REKLAMA

„Żywioły Saszy” to nowy serial TVN-u dla fanów kryminału i Katarzyny Bondy. Premiera już dziś w serwisie Player

„Żywioły Saszy” to nowy serial TVN-u i Playera, który debiutuje w serwisie. Premiera telewizyjna serii została zaplanowana na wiosnę 2021, ale cyfrowi abonenci już teraz mogą poznać adaptację twórczości Katarzyny Bondy. Jak wypada polska produkcja?

żywioły Saszy tvn
REKLAMA
REKLAMA

TVN i Player ruszyli na podbój rynku serialowego i regularnie dostarczają widzom polskich nowości. Dostaliśmy już kiepską „Pułapkę”serię o Chyłce na podstawie prozy Remigiusza Mroza, „Pod powierzchnią”, porównywany na wyrost do „Wielkich kłamstewek”, kontynuację „Odwróconych”, „Szóstkę”, „Królestwo kobiet” czyli kryminał na wesoło, „Szadź” z Aleksandrą Popławską i Maciejem Stuhrem, a teraz przyszedł czas na „Żywioły Saszy” na podstawie twórczości Katarzyny Bondy.

„Cztery żywioły” to cykl czterech powieści: „Pochłaniacz”, „Okularnik”, „Lampiony”, „Czerwony Pająk”.

1. sezon serialu (a twórcy już myślą o kolejnych), to adaptacja, która na warsztat bierze „Lampiony”, czyli de facto opowieść o głównej bohaterce, profilerce Saszy Załuskiej, na ekranie zaczyna się od środka. W rolę introwertycznej policjantki z przeszłością wcieliła się Magdalena Boczarska, którą na antenie TVN-u mogliśmy oglądać w jednej z głównych ról w serialu „Pod powierzchnią”. Jak przyznaje aktorka, obie role to trudne emocjonalnie do udźwignięcia postaci, ale większe wyzwanie stanowiła dla niej Sasza.

Rzeczywiście, postać stworzona przez Katarzynę Bondę jest nietuzinkowa i trudna.

Sasza skrywa tajemnicę i ma przerażającą przeszłość – to właśnie w trakcie lektury czterech książek odkrywamy stopniowo to, co ukształtowało profilerkę. Dlaczego odbiera dziwne telefony? Dlaczego tak strzeże prywatności? Z tymi pytaniami zderzymy się już w pierwszym odcinku „Żywiołów Saszy”. Kobieta przeprowadza się z Londynu do Trójmiasta i chce wrócić do pracy w policji. Razem z nią do Polski przylatuje kilkuletnia córka. Sasza kontaktuje się ze swoim przyjacielem Duchem, który pomaga jej wrócić do służby.

Policjantkę wciąż nawiedzają straszne wspomnienia – oto widzimy ją, jak leży na ziemi w pomieszczeniu, które pochłania ogień. Pech chce, że zostaje przydzielona do nowej sprawy, która tylko przybliża ją do przeszłości. Załuska musi jechać do Łodzi, w której ktoś dokonuje najpewniej kolejnych podpaleń, chociaż pożary zrzucane są przez media na stare instalacje elektryczne. Zadaniem Saszy będzie poznać prawdę i skonfrontować się z własnym lękiem. Przed wyjazdem kobieta odbiera tajemniczy telefon od mężczyzny, który zdaje się śledzić każdy jej ruch.

W serialu, tak jak i w książce, śledzić będziemy dwa wątki – prywatny i zawodowy, które wzajemnie będą się przeplatać.

Trzeba przyznać, że potencjał w powieściach Bondy jest ogromny – to książki, które sięgają nie tylko do wiedzy policyjnej, psychologicznej, ale także do historii Polski, polityki. Są wielowątkowe. Wciągające i przemyślane.

Niestety, tego samego nie da powiedzieć się o serialu „Żywioły Saszy – Ogień”, a przynajmniej o jego pierwszym odcinku.

Podczas seansu miałam wrażenie, że oglądam wersję, która jeszcze nie została dokończona. Zdjęcia wpadają blado, ruda peruka, w której w paru scenach występuje Magdalena Boczarska, wygląda jak rekwizyt z teatrzyku szkolnego, a gra aktorska bywa drewniana do bólu (scena z Marią Pakulnis!). Przyznam, że jestem zaskoczona, że otwarcie „Żywiołów Saszy” wypada aż tak źle. Pod koniec odcinka całość nabiera trochę tempa, ale jestem na tyle rozczarowana, że nie wiem, czy sięgnę po następny epizod. I właściwie nie rozumiem, dlaczego nie chce się tego oglądać i jest tak nudno. Mamy dobrych aktorów w obsadzie – Magdalenę Boczarską, Marcina Czarnika (rewelacyjnego w „Artystach”), Andrzeja Konopkę, Arkadiusza Jakubika. Mamy wartościowy, bestsellerowy oryginał, na podstawie którego powstał scenariusz... Coś jednak poszło nie tak.

Co gorsza, „Żywioły Saszy” wypadają jeszcze gorzej, kiedy zestawi się tę nowość z serialem „Szadź”, również produkcji TVN-u i Playera, który aktualnie emitowany jest w telewizji. Już na poziomie realizacyjnym widać olbrzymią przepaść w obu projektach. Po obejrzeniu pilota serii na podstawie książki Bondy, postanowiłam zaznajomić się ze wspomnianym tytułem, opowiadającym o policjantce i seryjnym mordercy. Już podczas sceny otwierającej 1. odcinek, w której widzimy las skąpany w mgle, byłam zaskoczona różnicą. Przy „Szadzi” „Żywioły Saszy” wyglądają po prostu tanio, nieporadnie. I nie angażują, a żeby zobrazować o co mi chodzi, powiem tylko, że za jednym zamachem obejrzałam cztery odcinki „Szadzi”, kończąc seans o 2 w nocy.

Jeśli „Szadź” to miks „Belfra” i „W głębi lasu”, to „Żywioły Saszy” to „Na Wspólnej” z wątkiem kryminalnym. Nie sądzę, abym, przy całej mojej sympatii do pierogów pani Marii, miała ochotę poświęcać na taki mariaż więcej czasu.

Serial „Żywioły Saszy” obejrzycie w serwisie Player. Aktualnie dostępny jest 1. odcinek. Kolejne co tydzień.

REKLAMA

* Zdjęcie główne: Agnieszka K. Jurek/TVN

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA