Na komputerową konwersję świetnego Mortal Kombat przyszło czekać graczom dwa lata. Okres wyczekiwania jest jednak niczym w porównaniu z bólem, jakiego doświadczyłem chcąc uruchomić tytuł na komputerze osobistym. Potem było już tylko gorzej.
Zabójcza konwersja... dla gracza
Napisać, że gra nie została odpowiednio dopasowana do zróżnicowanych konfiguracji PeCetów to jak stwierdzić, że Uwe Boll nie należy do najlepszych reżyserów na świecie – grube niedopowiedzenie. Nim dostałem się do menu, wypaliłem połowę paczki papierosów, straciłem parę godzin oraz starłem warstwę szkliwa. Wsparcie twórców praktycznie nie istnieje, w przeciwieństwie do graczy na Steam, którzy metodą prób i błędów starali się rozwiązań zagadkę uruchomienia zakupionego produktu na własnym sprzęcie.
Komputerowy Mortal Kombat lubi się z Intelem i nVidią tak samo, jak kibice Ruchu Chorzów przepadają za tymi z szalikami GKS Katowice. Najpierw dostałem miły komunikat, że gra nie wspiera ekranów o proporcji obrazu 16:9. Później okazało się, że karta graficzna, którą posiadam, ma za mało pamięci, aby uruchomić Komplete Edition. Ciekawe, biorąc pod uwagę, że na tym samym sprzęcie mogę cieszyć się płynnym Battlefield 3 w maksymalnych detalach.
Kiedy, po serii edycji plików z ustawieniami, w końcu udało mi się uruchomić Mortal Kombat, radość szybko ustąpiła kolejnemu zawodowi. Z niewiadomych powodów walki toczyły się w ślamazarnym tempie. Nie chodzi tutaj o zacięcia, lecz efekt spowolnienia czasu, który towarzyszył każdemu starciu. Na tę przeszkodę zaradziła zabawa we właściwościach karty graficznej.
Świetne wsparcie, tragiczne wykonanie
Po tych doświadczeniach byłem gotowy na najgorsze. Ku mojemu zdziwieniu, produkcja zaliczyła jednak kilka potężnych plusów. NetherRealm odwalił kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o rozgrywkę dla pojedynczego gracza. Personalizacja to ważny element uruchamianych na PeCetach bijatyk i tutaj twórcy zdecydowanie stanęli na wysokości zadania. Jeśli jesteście masochistami i chcecie spróbować swoich sił na klawiaturze, na pochwałę zasługuje niczym nieskrępowana możliwość jej konfiguracji. Dla chcącego nic trudnego i po odpowiednim przyporządkowaniu klawiszy w Mortala mogą zagrać nawet dwie osoby jednocześnie. Aż zakręciła mi się łza w oku, budząc wspomnienia z Mugenem z postaciami Dragon Balla.
To, co zasługuje na szczególną pochwałę, to współpraca tego tytułu z różnej maści kontrolerami. Gra bez żadnego problemu porozumiała się z budżetowym padem, który możecie kupić za 20 złotych. Bardziej solidny produkt Logitecha również działał bez zarzutu. Kiedy podłączyłem do komputera pad Xboksa, system automatycznie dopasował sterowanie i oznakowanie pod naprawdę udany kontroler Microsoftu. Chcąc znaleźć słabości NetherRealm, do rozgrywki użyłem nawet czarnulka z drugiego PlayStation, połączonego za pomocą specjalnej wtyczki – tutaj tytuł także zachował się wzorowo, umożliwiając komfortową rozgrywkę.
Doskonała rozgrywka dla pojedynczego gracza
Kiedy wszystko było już na swoim miejscu, gra została ujarzmiona i nie tylko uruchamiała się, ale również nadawała do rozgrywki, Mortal Kombat Komplete Edition okazał się najlepszą bijatyką, w jakie dane mi było zagrać na komputerze osobistym. Gra jedną ręką bije na głowę konkurencyjne Street Figher x Tekken, drugą wyrywając kręgosłup BlazBlue i Street Figher IV. Niestety, tyczy się to tylko i wyłącznie trybu dla pojedynczego gracza, ale o tym za moment.
Siłą Komplete Edition jest mnogość dodatkowych trybów oraz bonusów, które systematycznie ukazywały się od 2011 roku na konsolach. Wrzucone do jednego worka i podane komputerowym graczom w naprawdę atrakcyjnej cenie, budują pozytywny wizerunek bogatej w dodatkową zawartość produkcji. O tym, że Mortal Kombat z 2011 roku jest najlepszą odsłoną serii od długiego czasu, wiedzą wszyscy miłośnicy wyrywania kręgosłupów. Teraz produkcja stała się jednak jeszcze lepsza, wypakowana serią rozszerzeń.
Mortal Kompletny
Edycja na PC posiada wszystkie cztery bonusowe postacie, dostępne wcześniej w formie DLC. Obecny jest więc Raiden, Scarlet, Kenshi oraz gościnnie występujący Freddy Krueger, bohater kultowych horrorów z serii Koszmar z Ulicy Wiązów. Z oczywistych powodów zabrakło związanego z Sony Kratosa, ale biorąc pod uwagę 31 pozostałych wojowników, nie ma co po nim płakać.
Postacie zostały wyposażone w dodatkowe, alternatywne stroje. Część z nich posiada ponadto nowe sekwencje fatality, inspirowane poprzednimi częściami Mortal Kombat. Nie zabrakło również bonusowych misji w wieży wyzwań, niedostępnych w podstawowej wersji gry. Nowością są także związane ze Steam osiągnięcia.
Steam Kombat
Będąc przy platformie cyfrowej dystrybucji od Valve – Mortal Kombat Komplete Edition jest silnie zespolony z chmurą Steama, oferując możliwość zapisu stanu rozgrywki w sieci, będąc jednocześnie w kontakcie z systemem rankingowym tej platformy. Co więcej, gra wykorzystuję technologię Steam Big Picture, dzięki czemu bez żadnych problemów możemy cieszyć się rozgrywką po podłączeniu komputera do telewizora. Na papierze brzmi to bardzo dobrze, niestety, w praktyce Steam w połączeniu z kiepską konwersją jest największą bolączką nowego Mortal Kombat.
Tytuł nie posiada dopisku „Komplete Edition” bez powodu. Osoba uruchamiająca grę już na samym starcie ma dostęp do wszystkich postaci i alternatywnych strojów. Dla wielu może być do duży plus produkcji, ja jednak zawsze uwielbiałem krok po kroku odkrywać dodatkową zawartość. Tutaj zostałem tego pozbawiony, dostając wszystko na tacy. Czar gdzieś uleciał. Skoro gracz już na początku posiada wszystko, co tytuł ma do zaoferowania, nie licząc serii koncepcyjnych grafik i paru sekwencji fatality, pozostaje rozgrywka wieloosobowa. Niestety, tam, gdzie produkcja NetherRealm powinna rozwinąć swoje skrzydła, dochodzi do najbardziej bolesnego rozczarowania. Na ten moment tryb King of the Hill rzadko kiedy bywa grywalny, zbombardowany licznymi błędami. Wygląda na to, że bez aktualizacji się nie obędzie.
Rozgrywka w sieci? K.O.
Po pierwsze – co jakiś czas, gra systematycznie rozłącza mnie z serwerami. Wesoły napis „Session Desynchronized” psuje całą zabawę i zachęca do rozegrania kampanii w trybie pojedynczego gracza, z czego nie mam absolutnie żadnej satysfakcji. Już samo połączenie z innym graczem trzeba uznać za sukces, biorąc pod uwagę, że początkowo gra nie wyszukiwała mi żadnych oponentów w poczekalni. Dlaczego? Kolejny błąd programistów, który z niewiadomych powodów eliminuje wyłączenie filtrowania AA.
W samym lobby również bywa tragicznie. Chętnych do walki nie jest zbyt wielu. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy na pewno są koszmarne błędy powiązane z usługą sieciową. Drugim, znacznie większym, jest bzdurna decyzja geniuszy w NetherRealm, aby wieloosobowa zabawa została podzielona na regiony, w których zamknięci są gracze. Żeby było zabawniej, o ile nie konfigurowaliście wcześniej ustawień Steam dotyczących mikrofonu, ten w Komplete Edition jest domyślnie włączony, nie informując o tym gracza. To jeszcze głupota, czy już totalny kretynizm? Wieloosobowa rozgrywka nękana jest również lagami, które skutecznie uniemożliwiają rozegranie chociaż dwóch rund pojedynku. Oczywiście zdarzały mi się również bezawaryjne internetowe sesje – to jednak powinno być regułą i standardem, nie szczęśliwym wyjątkiem.
Kopniak w zamknięte drzwi
Jestem w kropce. Z jednej strony, bardzo atrakcyjna cena konwersji oraz cholernie dobra zabawa przy jednym komputerze, samemu bądź ze znajomymi, plasuje ten tytuł na samym szycie komputerowych bijatyk. Kiedy jednak przypomnę sobie o licznych błędach związanych z uruchomieniem produkcji oraz trybie sieciowym, który na ten moment wciąż ciężko nazwać grywalnym, mam wrażenie, że nabyłem produkt skrajnie niedopracowany i potraktowany po macoszemu. Mortal Kombat Komplete Edition dało mi dokładnie tyle samo frajdy, ile powodów do rzucania padem o ściany.
Powrót serii na komputery można przedstawić jako silny i efektowny kopniak, wymierzony w zamknięte drzwi. Te, zamiast się otworzyć i w blasku chwały wpuścić Komplete Edition na salony komputerowych graczy, pozostają niewzruszone, w przeciwieństwie do samego tytułu, leżącego w bólu u ich progu. Do czasu wydania aktualizacji klamka powinna pozostać niewzruszona, pomimo bardzo atrakcyjnego wizerunku gościa za drzwiami. Jeśli chcecie jednak zaryzykować, na ten moment najtańszą ofertą może pochwalić się sklep Muve.pl, w którym nabędziecie tytuł za 65 złotych.