REKLAMA

Netflix, HBO i inne serwisy VoD doprowadzają mnie do szewskiej pasji, bo czasem nawet piraci mają lepiej

Netflix, HBO i spółka dają nam wiele dobrego, ale terminy premier seriali i jakość produkcji udostępnianych w VOD to już mają w... nosie. Ja mam z kolei już dosyć tego, że usługi wideo na żądanie nie traktują swoich klientów poważnie, skoro piraci oglądają to samo nie tylko za darmo, ale też szybciej lub w wyższej rozdzielczości. A czasem i to, to.

netflix hbo max vod problem piractwo
REKLAMA

Na wstępie zaznaczę, że naprawdę doceniam serwisy wideo na żądanie pokroju Netfliksa i HBO Max. Bynajmniej nie chciałbym wrócić do tych mrocznych czasów, gdy musieliśmy czekać nie dniami i tygodniami, tylko miesiącami albo wręcz latami na premierę filmu na kanale z kablówki bądź satelity i płacić mały majątek za całe naręcze DVD z sezonem serialem.

REKLAMA

Czytaj też:

Nie wspominam również z rozrzewnieniem chwil, gdy w dobie stałych łącz internetowych z limitem transferu i przepustowością mierzoną w kilobitach jedyną realną, nielegalną i moralnie wątpliwą alternatywą dla linearnej telewizji i płyt było piractwo. Nie płaczę też za zakurzoną Zatoką Piratów, torrentami, Kazaami i innymi eDonkeyami... NO ALE.

NetflixHBO Max i spółka mają swoje za uszami

To prawda, że za dostęp do biblioteki liczącej tysiące filmów i seriali płacimy dziś tyle, ile za film albo sezon serialu na płytach, ale to nie oznacza, że powinniśmy z pokorą godzić się na wszystko. Nie chodzi nawet o jakość produkcji na wyłączność - niemożebnie mnie bowiem wkurza... robienie widza w bambuko.

Jednym z takich grzechów usług wideo na żądanie jest czas oczekiwania, aż pojawią się nowe odcinki seriali - co jest problemem zwłaszcza gdy mowa o produkcjach licencjonowanych. Jako widz mam to jednak w nosie, a ostatnio wkurzył mnie Netflix, który ochoczo dopiął w Europie łatkę Netflix Original do produkcji od AMC.

netflix better call saul gdzie jest nowy odcinek class="wp-image-1969495"
Przykładowe wypowiedzi widzów nt. spóźniania się z premierą odcinków "Zadzwoń do Saula" przez Netfliksa

Problem w tym, że na nowe odcinki "Better Call Saul" musieliśmy czekać zwykle po kilkanaście godzin.

Na pytanie, czy coś się stanie, gdy poczekam kilka godzin lub dni na nowy odcinek serialu, odpowiem, że może i nie (bo to tylko serial), ale jednak trochę tak (bo mogę w sieci trafić na spoilery). Sam nie widzę jednak potrzeby, by się bawić w adwokata diabła.

Sprawa jest prosta: skoro serwis anonsuje "premiery co wtorek", tak jak w przypadku "Zadzwoń do Saula", to można by oczekiwać, że się z tej obietnicy wywiąże, prawda? W praktyce jednak często widzowie na odcinki musieli czekać do środy (chyba że znają język angielski i jeden prosty trik).

HBO Max również nie umie w premiery, co widać na przykładzie seriali o superbohaterach DC.

Może i produkcje "Superman & Lois" czy "Naomi" od stacji CW są oparte na motywach komiksów DC, a wydawnictwo należy do tej samej firmy-matki, co HBO Max, ale i tak musimy w Polsce czekać kilka dni lub wręcz tygodni na nowe epizody. Piraci z kolei oglądają je już po kilku godzinach od premiery w Stanach Zjednoczonych.

Netflix powinien powiedzieć przy okazji tłumaczom, że angielskie "intelligence" to może być zarówno "inteligencja", jak i "wywiad" (np. wojskowy)

Jakby tego było mało, to długi czas oczekiwania na odcinki wcale nie przekłada się np. na świetną jakość tłumaczeń. Te robione są często po łebkach, przez co w napisach czytamy, dajmy na to, o dziesięciu kilometrach, lektor mówi o dwunastu, podczas gdy postaci chodziło o 15 - i to nie kilometrów, a mil. Albo kilogramów.

Do tego legalne źródło seriali wcale nie zachwycają jakością.

Netflix tutaj akurat radzi sobie całkiem dobrze, a chociaż nie osiąga pod względem samej technicznej jakości wideo tego poziomu, co Amazon Prime Video i Apple TV+, to jest to poziom akceptowalny. Co innego jednak HBO Max, gdzie 4K wcale nie jest standardem i to nawet w przypadku produkcji własnych!

Tak jak jestem w stanie zrozumieć, że serial albo film sprzed dekady lub od partnera udostępniany jest w rozdzielczości Full HD, tak w przypadku "Peacemakera" nawet nie umiałbym dla sportu szukać wymówki. Serial, który powinien być wśród geeków wizytówką HBO Max bez 4K i bez HDR? Plażo, proszę.

Przez cały miesiąc nic się nie zmieniło, a "Nie czas umierać" w HBO Max nadal jest dostępne wyłącznie w HD

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sytuacja na rynku VOD i tak się poprawiła w ostatnich latach.

REKLAMA

Nie tak dawno temu nieistniejące już HBO GO potrafiło najpierw opóźnić premierę kluczowych seriali w ofercie HBO o kilka godzin, a potem siadały serwery usługi, co skutecznie psuło radość z oglądania "Gry o tron" i "Detektywa". To jednak mała pociecha, skoro mowa o komercyjnych usługach.

Opóźnione premiery, fatalne tłumaczenia i materiały wideo w kiepskiej jakości są z jednej strony niczym strzał w stopę (dla serwisu), jak i w twarz (widza). Mam nadzieję, że twórcy tych platform wezmą się do roboty, bo każda taka wpadka to ryzyko, że ich klient pójdzie do konkurencji lub... "konkurencji".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA