Miałam wrażenie, że urocza okładka książki o tytule "Rodzina Monet" niebawem wyskoczy mi z lodówki. Literatura young adult nie zajmuje jednak miejsca na moim regale, więc zbyłam wszelkie książkowe polecajki, które dotyczyłyby tej powieści. Do momentu, aż "Rodzina Monet" nie zajęła co najmniej trzech pierwszych miejsc w empikowych bestsellerach tygodnia, miesiąca, a nawet roku. Wtedy postanowiłam sięgnąć po pierwszą część serii i sprawdzić, co stoi za jej sukcesem.
"Rodzina Monet" to seria dla młodzieży autorstwa Weroniki Anny Marczak, której książki, mimo że pisaniem nie zajmuje się zawodowo, podbiły serca czytelników. Najpierw tych na Wattpadzie, bo to właśnie tam autorka zaczęła publikować swoje pierwsze rozdziały, a później w wersji papierowej. Pierwszy tom powstał, gdy Weronika Anna Marczak wyjechała do Hiszpanii, a pisanie kontynuowała w Wiedniu, gdzie zaczęła pracę w branży krypto.
Chciałam napisać coś lekkiego, może jakiś romans. Potem wpadłam na pomysł powieści dla młodzieży. O miłości, ale niekoniecznie między kobietą a mężczyzną. Raczej o więziach rodzinnych. Stworzyłam bohaterów. Najpierw jednego brata, potem dopisałam mu rodzeństwo, na końcu siostrę. I to na niej i jej przemianie ostatecznie się skupiłam. Ona powoli uczy się życia. Zaczyna próbować nowych rzeczy
- mówi w wywiadzie dla Vogue'a Weronika Anna Marczak.
Do tej pory powstały cztery tomy "Rodziny Monet", z czego w formie papierowej wydane zostały trzy części: "Skarb", "Królewna" oraz pierwszy tom "Perełki". Premiera drugiego tomu "Perełki" zaplanowana jest na 14 czerwca.
Seria "Rodzina Monet" skupia się na nastoletniej Hailie Monet. Dziewczyna, przeżywszy śmierć swojej mamy i babci, zmuszona jest opuścić swój pełen ciepła i miłości dom rodzinny. Zostaje adoptowana bowiem przez swojego przyrodniego brata Vincenta. Ani jego, ani pozostałej czwórki braci, Hailie nie było dane nigdy poznać. Na domiar złego nastolatka znajduje się nagle w nieznanym dotąd środowisku - od tej pory jej domem jest willa, a jej towarzystwem - piątka starszego rodzeństwa. Vincent, Will, Dylan, Shane i Tony to zdystansowani i zimni mężczyźni, którzy nie do końca wiedzą, w jaki sposób mają zaopiekować się swoją młodszą siostrą, co sprawia, że dotknięta traumą Hailie staje się jeszcze bardziej samotna.
Zapowiadało się nieźle. W końcu tak ogromna popularność poczytnej serii, która zaowocowała nagrodą w plebiscycie Bestsellery Empiku, musi o czymś świadczyć. Pierwsza część "Rodziny Monet", czyli "Skarb", wypadła jednak dosyć blado i zdecydowanie nie zachęca, by sięgnąć po kolejne.
Dlaczego "Rodzina Monet" osiągnęła tak wielki sukces?
Sukces, jaki osiągnęła "Rodzina Monet", wynika z dwóch kwestii. Pierwszą jest stała baza czytelników, którą Weronika Anna Marczak zdążyła zbudować już wcześniej na Wattpadzie, gdzie publikowała fragmenty bestsellerowej serii. Tam wielu czytelników na bieżąco reagowało na kolejne wpisy autorki, coraz bardziej zagłębiając się w tajemnicę i utożsamiając się z główną bohaterką serii.
Drugim czynnikiem, który pomógł "Rodzinie Monet" odnieść sukces, był sam pomysł na fabułę. Bo co jest szczególnie interesujące czytelnika lub widza w twórczości, która zahacza o romantyczne wątki? Motyw przejścia z niezbyt ciekawej sytuacji życiowej do tej magicznej, zupełnie innej i może nawet lepszej, gdzie praktycznie nie ma materialnych ograniczeń, jak w "Zmierzchu", kiedy Bella swoją codzienną monotonię w deszczowym Forks zamienia na ekscytujące i bogate życie wśród wampirów, dysponując praktycznie nieograniczonymi środkami, dzięki którym z dnia na dzień może kupić choćby bilet na samolot, a swój miesiąc miodowy spędza na egzotycznej wyspie, należącej do rodziny Cullenów.
I tak jak Bella trafia do swojego wampirzego raju, tak główna bohaterka książki trafia nagle do luksusowej willi, gdzie posiłki gotuje urocza gosposia Eugenie. Hailie stołuje się z braćmi w drogich restauracjach i uczęszcza do prywatnej szkoły. W zasadzie nie brakuje jej niczego, prócz towarzystwa i troski, którą dostaje w zasadzie tylko od jednego z braci. Jednak rodzeństwo nastolatki to temat, który zasługuje na osobny akapit.
Dlaczego "Rodzina Monet" nie jest tak dobra, jak mogłaby być?
Sam pomysł na fabułę jest naprawdę oryginalny. Wątek miłości rodzinnej i braci Monet, wplątanych w mroczne tajemnice, zachęca do tego, by sięgnąć po tę książkę i przekonać się, jak nastolatka będzie funkcjonować pod opieką, na dobrą sprawę, niewiele starszych od siebie braci i jak rozwijać się będą ich specyficzne rodzinne więzi. Ponadto książka napisana jest w języku bardzo przystępnym, który bez problemu zrozumieją czytelnicy, do których de facto skierowana jest tego rodzaju literatura, a z drugiej strony nie zanudzą się także ci starsi odbiorcy - język jest prosty, a jednocześnie różnorodny i bogaty.
Mimo ciekawego zamysłu i lekkości, jeśli chodzi o styl pisania, sposób, historia została przedstawiona w sposób monotonny, a chwilami trudno było przebrnąć przez lawinę chaotycznych myśli głównej bohaterki. Cierpi ona bowiem na różnego rodzaju traumy. Jest bardzo rozchwiana, płaczliwa i w zasadzie nie ma żadnej mocy sprawczej. Prócz tego, że w kilku momentach rzeczywiście jest w stanie postawić się swoim braciom, to jednak okazuje się być postacią nijaką bez wyrazu. Z jednej strony przeżywa wewnętrzne wybuchy, w których daje do zrozumienia, jak bardzo nie przepada za swoimi braćmi, natomiast już pod koniec kolejnego rozdziału rozwodzi się nad tym, że ich uwielbia i wcale nie są tacy źli.
Sami bracia to osobny motyw, który zasługuje na to, by głębiej się mu przyjrzeć, bo to przykład naprawdę niezdrowych relacji. Vincent to typ, który obsesyjne próbuje trzymać nad wszystkim kontrolę, przeprowadzając z Hailie poważne rozmowy, które czyta się z ogromnym zażenowaniem, zupełnie tak samo jak fragmenty, w których niewiele starsi od siostry bracia nazywają ją "dziewczynką" lub "malutką". Bracia albo są dla niej albo wyjątkowo złośliwi, albo chorobliwie nadopiekuńczy, co wyjątkowo widać w uderzającym fragmencie, kiedy jeden z oburzeniem pyta, czy ma nakarmić prawie dorosłą nastolatkę, która ze stresu nie jest w stanie niczego przełknąć. Nie pozwalają jej spotykać się praktycznie z żadnym przedstawicielem płci męskiej, grożąc zastosowaniem wobec niego przemocy.
Możliwe, że bracia pełnią tutaj rolę swojego rodzaju przewodników w zupełnie nowym dla Hailie świecie, próbując zahartować dziewczynę i przygotować ją do życia pełnego tajemnic i niebezpieczeństw, którzy oni sami prowadzą. Jednak sposób, w jaki ta inicjacja przebiega, skrywa w sobie szkodliwe zachowania i niezdrowe podejście do relacji. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że gdyby niektóre sytuacje z powieści zostały przeniesione do rzeczywistości, określone zostałyby mianem przemocy rodzinnej. W książce jednak zatuszowane są perfekcyjnie ubranymi i przystojnymi braćmi, luksusową willą i nieograniczonymi środkami materialnymi, które zapewniają Monetom pełnię władzy.
"Skarb", czyli pierwszy tom z serii "Rodziny Monet" to nie jest zła książka. Z pewnością wielu młodych ludzi utożsami się z Hailie, która dopiero wkracza w dorosłość, a jej rozchwianie emocjonalne może odzwierciedlać uczucia tych nastolatków, którzy nie radzą sobie z niektórymi problemami. Jednak bracia głównej bohaterki reprezentują szereg niezdrowych zachowań, które nie pomagają głównej bohaterce uporać się z traumą, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej wpędzają ją w dołek, a tego nie naprawią ani drogie ubrania, ani prywatna szkoła, ani nowy telefon.