REKLAMA

Resident Evil: Revelations – Capcom odkupuje swoje winy

Pal licho, że z uproszczoną grafiką. Co z tego, że portem gry wydanej na handhelda. Pominę nawet kwestię długości samej rozgrywki. Revelations to właśnie taki Resident Evil, na jakiego czekali fani. Idealne przeprosiny po fatalnej szóstej odsłonie.

Resident Evil: Revelations – Capcom odkupuje swoje winy
REKLAMA
REKLAMA

Dlaczego Revelations zrobiło na mnie takie wrażenie? Przede wszystkim dlatego, że to Resident Evil z krwi i kości. Tytuł nawet po zaimplementowaniu nowych, „idących z duchem czasów” elementów rozgrywki pozostaje produkcją, dzięki której serię pokochały miliony graczy na całym świecie. Revelations jest właśnie tym, czym powinna być rozczarowująca część szósta, która „powrotem do korzeni” została jedynie w wypowiedziach prasowych twórców.

CIASNO, WĄSKO, DUSZNO

resident evil revelations 3

Akcja gry została umiejscowiona między czwartą i piątą częścią serii, opierając się na poszukiwaniach swojego partnera – Chrisa Redfielda, przez Jill Valentine. W poszukiwaniach zaginionego, Jill trafia na ogromny statek, który staje się główną lokacją Revelations. Zmiana obszaru działań na bardziej zamknięte tereny wyszła produkcji zdecydowanie na dobre. Chociaż połowicznie otwarte, spore mapy, takie jak afrykańska wioska w RE5 robiły wrażenie, wałęsając się po (nie)szczelnych korytarzach olbrzymiej łajby napływały wspomnienia z pierwszych dwóch części gry. To tam po raz pierwszy włóczyło się po równie zamkniętej posesji oraz stacji policji, wyeksploatowanej do bólu przez kolejne osłony, spin-offy i wersje HD. Do gry powróciło zbieranie kluczy, kodów i różnej maści mechanizmów otwierających kolejne drzwi, które w części szóstej po prostu wyważaliśmy potężnym kopniakiem. Revelations to powrót do skrupulatnego przeczesywania każdego pomieszczenia, z obawą, że ominiemy przedmiot, który uniemożliwi nam przedostanie się do dalszej części lokacji.

NOWE I DOBRE

resident evil revelations 2

Co do samego przeczesywania – to w serii chyba jeszcze nigdy nie było tak przyjemne, jak w Revelations. Głównie za sprawą nowego rozwiązania – skanera o tandetnej nazwie „Genesis”, za pomocą którego analizujemy przedmioty oraz przeciwników. Rozglądanie się skanerem po lokacji nie tylko pozwala na znalezienie dodatkowej amunicji, na którą inaczej byśmy nie natrafili, ale również zebranie informacji o przeciwnikach i kluczowych postaciach oraz wydarzeniach z gry. Chociaż „Genesis” został stworzony ewidentnie z myślą o czujnikach ruchu 3DSa, na komputerach osobistych również sprawdza się doskonale, będąc tym powiewem świeżości, który nie niszczy przy okazji filarów, na jakich Resident Evil odniosło swój sukces. Rozglądanie się na lewo i prawo przy użyciu skanera nie nudzi, a to naprawdę ważne, bo z pomocy tego sprzętu będziecie korzystać w praktycznie każdym pomieszczeniu, korytarzu i ciemnym zakątku statku. Zupełną nowością w serii jest ponadto możliwość pływania. Dotychczas bohaterowie Resident Evil unikali wody jak ognia. Teraz  Jill, Chris i cała reszta nie tylko mogą poruszać się pod wodą, ale również walczyć w niej z przystosowanymi do morskich warunków maszkarami.

WALKA - SAMA PRZYJEMNOŚĆ

resident evil revelations 1

Z otwartymi ramionami powitałem przeciwników, którzy chcą wbić w gracza swoje ogromne szpony. Chociaż przypominające ekipę Davy’ego Jonesa z Piratów z Karaibów stwory nijak mają się do rozkładających się mieszkańców Raccoon City, na całe szczęście zabrakło przekombinowanych pomysłów z ostatnich dwóch odsłon. Latające zombie? Zombie strzelające z broni palnej? To nie tutaj. Chociaż napotykamy przeciwników potrafiących atakować na odległość, wszystkie typy wrogów świetnie wpisują się w przyjętą konwencję, nie odstraszając fanów pierwszej trylogii. Jedyną nowością na tym polu jest wykorzystanie przez maszkary korytarzy wentylacyjnych, aby zaskakiwać gracza atakiem zza jego pleców. Walka z takimi przeciwnikami to również sama przyjemność – ponownie pierwsze skrzypce odgrywa broń palna, nie walka w zwarciu, będąca jednym z gwoździ do trumny Resident Evil 6.

Revelations obfituje w „znajdźki”, których zabrakło poprzedniej odsłonie – powracają budujące klimat i zdradzające meandry fabuły notatki, „Genesis” znajduje niewidoczne odciski palców, których nie widać gołym okiem i tym podobne. Powrócił sens rozglądania się po wszystkich kątach. Wraz z nim powróciła ciekawa fabuła, za którą odpowiedzialny jest między innymi twórca Cowboy Bebop – Dai Sato. Ten sam człowiek stworzył również dwójkę nowych bohaterów, jacy pojawiają się w uniwersum, z miejsca zyskując moją sympatię. Dwutorowo prowadzony scenariusz przenosi gracza z miejsca na miejsce, nie raz opuszczając pokład luksusowej Zenodii, scalając wszystko w ostatnich aktach. Dobra, rzemieślnicza robota, która na kardridżu 3DSa zajęła aż 4 GB pamięci.

RESIDENT DOSKONAŁY?

resident evil revelations 4

Minusy Revelations? Po rozczarowującym Resident Evil 6 praktycznie żadne. Zawiedzony kierunkiem, w jakim poszła seria przy dwóch ostatnich odsłonach, odczuwałem czystą radość z każdej godziny spędzonej z tytułem. Nie przeszkadzała mi nawet prosta grafika, którą można umiejscowić gdzieś pomiędzy Resident Evil 4 a Resident Evil 5, dokładnie tak samo, jak wydarzenia z samej gry. Serialowa konstrukcja scenariusza, powrót do klimatu pierwszych odsłon, wycofanie się z przesadzonych pomysłów „piątki” i „szóstki” oraz nowe elementy, które pasują jak ulał do Revelations, składają się na całość, którą powinien być zadowolony nawet największy malkontent związany platoniczną miłością z serią. To po prostu dokładnie taki Resident Evil, jakiego oczekiwali gracze – ze świetną atmosferą, wciągającą walką, wymagającymi starciami z bossami, nieco niedorzeczny, ale dający ogromną satysfakcję. Resident wrócił do korzeni.

REKLAMA

Gdzie kupić Resident Evil: Revelations w najniższej cenie? Po kliknięciu w ten link dowiecie się wszystkiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA