Ten brutalny film ogląda się z nostalgiczną łezką w oku. Dzisiaj kina akcji już się tak nie robi
"Potępionego" ogląda się, jak relikt minionej epoki. Akcja pędzie od jednego mordobicia (i wybuchu) do drugiego mordobicia (i wybuchu), a twórcy się z widzami nie pieszczą. Dla nich najbardziej liczy się, żeby było brutalnie i widowiskowo.
"Potępiony" to kolejny film WWE Studios, powstały, aby promować zawodników największej federacji wrestlingowej na świecie. Tym razem na ekranie zobaczymy Steve'a Austina, znanego również jako Stone Cold, którego feudy (walki zresztą też) z Vince'em McMahonem i Dayne'em "The Rock" Johnsonem złotymi zgłoskami zapisały się na kartach historii WWE. Wciela się on tu w skazańca, zmuszonego do walki na śmierć i życie z innymi więźniami. Wszystko w ramach programu internetowego.
Fabuła jest prosta jak strzał w mordę. Szalony (a we własnym mniemaniu: wizjoner) producent telewizyjny postanowił wysłać na bezludną wyspę 10 skazanych na śmierć więźniów z różnych zakątków świata. Im brutalniejsze przestępstwa popełnili, tym lepiej. Z tej całej zgrai morderców i gwałcicieli tylko jeden przeżyje. Nie dość, że odzyska wolność, to jeszcze otrzyma walizkę pełną pieniędzy. Gra jest więc dla nich warta świeczki. A dla widzów? Eeee... widzieliśmy to mnóstwo razy. Skrót fabuły brzmi przecież jak popłuczyny po "Uciekinierze". Czy jednak "Potępiony" ma coś do dodania w ogranym temacie?
Potępiony - co obejrzeć w weekend na VOD?
"Potępionego" na pewno można pochwalić za krytykę reality show i dążenia do podwyższenia wyników za wszelką cenę. Wszystko jednak odbywa się w rytmie gatunkowych skrótów i uproszczeń. B-klasowe klisze rządzą na ekranie. Dlatego, choć wszyscy są początkowo podekscytowani nadawanym na żywo w internecie programem, w pewnym momencie część członków ekipy zaczyna mieć wątpliwości moralne. Wywołuje je brutalny gwałt dokonany na jednej z zawodniczek na oczach jej męża.
Nie dla kontekstów i pobudzania szarych komórek ogląda się jednak filmy produkowane przez WWE Studios. Najbardziej liczy się w nich akcja, której w "Marine" było tyle, że zabrakło miejsca na cokolwiek innego. I fajnie, bo śledziło się kolejne wydarzenia z rozdziawioną szczęką. W "Potępionym" jest jednak znacznie więcej gadania, a scenarzyści Scott Wiper (przy okazji reżyser) i Rob Hedden mistrzami słowa na pewno nie są. Wszystko wykładają nam na tacy za pomocą drętwych dialogów. Wywołane w ten sposób znużenie mają nam wynagradzać momenty, kiedy coś się dzieje.
Sceny akcji mogłyby być co prawda bardziej zróżnicowane. Dostajemy bowiem bójkę za bójką. Kolejni przeciwnicy ścierają się ze sobą, a każda walka kończy się wyciągnięciem zawleczki z bomby przyczepionej do nogi każdego skazańca. Wtedy oglądamy wielkie BUM! Właściwie to należałoby "Potępionego" streścić tego typu słowami: bla, bla, bla, jeb, jeb, bum. Do weekendowej posiadówy z kumplami nie trzeba niczego więcej.
"Potępiony" nie jest na pewno filmem najwyższych lotów. Widzi siebie jako rozrywkę z przesłaniem. Nie zawsze trafia w punkt, a w scenach akcji kamera zazwyczaj się trzęsie, a montaż rwie się, jak strój Hulka Hogana przed walką. Tak się to jednak w 2007 roku robiło. Każda produkcja chciała być jak "Tożsamość Bourne'a". Dlatego kolejni twórcy wprowadzali na ekranie zamęt, rozumiejąc przez to intensyfikację emocji. Nie wszyscy, a właściwie większość nie osiągała zamierzonego efektu, co kończyło się konfuzją widza. Jeśli ktoś lubi taką poetykę, produkcja powinna mu jednak przypaść do gustu. Z jakiegoś powodu w późniejszych latach zaczęto jednak od niej odchodzić.
Od dłuższego czasu odchodzi się też od przemocy. W latach 00. Amerykanie mierzyli się jeszcze z traumą po ataku na World Trade Center, co miało swe odbicie w hollywoodzkich produkcjach. Filmy akcji stały się mroczniejsze i brutalniejsze. Tutaj też Scott Wiper się nie cacka. "Potępiony" to nie Marvel, żeby mordobicie prezentować nam w ramach kategorii PG-13. Twórcy rozsmakowują się więc w dosadnych i eksplicytnych scenach, wychodząc z założenia, że im będzie mocniej, tym lepiej. Dostajemy tym samym produkcję, która czerpie satysfakcję z szokowania widzów swoją drastycznością.
Intensywność scen akcji i bezkompromisowa przemoc sprawiają, że, pomimo wszelkich fabularnych niedociągnięć, "Potępiony" okazuje się solidną produkcją sensacyjną. Miłośnicy gatunku, którzy poszukują dosadnych wrażeń, zawiedzeni nie będą. Na weekendowy seans nada się idealnie.
Więcej o filmach akcji poczytasz na Spider's Web:
- A więc jednak! Najlepsza seria filmów akcji powróci z nową odsłoną
- Naśladowanie "Johna Wicka": ten film akcji robi to najlepiej. Obejrzysz go na VOD
- "Pszczelarz" jest głupi jak but. Bawiłem się przednio - recenzja
- Użytkownicy Amazona pokochali ten film akcji ze Stathamem. Teraz powinni zobaczyć oryginał
- Nowa komedia akcji Amazona jest głupia jak wiara w wygraną w totka. Ubawiłem się przednio