Finał „Pingwina” doczłapał do końca i chyba nie ma osoby, której nie poruszyłby pewien nieoczekiwany zgon. Komentuje go także odtwórca tytułowej roli Colin Farrell, bo dla niego też było to duże przeżycie.
Finałowy odcinek „Pingwina” to godne zwieńczenie niezłego serialu. I chyba te określenia nie do końca oddają, jak wielkim sukcesem okazał się 8. epizod. W serwisie IMDB ma on aktualnie ocenę 9,6/10 i jest to najlepiej oceniany odcinek serialu.
Uwaga, tekst zawiera spoilery zdradzające zakończenie „Pingwina”.
Pingwin: wielki finał w 8. odcinku
Ostatni odcinek „Pingwina” nie był zbyt brawurowy. Historia szła w zasadzie bardzo przewidywalnymi torami i skończyła się mniej więcej tak, jak można było oczekiwać, wiedząc, że Ozowi włos z głowy nie spadnie. Wiadomo było, że nie spadnie również Sofii Falcone, bo chwilę wcześniej pojawiły się informacje, że będzie ona postacią istotną dla uniwersum.
Włos spadł z głowy jednak komuś innemu. W ostatnich minutach, gdy kurz po wydarzeniach z sezonu opada, Pingwin decyduje się pozbawić życia Victora Aguilara (gra go kapitalny Rhenzy Feliz). Scena jest tak poruszająca, bo ich relacja była fundamentem serialu. Już samo przyjęcie młodego złodzieja przez Oza wydawało się dość niewiarygodne, wiedząc, jak podłym i nieprzywiązanym do nikogo jest on człowiekiem. A jednak scenarzyści zdecydowali się pokazać piękną przyjaźń, która wyrosła na gigantycznej samotności.
Decyzja o tym, aby Oz pozbawił go życia była mocna, dojmująca i przede wszystkim – bardzo potrzebna, aby dobrze zrozumieć, kim jest ten pozbawiony empatii karaluch, który przetrwa wszystko.
Colin Farrell skomentował wydarzenia z ostatniego odcinka
Jak podaje serwis Variety, Farrell podkreślał, że szanuje zakończenie serialu, ale jednocześnie go nienawidzi. O samej śmierci Victora mówi tak:
To było naprawdę odebranie ostatniego skrawka niewinności. Ktoś, kto poświęcił tak wiele swojego życia, kto doświadczył tyle straty i okazał tyle lojalności, tyle miłości... to było zobaczenie, jak to światło zostaje zduszone przez osobę, której wszystko to ofiarował
– mówi Farrell
Trudno się z Farrellem nie zgodzić. Śmierć Victora to zwieńczenie serialu. Cały jego wątek przeprowadzono mistrzowsko właśnie po to, aby na koniec zadać mu ostateczny cios i raz jeszcze ujawnić, jakim typem człowieka jest Pingwin. Finał zagrał tak dobrze, bo był w sprzeczności z oczekiwaniami widzów, ale też zaprzeczył wszystkiemu, co do tej pory mogliśmy obserwować w serialu. To jedno z tych zagrań fabularnych, które wypadają najlepiej właśnie w seriach, bo mają czas, aby wybrzmieć i długo mylić tropy, aby w końcu rzucić widzowi ich prawdziwy charakter.