REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

SAS: Secure Tomorrow

Grając miesiąc temu w Code of Honor 2, zastanawiałem się, co panowie z City Interactive robili przez trzy miesiące, które teoretycznie przeznaczone miały być na dopracowanie CoH 2, jednak nic z tego nie wyszło. Dość szybko okazało się, że programiści z CI nie próżnowali, czego efektem nie był Code of Honor 2, a… SAS: Secure Tomorrow, kolejna strzelanina ze stajni City Interactive. Kolejna, ale za to pierwsza udana.

11.03.2010
23:10
Rozrywka Blog
REKLAMA

Po oddziałach z GROM-u, legii cudzoziemskiej i innych, równie dzielnych komandosach, przyszedł czas na SAS, którego członkiem oczywiście jest główny bohater gry. Nie zmieniła się za to fabuła - cały czas musimy walczyć ze złymi terrorystami. Tym razem naszym głównym celem są dwaj panowie - przywódcy organizacji Cold Path, którzy już od dawien dawna mocno rozrabiali na brytyjskiej ziemi. W końcu udało się jednego dorwać i zamknąć za kratami, a drugi najprawdopodobniej zginął, więc problem rozwiązał się sam. Kiedy wreszcie zapanował spokój i ład, Zaryan zostaje odbity z więzienia o zaostrzonym rygorze przez swojego byłego kumpla, Chevalla, który, jak się szybko okazuje, został zbyt szybko pogrzebany. Panowie chcą się zemścić za zmarnowane lata i od razu szykują coś, o czym świat szybko nie zapomni. Przeszkodzić w tym ma właśnie SAS.

REKLAMA

Nagrodę za scenariusz roku SAS: Secure Tomorrow raczej nie dostanie, ale trzeba przyznać, że wreszcie historia ma ręce i nogi. Przed rozpoczęciem właściwiej akcji oglądamy dość długi filmik, który wprowadza nas w kulisy tego całego zamieszania. Owszem, nie jest to nic specjalnego, ale miło, że twórcy o coś takiego zadbali. Od czasu do czasu obejrzymy też krótkie przerywniki filmowe, a przed każdą misją przeczytamy krótki raport, w którym dowiemy się, czego możemy się spodziewać. Jednak i tak najlepsze są dialogi. Za przykład niech posłuży ten, którego wysłuchamy przed pierwszą misją: "(…) trzeba ci wybrać ksywkę. Nazwiemy cię Miętus. - Dlaczego Miętus? - Bo jesteś, kurwa, świeży, facet".

Na całe szczęście sama akcja ma znacznie wyższy poziom. Cieszy fakt, że wreszcie nie działamy sami. Obok nas zawsze biega dwóch pomocników, którzy wprawdzie nie grzeszą inteligencją, ale czasami się przydają. Oczywiście nie mamy żadnego wpływu na ich działania, SAS: Secure Tomorrow to nie gra taktyczna. Akcja cały czas jest szybka, nie ma czasu na nudę. Wkraczamy do danego pomieszczenia, robimy porządne zamieszanie, po wybiciu wszystkich wychodzimy i idziemy dalej. Ale nie tylko - bardzo fajnym pomysłem jest wykorzystanie(w końcu, ileż można czekać!) zwolnionego czasu. Wprawdzie nie można go używać kiedy się chce, tak, jak to było w F.E.A.R, ale ważne, że w ogóle jest. Jak to wygląda w praktyce? Czasami przed wejściem do pomieszczenia pojawi się specjalny znacznik, na który musimy wejść. Wtedy jeden z naszych towarzyszów wrzuci granat hukowy, wpadamy do pokoju, czas zwalnia, a my robimy konkretną rozpierduchę. Owszem, to nic nowego, ale wygląda to szalenie efektownie i może się podobać. Tym bardziej, że jest to jakieś urozmaicenie w rozgrywce.

Strzela się naprawdę przyjemnie. SAS, jak większość strzelanin od CI, jako niewymagający relaksator spisuje się znakomicie. Idziemy, strzelamy i niczym się nie przejmujemy. Zginąć jest bardzo ciężko, trzeba się wyjątkowo postarać, żeby zostać zastrzelonym. Gra jest oczywiście bardzo krótka, co chyba nie jest dla nikogo jakimś wielkim zaskoczeniem. Jednak za te 20 złotych, można się przez kilka godzić dobrze bawić.

Niestety gra dobra jest tylko przez pierwszą połowę, potem staje się zwykłym średniakiem. Akcja w początkowych 6 misjach rozgrywa się w więzieniu i centrum finansowym w Londynie. Wtedy jest naprawdę ciekawie, plądrowanie kolejnych pomieszczeń daje mnóstwo przyjemności. Potem przychodzą etapy rozgrywające się na Grenlandii i tytuł niczym nas już nie zaskakuje. Rzadko kiedy możemy skorzystać ze zwolnionego czasu, a sama akcja bardzo przypomina wcześniejsze produkcje City Interactive. Szkoda, bo pierwsza połowa gry ociera się o 7, zaś końcowe misje obniżają ocenę.

Zastrzeżenie można mieć również to inteligencji komputera, a właściwie jej braku. Nasi towarzysze cały czas wchodzą nam pod celownik. Na całe szczęście są oni nieśmiertelni i zastrzelić ich nie można, ale strasznie to frustruje, kiedy mamy namierzonego przeciwnika i nagle cel zostaje zasłonięty. Ich walka z terrorystami też nie wygląda najlepiej - rzadko kiedy chowają się za jakieś osłony. No cóż, gdybym wiedział, że jestem nieśmiertelny, to też bym się nie chował… Współpracujący z nami panowie czasami potrafią zdjąć oponenta ze znacznej odległości, a czasami mają problemy z zastrzeleniem kolesia, który stoi obok nich i nawet ślepy dziadek z Alzheimerem spokojnie by go pozbawił życia. Zasada "umiesz liczyć - licz na siebie" sprawdza się tutaj najlepiej. Ulubioną taktyką terrorystów jest parcie do przodu. Bardziej przypominało mi to samobójców - szaleńców, a nie świetnie wyszkolonych kolesi, którzy bez mrugnięcia okiem potrafią zabić. Owszem, od czasu do czasu schowają się za osłoną, ale są tak niezdarni, że zawsze nóżka czy też inna część wystaje i bez problemu można ich trafić. Problemu z eliminacją ich nie ma.

A strzelać do nich możemy ze standardowego zestawu broni - mamy do wyboru kilka rodzajów karabinów, jest też snajperka, a i miejsce dla shotguna się znalazło. Wykorzystano również patent z Code of Honor 2, czyli "tuning" broni. W każdym momencie możemy zamienić nasze M4 na karabin snajperski. Problem w tym, że jest to praktycznie nie potrzebne. Dodano również noktowizor, który, dla odmiany, przez jakieś 5 minut się przydaje.

REKLAMA

Oprawa graficzna jest bardzo nierówna. W pomieszczeniach gra wygląda naprawdę nieźle, szczególnie wtedy, kiedy czas jest zwolniony. Zdecydowanie gorzej jest w momencie, kiedy wyjdziemy na powierzchnie. Powtarzam już to któryś raz, ale Jupiter EX NIE NADAJE się do otwartych powierzchni. Skały są jakieś kanciaste, a śnieg to śmiech na sali. Zdecydowanie lepiej jest z dźwiękiem. Muzyka, która przygrywa nam podczas akcji jest całkiem przyjemna i da się jej słuchać.

SAS: Secure Tomorrow to bez wątpienia najlepsza gra od City Interactive. Gdyby dopracować drugą połowę gry i inteligencję przeciwników, byłoby naprawdę nieźle! Mimo to gra się przyjemnie. Jeśli nie macie już w co się bawić, a w kieszeni 20 złotych prosi, aby w końcu je wydać, to nie ma się nad czym zastanawiać. Należy jednak pamiętać, że do Call of Duty 4 to jeszcze daleka droga, ale jeśli ktoś chce sobie po prostu postrzelać, to będzie jak znalazł.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA