REKLAMA

Dunkierka, Blade Runner 2049, Twój Vincent... - najlepsze filmy 2017 roku

Rok 2017 przyniósł nam całą masę znakomitych filmów w przeróżnych gatunkach. Dramaty, filmy wojenne i wspaniałe widowiska science-fiction. I to nie tylko w kinach, bo również Netflix zaczął rozwijać swoje skrzydła. Oto filmowe podsumowanie ostatnich 12 miesięcy.

Blade Runner 2049
REKLAMA
REKLAMA

Niewiele widziałem filmów, które pokazałyby tak dosadnie klaustrofobię i horror wojny. Filmy Christophera Nolana już niemal tradycyjnie są zawsze wydarzeniem sezonu, tym bardziej, że reżyser nie rozczarowuje.

"Dunkierka" sama w sobie stanowiłaby wybitny film, ale Nolan po raz kolejny postanowił trochę poeksperymentować z formą. W tym wypadku przedstawił nam trzy opowieści, które rozgrywają się na różnych płaszczyznach czasowych, które jednak w pewnym momencie spotykają się w jednym punkcie. Zabieg iście mistrzowski, pokazujący nieuchronność losu oraz bezwzględność czasu, jak i wprowadzający jeszcze większą dramaturgię do tej już i tak imponującej układanki. Czapki z głów!

Jestem w stanie się zgodzić, że "Blade Runner 2049" to sequel, na który nikt nie czekał. Świat może mógłby się bez niego obejść, ale kurcze, cieszę się, że jednak ów film powstał. Dał mi niesamowite doznania, tak mentalne jak i wizualne. Ryan Gosling wspaniale odnalazł się w tym zimnym świecie przyszłości. I jasne, wątek z Rickiem Deckardem wydaje się trochę na siłę doczepiony dopiero w trzecim akcie. Przeżyłbym, gdyby postać Harrisona Forda jedynie wspominano, ale rozumiem, że aktor zbiera nieco drobnych na emeryturę, więc zaczyna powracać do swoich kultowych ról.

Pomimo pewnych fabularnych zastrzeżeń, "Blade Runner 2049" wciągnał mnie w opowiadaną historię o poszukiwaniu swojej tożsamości oraz naturze pamięci. Nie ukrywam, że pomogły w tym niesamowite obrazy, jakie wyczarował Roger Deakins oraz genialna reżyseria Dennisa Villeneuve (którego uważam za światową czołówkę). Jest w tym filmie parę scen (m.in. sekwencja miłosnego "trójkąta"), które na długo zostaną mi w pamięci.

Przyznaję, że jeśli chodzi o filmy, to do niedawna nie traktowałem Netfliksa poważnie. Nie muszę nikogo przekonywać, że serwis robi znakomite seriale, ale jeśli chodzi o pełne metraże, dotychczas nie mieli się za bardzo czym pochwalić. Aż w 2017 roku w serwisie można było znaleźć produkcje na niesamowitym poziomie. Spośród nich wszystkich szczególnie wyróżnia się "Mudbound".

Epicki dramat opowiadający o dwóch rodzinach żyjących w stanie Mississippi w czasie II wojny światowej chwyta za gardło, brawurowo mierzy się z tematem biedy, rasizmu, odrzucenia, miłości, budowania rodziny. Pomimo tak licznych i trudnych tematów oraz skupienia się na każdej z postaci, nie czuć wcale spłycenia i trywializacji poruszanych zagadnień. Wybitne dzieło od strony reżyserskiej i fabularnej.

"Twój Vincent" to niezwykła perła. Takie filmy, choć w sumie należy powiedzieć obrazy, trafiają się może raz na dekadę. Pomysł, by stworzyć animację malowaną farbami olejnymi, i to w technice twórczości Vincenta van Gogha wydawał się ryzykowny, ale dał widzom unikalne doświadczenie, które trudno z czymkolwiek porównać.

Wprawione w ruch obrazy van Gogha ogląda się fantastycznie. Wartstwa wizualna po prostu hipnotyzuje i daje nam poczucie obcowania z wielką sztuką, stanowiąc naprawdę ciekawą alternatywę dla zalewu CGI. A przy tym "Twój Vincent" jest też wspaniałym hołdem dla malarza (oraz w ogóle dla twórców i procesu tworzenia), który, dzięki ciekawie prowadzonej intrydze kryminalnej, ogląda się ze szczerym zaciekawieniem.

Asghar Farhadi, reżyser filmu "Rozstanie", który uważam za arcydzieło, to dla mnie czołówka światowych reżyserów. I swoim najnowszym filmem absolutnie to potwierdził. Wciągający i poruszający dramat psychologiczny, który zaczyna się, niemal dosłownie, od trzęsienia ziemi, i trzyma w napięciu do mistrzowskiego finału. Farhadi genialnie snuje swoją opowieść na dwóch na dwóch fabularnych torach, a grający w filmie aktorzy dają prawdziwe popisy.

Jeśli jeszcze nie widzieliście "Klienta", to koniecznie nadróbcie zaległość.

Ze wszystkich wielkich filmowych widowisk, jakie oglądałem w 2017 roku, najlepiej bawiłem się na "Strażnikach Galaktyki vol. 2". Niby jest to właściwie powtórka wszystkiego, co widzieliśmy w pierwszej części, ale humor, dialogi, postaci i ogólna luzacka atmosfera całości sprawiają, że pokochałem świat stworzony przez Jamesa Gunna jeszcze mocniej.

Tym bardziej, że soundtrack znowu okazał się strzałem w dziesiątkę, a całość przybrała formę komedii przygodowo-sci-fi pełną gębą. A wizualnie ten film jest przepiękny! Co z tego, że spora jego część powstała w CGI - obrazy planet czy bitew w kosmosie wyglądają niczym dzieła sztuki.

Bez wątpienia jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych filmów roku. Korzystając mocno z poetyki horrorów i dramatów psychologicznych, debiutujący jako reżyser Jordan Peele zaserwował widzom ostrą satyrę społeczną, która potrafi wystraszyć, wprowadzić w stan dezorientacji i... rozbawić. Bo w DNA "Uciekaj" zaszyta została także i komedia. To ryzykowne połączenie pozornie odległych i sprzecznych sobie gatunków, dało nam elektryzujące doświadczenie.

Ten film spokojnie mógłby się znaleźć na mojej liście najlepszych horrorów 2017 roku.

Pisząc o satyrze, nie sposób pominąć znakomitego "The Square". Zdobywca Złotej Palmy w Cannes bierze na ruszt środowisko artystyczne i wyższe sfery, wyśmiewając ich konformizm i wąskie myślenie. "The Square" jest filmowym workiem pełnym pomysłów, nie wszystkie są równie dobre, ale jako całość jest to ponadprzeciętne dzieło, które was rozbawi, da do myślenia i wyrzuci ze strefy komfortu, igrając z naszymi przyzwyczajeniami.

Nieczęsto w swoich podsumowaniach rocznych umieszczam polskie filmy. Rodzime kino, nawet gdy ma coś ciekawego do zaoferowania, ginie gdzieś pośród lepszych produkcji zagranicznych. W tym roku jednak "Cicha noc" okazała się na tyle świetnym dziełem, że bez zastanowienia umieściłem ją pośród najlepszych.

Opowieść o polskiej rodzinie z prowincji, którą rozbił brak perspektyw i wynikająca z tego emigracja, a także alkoholizm to portret szczery, dojmujący, ale też nie do końca dołujący. Nie mamy tu bowiem do czynienia z typowymi dla polskich dramatów patologiami, tylko z realnymi dramatami.

Poza tym w "Cichej nocy" jest miejsce dla komedii, obserwacji społecznej i wątków obyczajowych. A to wszystko uzupełniają kapitalne kreacje aktorskie oraz świetny, precyzyjnie skonstruowany scenariusz, będący rzadkością w rodzimej kinematografii. Koniecznie trzeba to zobaczyć!

REKLAMA

Kolejnym z licznych udanych filmów produkcji Netfliska, jakie widziałem w tym roku, jest bez wątpienia najnowszy film króla amerykańskiego kina niezależnego, Noah Baumbacha. "Opowieści o rodzinie Meyerowitz" to znakomity psychologiczny portret amerykańskiej rodziny naznaczonej piętnem najstarszego członka rodu (najlepsza od lat rola Dustina Hoffmana). Świetny scenariusz i kapitalne dialogi sprawiają, że obraz ten zostaje z nami długo po seansie.

W filmie Netfliksa po raz pierwszy widzimy na jednym ekranie Adama Sandlera i Bena Stillera. Obaj w zupełnie innych rolach niż te, z jakich pamięta ich masowa publiczność. Stiller już od kilku lat próbuje swoich sił w niezależnych dramatach, jednak to Sandler najbardziej zaskakuje – jego rola jest znakomicie przemyślana, dojrzała, stonowana. Sprawia to, że "Opowieści o rodzinie Meyerowitz" to nie lada filmowa uczta.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA