnego. Chociaż nasi rodacy często pojawiają się w Hollywood, to dawno żaden nie był tak widoczny w wielkich franczyzach.
Piotr Adamczyk na plakacie "Hawkeye'a"? "Duma narodowa" pisali internauci. Polskiemu aktorowi udała się bowiem rzecz całkiem rzadka. Trafił do hollywoodzkiej produkcji i nie wycięli jego postaci z produkcji. Ok, to się zdarza naszym rodzimym aktorom i aktorkom, ale niewielu może pochwalić się takim udziałem w produkcji należącej do tak wielkiej franczyzy.
Nic więc dziwnego, że na widok nazwiska Adamczyka w czołówce "Hawkeye'a" mogliśmy poczuć przyjemny dreszcz na plecach. Po raz pierwszy w serialu zobaczyliśmy go bardzo szybko, ale dopiero gdy przemycił do MCU "spierdala**" skradł serca rodzimej publiczności, która choć w naszym kraju nie ma dostępu do Disney Plus, dobrze wie, co dzieje się w dostępnych tam produkcjach. Dlatego w scenie z tym swojskim wulgaryzmem, wszyscy usłyszeliśmy w uszach krzyk babci: papież nie użyłby takich słów, rozumiesz to?
Piotr Adamczyk na plakacie Hawkeye'a
Adamczyk teraz jest jednak Polakiem w Marvelu. W "Hawkeye'u" zaśpiewał co prawda "Chwałę na wysokości" i nie brakuje memów śmiejących się z jego aktorskiego emploi, ale nasz stosunek do niego zmienił się o 180 stopni. Zyskał nasz szacunek. Dlatego wiwatowaliśmy z takim entuzjazmem przyjęliśmy jego twarz na plakacie promującym najnowszy serial MCU. W komentarzach internautów mogliśmy wtedy przeczytać:
Gdyby Disney Plus był dostępny w Polsce, "Hawkeye" byłby największym hitem w naszym kraju. Wszyscy chcieliby usłyszeć przeklinającego Adamczyka gangstera, który był papieżem. Nie spodziewaliśmy się takiej gratki. Nawet sam zainteresowany przecież ostrzegał, żebyśmy nie popełniali tego samego co on, czyli, że to będzie duża rola. A tu jednak okazała się wystarczająca, aby nasz rodak znalazł się na plakacie:
Piotr Adamczyk w Hawkeye i inni polscy aktorzy i aktorki w Hollywood
Umówmy się, nie wierzyliśmy, że w "Hawkeye'u" będzie aż tyle Adamczyka. To wynika z naszych doświadczeń. Jak polski aktor lub aktorka grają w hollywoodzkim filmie czy serialu są albo wycinani, albo nie mają dużych ról. Dlatego z takim zapartym tchem wyczekiwaliśmy pojawienia się Rafała Zawieruchy w "Pewnego razu... w Hollywood". I chociaż niekoniecznie było to pewne, on się w filmie Quentina Tarantino pojawił. Mrugnęlibyśmy jednak w nieodpowiednim momencie i byśmy go nie zauważyli.
Naszą narodową dumę rozpalają doniesienia o kolejnych zagranicznych rolach Joanny Kulig, czy Danielu Olbrychskim w filmie z Angeliną Jolie. Każdy występ Polaka w hollywoodzkich produkcjach zawsze jest opatrzony medialną burzą, ochami i achami rodaków. Kończy się to różnie, ale przecież nie brakuje gwiazd, które z amerykańską filmografią są za pan brat, ale kolejnym tytułom z ich udziałem nie towarzyszy szum tabloidów i poczucie narodowej dumy.
A przecież taki Jacek Koman lubi sobie wystąpić w zagranicznych produkcjach. Są to co prawda małe (bardzo małe) role, ale grał w "Moulin Rogue!", "Wielkim Gatsbym" czy "Ghost Riderze". Olek Krupa w przeciwieństwie do Olbrychskiego, bez oklasków rodaków pojawił się w "Salt", a potem jeszcze w "X-Men: Pierwsza klasa" czy "Szybcy i wściekli 8". Jego cała filmografia naprawdę opiewa w głośne, hollywoodzkie tytuły. Serio!
Piotr Adamczyk w Hawkeye to powód do narodowej dumy
Polacy zadomowili się w Hollywood praktycznie u jego zarania. Pola Negri czy Gilda Gray są tego najlepszym przykładem. W czasach nam bliższych panteon rodzimych gwiazd w fabryce snów też mógł wyglądać inaczej. Joanna Pacuła mogła kusić zakładaniem nogi na nogę w "Nagim instynkcie", mogła dać się uwieść Mickey Rourke'owi w "9 1/2 tygodnia" i w końcu mogła uwodzić Bruce'a Wayne'a w "Batmanie". Z miłości do męża nie przyjęła jednak tych ról i chociaż w 1990 roku magazyn "People" umieścił ją na liście 50 najpiękniejszych ludzi na świecie, utknęła gdzieś w kinie klasy B.
Dlatego do czasu Adamczyka w "Hawkeye'u" to wśród naszych rodaków Izabella Scorupco mogła pochwalić się największym sukcesem w najpopularniejszych ekranowych franczyzach, bo zagrała dziewczynę Bonda w "GoldenEye". Był to 1995 rok, a więc sporo czasu już minęło. Słusznie więc z takim entuzjazmem przyjęliśmy występ Polaka w MCU. I oby jego moment chwały w Hollywood, był dłuższy niż przysłowiowe pięć minut - Kevin Feige, rozumiesz to?