REKLAMA

Ilu jest Parkerów w "Spider-Man: Bez drogi do domu"? Oceniamy na gorąco nowy film

Widzieliśmy już "Spider-Man: Bez drogi do domu" i poznaliśmy odpowiedź na pytanie, ilu Peterów Parkerów umieściło w nim Sony. Czy dzięki multiwersum do Toma Hollanda faktycznie dołączyli Andrew Garfield i Tobey Maguire? A może to wszystko była jedna wielka ściema? Wreszcie dostaliśmy na te i inne pytania odpowiedź!

spider-man-bez-drogi-do-domu-peter-parket-tom-holland-andrew-garfield-tobey-maguire
REKLAMA

"Spider-Man: Bez drogi do domu", czyli trzeci film o przygodach Petera Parkera z Tomem Hollandem w tytułowej roli, budził niezwykłe emocje już od dawna. W poprzedniej inkarnacji scenariusza naprzeciw Człowieka-Pająka miał stanąć Kraven Łowca, ale te plany porzucono. Na rok przed premierą zaczęły do nas docierać brzmiące dość - przynajmniej wtedy - niewiarygodnie informacje, jakoby naprzeciw bohatera mieli stanąć łotrzy, których już kiedyś widzieliśmy: Doktor Octopus, Zielony Goblin, Elektro, Jaszczur, Sandman…

REKLAMA

Pojawienie się przeciwników z poprzednich filmów o Spider-Manie w ramach MCU, które grubą kreską odcięło się od innych adaptacji komiksów Marvela, kiedyś było nie do pomyślenia - tym bardziej że w "Spider-Man: Daleko od domu" multiwersum okazało się zmyłką. Marvel jednak w toku kampanii promocyjnej filmu potwierdził, że kilka znajomych twarzy się pojawi, a do tego przecieki zaczęły wskazywać na to, że to samo czeka… poprzednich Spider-Manów! Do samego końca jednak nie mieliśmy pewności, czy tak faktycznie się stanie.

W tekście zdradzam, ilu Spider-Manów pojawiło się w nowym filmie o Spider-Manie, ale unikam innych spoilerów.

Andrew Garfield i Tobey Maguire pojawili się znowu na ekranie jako Peterowie Parkerowie w "Spider-Man: No Way Home".

Umówmy się przy tym, że nie był to najpilniej strzeżony sekret w historii Hollywoodu, ale Marvelowi udała się nie lada sztuka: zasiał w fanach ziarno niepewności. Sam, po latach wodzenia nas za nos, już dawno uznałem, że nie uwierzę w powrót Andrew Garfielda i Tobey'a Maguire'a, póki ich sam nie zobaczę w charakterystycznych kostiumach. Nie przekonał mnie nawet Venom, gdy w scenie po napisach z filmu "Venom 2: Carnage" dotarł do Marvel Cinematic Universe, ani "What If…?", które faktycznie przełamało bariery rzeczywistości.

To powiedziawszy, muszę dodać, że… wcale się z tego powrotu specjalnie nie cieszę! Może to zabrzmieć jak herezja, gdyż fandom na wieści o udziale Andrew Garfielda i Tobey'a Maguire'a w filmie oszalał z radości, ale mi tam podobał się fakt, iż MCU było odseparowane od poprzednich filmów o Spider-Manie oraz wszelkich innych adaptacji komiksów Marvela. Wiele z nich było bardzo kiepskiej jakości i wolałbym o nich zapomnieć. Niestety twórcy otworzyli teraz prawdziwą puchę Pandory; jeszcze większą niż ta puszeczka, której wieczko uchylił "Loki"…

Tak po prawdzie to bardziej bym się jarał, gdyby to w "Spider-Man. Uniwersum" pojawił się podstarzały Parker, któremu głos podkładałby Tobey Maguire.

Zamiast tego dostaliśmy w animacji jakiegoś Spider-Mana, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy - wypadł co prawda wraz ze swoim piwnym brzuszkiem przeuroczo, ale zostawił posmak niewykorzystanego potencjału. Jeśli zresztą wierzyć plotkom, pierwotny plan zakładał powrót Tobeya Maguire'a, aby w animacji podkładał głos pod starszą wersję swojej postaci, ale twórcy filmu uznali (może i słusznie…), że odciągnęłoby to uwagę od Milesa Moralesa, czyli gwiazdy "Into the Spider-Verse". Możliwe jednak, że już wtedy trwały prace nad scenariuszem "Spider-Man: No Way Home".

Co się jednak stało, to się nie odstanie: Andrew Garfield i Tobey Maguire są już oficjalnie częścią Marvel Cinematic Universe Multiverse ze wszystkimi tego konsekwencjami, co otwiera scenarzystom następnych filmów i seriali pole do popisu. W dodatku sam fakt, iż wolałbym, aby w filmie o nowym Peterze Parkerze nie pojawili się aktorzy, którzy grali tę postać w poprzednich adaptacjach, nie zmienia tego, że… podczas seansu "Spider-Man: No Way Home" bawiłem się świetnie. Ba, lepiej niż na wszystkich innych filmach o superbohaterach w tym roku!

"Spider-Man: Bez drogi do domu" - opinia o filmie (bez spoilerów)

REKLAMA

Pełną recenzję filmu "Spider-Man: No Way Home" przygotował na łamach Rozrywka.blog mój redakcyjny kolega Rafał Christ, sam chciałem tylko na szybko z siebie wyrzucić, że trzecia część trylogii o Spider-Manie w ramach MCU była, tak jak oczekiwałem, takim "Avengers 4,5". Mamy tutaj wreszcie ten rozmach, a ja po raz pierwszy w ramach 4. fazy Marvela tak naprawdę poczułem, że to jest część większego uniwersum (w czym duża zasługa Doktora Strange'a, który w żaden sposób nie stara się zastąpić Tony'ego Starka w życiu młodego Petera Parkera, czego się fani obawiali).

Po seansie ma się też wreszcie wrażenie, że wydarzenia z obejrzanego właśnie filmu będą wpływały na następny tuzin produkcji kinowych i telewizyjnych. Pod tym względem "Spider-Man: Bez drogi do domu" spełniło wszystkie pokładane w nim nadzieje i przywróciło mi wiarę w filmy Marvel Cinematic Universe, gdyż w ostatnim roku to seriale wyszły na pierwszy plan, a "Czarna Wdowa", "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" oraz "Eternals" pozostawiały uczucie niedosytu. Teraz czuję coś wręcz przeciwnego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA