REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry
  3. Mobile

Możesz już pobrać darmowe Need for Speed: No Limits. Nie mogli gorzej trafić z nazwą

„No Limits” ma się zapewne odnosić do zawrotnej prędkości osiąganej podczas wyścigów, niemożliwej do zatrzymania przez żaden policyjny radiowóz czy helikopter. Zabawne jest jednak, że taki podtytuł otrzymuje gra, która pęka w szwach od mikro-transakcji, z kolei zabawa jest limitowana „walutą” paliwa.

30.09.2015
18:28
Need for Speed No Limits - nie mogli gorzej trafić z tą nazwą
REKLAMA
REKLAMA

Długo przyszło nam czekać na nowe, mobilne Need for Speed. Nie był to jednak czas smutku i żałoby. Mając pod ręką tak popularne i dobre mobilne serie wyścigowe jak Colin McRae, Asphalt czy Real Racing, NFS chyba nikomu nie był przesadnie potrzebny. Skoro już jednak nowa odsłona gry od EA pojawiła się w iTunes App Store oraz Google Play (odnośniki poniżej), grzechem byłoby jej nie sprawdzić.

Oczywiście nikogo pewnie nie zdziwi, że Need for Speed No Limits nie posiada nic wspólnego z prawdziwą grą wyścigową.

Przyczepność pojazdów w mobilnej produkcji jest tak duża, że nawet seria Asphalt może się schować. Oczywiście nie oczekiwałem żadnego realizmu. Chodzi o to, że No Limits przekracza granice wyznaczone przez samych twórców Need for Speeda. Pojazdy poruszają się jak na szynach, nigdy ich nie zarzuca i nigdy nie cierpią na nadsterowność. Ba, ich bezpieczeństwo jest na tyle duże, że producenci mobilnego tytułu postanowili usunąć przycisk odpowiedzialny za hamowanie!

Zamiast tego mamy skręt w lewo, skręt w prawo i nitro. Ałć. Real Racing 3 to to nie jest. Na dobrą sprawę czasami nie trzeba nawet skręcać. O ile trasa jest odpowiednio krótka, wystarczy po prostu odbijać się od ścian i dojechać do mety, nim przekroczymy akceptowalny poziom uszkodzeń. Wszystko bez dotykania smartfona, z mobilnym urządzeniem leżącym zaraz obok mnie. Trochę to smutne.

Need for Speed No Limits 2

Na całe szczęście nie o realizm tutaj chodzi, ale efektowną rozgrywkę na kilka minut.

Z tej perspektywy… Need for Speed No Limits również „nie urywa”, jak mawia młodzież. Mamy co prawda warkot silników, modną muzykę i zbyt efekciarskie, neonowe, błyszczące efekty świetlne, ale to nieco za mało, by zachęcić mnie do grania na dotykowym ekranie. Asphaltowi się udało, jednak No Limits brakuje jakiejś petardy. Jakiegoś charakteru, jakiegoś pazura. To po prostu generyczna mini-gierka, w której raz naciska się wirtualny lewy przycisk, a raz prawy.

Trasy są przy tym skandalicznie krótkie. To świetny format na podróż komunikacją miejską, ale powstaje pytanie o zasadność rozwiązania. Większość wyścigów rozegracie w kilkadziesiąt sekund. To tak, jak gdyby mobilna FIFA miała ustawiony czas jednej minuty na rozegranie piłkarskiego spotkania. Poniżej pewnych wartości nie powinno się schodzić.

Need for Speed No Limits 3

Need for Speed No Limits to przy okazji masa mikro-transakcji, walut i żebrania o realne pieniądze.

REKLAMA

O ile pierwsze chwile z grą są całkiem znośne, później zaczynają pojawiać się schody. Aby brać udział w kolejnych wyścigach, musimy regularnie ulepszać nasze pojazdy. Ulepszenia są z kolei odblokowywane za wygrane przejazdy. Jak łatwo się domyśleć, po pewnym czasie będziemy zmuszeni szukać alternatywnych źródeł części do samochodów, oczywiście dostępnych w sklepie.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że każdy kolejny wyścig zużywa naszą pulę paliwa. W początkowej fazie rozgrywki nie ma z tym żadnego problemu. Jednak później paliwo staje się cennym surowcem, który skutecznie blokuje dalszy rozwój. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby dolać do baku za prawdziwe pieniądze. Wątpię jednak, żebym kiedykolwiek czuł taką potrzebę. Wołanie Forzy Motorsport 6 ze stacjonarnej konsoli jest zbyt głośne.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA