REKLAMA

„Skazany na śmierć” zestarzał się jak wino. Co z kolejną porcją „Prison Break”?

Dlaczego serial „Skazany na śmierć” był taki dobry i czemu „Prison Break” nie wróci z 6. sezonem, chociaż Netflix i Disney+ dały mu drugie życie? Bierzemy po latach pod lupę legendę telewizji.

„Skazany na śmierć” zestarzał się jak wino. Co z kolejną porcją?
REKLAMA

W czasach piksela łupanego, gdy o streamingu VOD w Polsce jeszcze nikt nie marzył, seriale… miały się świetnie. Pamiętam ze szkoły średniej, że wszyscy znajomi śledzili z wypiekami na twarzy kolejne przygody rozbitków z lotu Oceanic 815 w „Lost” oraz tych kilku superbohaterów z przypadku w „Heroes”. No i do tego dochodził oczywiście „Skazany na śmierć”, którego moja dobra znajoma ochrzciła „seksowym z więzienia” (przy czym z czasem się okazało, iż ten jej crush nie miał przyszłości, do czego jeszcze wrócimy).

REKLAMA

„Prison Break”, będący dziełem Paula Scheuringa, emitowany był pierwotnie w latach 2005-2009 w telewizji Fox i okazał się jednym z największych telewizyjnych hitów nie tylko na świecie, ale również w Polsce. To rozciągnięta na wiele godzin opowieść o braterskiej miłości, a której główny bohater, czyli Michael Scofield (Wentworth Miller), na własne życzenie trafia do więzienia, w którym osadzony jest jego brat, Lincoln Burrows (Dominic Purcell). Uprzednio tatuuje sobie na całym ciele mapę tej placówki, dzięki której planuje wydostać ich obu. No i ludzie to kupili.

Czytaj inne nasze teksty o kultowych serialach:

Nic dziwnego, że po blisko dwóch dekadach „Skazany na śmierć” ma się świetnie.

Współczesne seriale mają to do siebie, że są krótkie - często liczą po mniej niż 10 odcinków, a na kolejne trzeba czekać nie miesiącami, a latami. „Prison Break” z kolei raczył co roku widzów ponad 20 odcinkami na sezon, a przerwa w emisji między finałem jednego a otwarciem kolejnego trwała tym samym mniej niż rok. Teraz z kolei, gdy serial jest dostępny w streamingu, można go sobie binge’ować i binge’ować, a ta historia się nie kończy, bo na całość składa się aż 90 około 40-minutowych epizodów!

Mamy tu masę postaci i wątków pobocznych, możemy zżyć się z bohaterami, poznać ich lepiej. Myślę, że właśnie w tym tkwi siła seriali starej daty, które może nie miały astronomicznego budżetu, ale nadrabiały to faktem, iż dawały bohaterom przestrzeń, by błyszczeć, a z odcinka na odcinek odkrywamy kolejne warstwy intrygi. To taki podręcznikowy przykład na to, jak robić dobre i wciągające seriale. Teraz z kolei wiemy, że „Skazany na śmierć” nie był jedynie produktem swej epoki. Przetrwał próbę czasu.

Włodarze serwisów na żądanie takich jak Netflix i Disney+ powinni zresztą wyciągnąć lekcję z tego, iż gdy seriale-tasiemce takie jak „Prison Break”, czy jakiś czas temu „Suits”, trafiają do jego biblioteki po wykupieni na nie licencji, stają się ponownie hitami. W dodatku cieszą się popularnością nie tylko wśród tego starszego pokolenia, które chce się cofnąć w czasie do lat młodości, jak i nowego, któremu ta formuła - wydawałoby się, że z dzisiejszej perspektywy „rozwleczona” najwyraźniej pasuje.

Dlaczego w takim razie seria „Skazany na śmierć” nie wróci po latach z kolejnymi odcinkami?

Obecnie żyjemy w erze sequeli, prequeli, requeli, spin-offów, rebootów i remake’ów, a Hollywood stara się karmić nas tym, co sprawdzone. Masa seriali sprzed ery VOD doczekała się kolejnych serii, w tym takie legendy jak „Twin Peaks” i „Z Archwium X”. Co w takim razie ze „Skazanym na śmierć”? No cóż, ta produkcja… już raz doczekała się wznowienia po latach i to 8 lat temu! Serial pierwotnie zakończył się wraz z 4. serią w 2009 r., ale w 2017 r. wydano nieco krótszy 5. sezon.

Na tym jednak koniec, przynajmniej jeśli chodzi o postać Michaela Scofielda. Wynika to z faktu, iż ten licealny crush wspomnianej na wstępie koleżanki, a także wielu jej rówieśniczek, dokonał w 2013 r. coming-outu jako homoseksualista, a do tego w 2020 r. ogłosił, że nie wróci już do grania heteroseksualnych postaci. Zamknęło to drogę twórcom do tego, by dopisywać z czasem kolejne rozdziały historii obu braci, w których udział braliby wszyscy pierwszoplanowi aktorzy.

„Prison Break” mimo to powróci - ale z nową obsadą i nie będzie to 6. sezon.

Jeśli tylko Hollywood czegoś nas nauczył, to tego, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, a granie na nostalgicznej nucie zwykle okazuje się dobrym ruchem z perspektywy akcjonariuszy, bo jako widzowie lubimy piosenki, które już znamy. Skoro zaś mimo upływu lat ten oryginalny „Prison Break” cieszy się uznaniem kolejnych pokoleń widzów, to można tę markę odkurzyć, podobnie jak to ma miejsce w przypadku chociażby „Dextera” czy nieco młodszego „True Detective”, nawet jeśli to nie będzie pełnoprawny 6. sezon „Skazanego na śmierć”.

Już w zeszłym roku ogłoszono, iż „Prison Break” doczeka się rebootu, za który będzie odpowiadała należącą do Myszki Miki platforma Hulu, co oznacza, że w Polsce najpewniej będziemy mogli obejrzeć reinterpretację tej kultowej historii na platformie Disney+. Ten oryginalny „Skazany na śmierć” od Foksa, którego Disney kupił, jest tam już dostępny, aczkolwiek w utrzymywaniu tej marki w zbiorowej świadomości widzów pomaga również Netflix, który również ma go w swojej ofercie (i zapewne pozostanie tak do czasu, aż powstanie ta nowa wersja).

A czego możemy się spodziewać po reboocie „Prison Break”?

Jak na razie nie wiemy zbyt wiele o fabule, poza tym, że to nie jest pełny remake, tylko właśnie reboot. W dodatku mamy tu do czynienia nie z hard-rebootem, tylko soft-rebootem, czyli kolejną historią osadzoną w tym samym uniwersum, w którym miał miejsce oryginał. Pozwoli to otworzyć platformie Hulu otworzyć w jego ramach kopalnię easter-eggów dla fanów oryginału, a jednocześnie ducha oryginału będzie można zakotwiczyć we współczesności.

Jako osoba, która z „Prison Break” spędziła długie godziny i ciepło wspomina tę produkcję, jestem tymi wieściami zaintrygowany, tym bardziej że już w zeszłym roku jeden z producentów wykonawczych oryginału, Marty Adelstein, informował o tym, iż scenariusz już powstał. Do tego w produkcji macza swoje palce Elgin James, który ma w dorobku „Mayans MC”. Otwartym pozostaje jednak pytanie, czy doczekamy się jakichkolwiek cameo.

REKLAMA

„Skazany ma śmierć”, czyli „Prison Break” gdzie obejrzeć?

SPRAWDŹ OFERTĘ
Disney+
Prison Break
Disney+
Netflix
Prison Break
Netflix
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA