Resident Evil 6 staje się jeszcze gorsze – mariaż z Left 4 Dead ukradkiem atakuje dyski twarde
Dzisiaj Resident Evil 6 poszerzyło się o dodatkową, bezpłatną zawartość. Czyżby w końcu wyeliminowali rażące błędy, które uniemożliwiały rozgrywkę? Nie, nic z tych rzeczy. Mamy za to…
Hmm, no właśnie. Sam nie wiem, jak to nazwać. Grą w grze? Rozszerzeniem partnerskim? Lokowaniem produktu? W każdym razie, od dnia dzisiejszego, grając w nieudanego flagowca Capcomu, dostaniemy nowy tryb, nowe postacie i nowych przeciwników. Brzmi dobrze?
Ale dobrze nie jest. Nowy tryb nazywa się (przeczytajcie to męskim głosem narratora z trailerów filmowych) The Mercenaries Unlimited No Mercy. Pod tym pompatycznym tytułem skrywa się wieloosobowe The Mercenaries, w którym ni z tego, ni z owego pojawiają się bohaterowie i przeciwnicy znani wszystkim z hitu Valve – Left 4 Dead 2.
Dostaliśmy więc możliwość pokierowania czterema grywalnymi postaciami z zupełnie innej produkcji - Coachem, Ellisem, Nickiem oraz Rochelle. Ci zmierzą się z rozkładającymi przeciwnikami, zarówno z gry Resident Evil 6, jak również Left 4 Dead 2. Nie zbraknie więc Witch, która z nieskrywaną miłością rzuca się na graczy, obalając ich do ziemi. Mini Tank będzie wymachiwał swoimi potężnymi łapskami, siejąc pożogę zarówno wśród żywych trupów, jak i graczy.
Czemu tak bardzo kręcę nosem na ten dodatek? W końcu jest w pełni darmowy. Prosta sprawa – Capcom wydał port na komputery osobiste, który jest w opłakanym stanie. Problemy z rozdzielczością, umierający w niewyjaśnionych okolicznościach bohaterowie, nieskończone ładowanie się poziomu czy brak obsługi starszych padów pod USB powoduje, że jako fan tej serii po prostu nie wierzyłem, że mogę kiedykolwiek grać w tak słabą odsłonę. Zwłaszcza, że koncepcja „szósteczki” pozwalała na wyprodukowanie najlepszej gry z uniwersum. Założenia są przecież genialne.
Capcom co prawda zakasał rękawy i wyeliminował część z najbardziej kompromitujących błędów. To jednak tylko połowa pracy, która powinna być wykonana do czasu premiery tytułu na komputery osobiste. Zamiast naprawiać to, co trzeba naprawić, twórcy zdecydowali się na mariaż z Left 4 Dead, nie wprowadzający do rozgrywki niczego, co mogłoby zainteresować fana serii. Zasoby wykorzystane na spłodzenie tego potworka mogłyby zostać spożytkowane na ulepszenie swojego flagowego tytułu. Meh.