Użytkownicy Disney+ oglądają bajeczki, a powinni nadrabiać genialną serię sci-fi

Aktorski "Lilo i Stitch" już jest hitem. Po pierwszym weekendzie wyświetlania ma na swoim koncie 341,7 mln dol. To już jest piąty najlepiej zarabiający film tego roku, a przecież dopiero zaczyna podbój światowego box office'u. Po seansie (albo przed) zachwyceni produkcją widzowie chętnie sięgają po oryginalną animację. I jej sequel. I krótki dokument zza kulis wersji live action.

To właśnie 4-minutowe "Lilo i Stitch. Za kulisami filmu" jest obecnie najpopularniejszym tytułem dostępnym w naszym kraju na Disney+. Tuż za nim znalazł się oryginalny "Lilo i Stitch" oraz jego sequel "Mały feler Stitcha", który pełni jednocześnie rolę pilota również dostępnego na platformie serialu. Jakby tego było mało, na dalszych pozycjach zestawienia znajdziemy jeszcze "Leroy i Stitch" oraz "Stitch: Misja". Użytkownicy serwisu obecnie mają więc obsesję na punkcie całego uniwersum opowieści o niesfornym kosmicie.

Ta obsesja zaczęła się już jakiś czas temu, bo animowany "Lilo i Stitch" jeszcze przed premierą aktorskiej wersji wdrapał się na wysokie miejsce zestawienia najpopularniejszych tytułów dostępnych na Disney+. Jak widać, niesforny kosmita rozgościł się na liście na dłużej, ale użytkownicy platformy powinni powoli przerzucać się na serię science fiction, która za chwilę doczeka się nowej odsłony.

Już 6 czerwca na Disney+ zadebiutuje "Predator: Pogromca zabójców". To skierowana do dorosłych widzów animowana antologia opowieści z uniwersum tytułowego kosmicznego łowcy. Składają się na nią trzy opowieści: o kobiecie wikingu, która prowadzi z synem krwawą krucjatę zemsty; ninja z feudalnej Japonii, który toczy krwawy bój o sukcesję ze swoim bratem samurajem i pilocie z czasów II wojny światowej, który bada nadprzyrodzone zagrożenie. Wszyscy oczywiście są wojownikami, ale muszą stawić czoła nowemu rodzajowi przeciwnika. Wiecie, jakiemu.

Niewiele już czasu zostało, aby przed premierą "Pogromcy zabójców" przypomnieć sobie dotychczasowe odsłony "Predatora". Nawet nie licząc okropnych dwóch części "Obcego kontra Predatora" jest ich całkiem sporo. W dodatku wszystkie znajdziecie w jednym miejscu, bo są dostępne na Disney+. Od kultowego filmu akcji z Arnoldem Schwarzeneggerem, który wszystko zapoczątkował, przez jego sequel, aż po prequel sprzed trzech lat.

Trudno znaleźć drugą serię science fiction, która tak bardzo by się redefiniowała. Po ejtisowym akcyjniaku dostaliśmy przezcież "Predatora 2", który rozgrywa się w futurystycznym Los Angeles, gdzie policjant poluje na kosmicznego łowcę, urządzającego sobie krwawe polowanie na ludzi. Potem nadszedł "Predators" z zabójcami z całego świata, walczących z Predatorami na obcej planecie. Był jeszcze (niedoceniony zdaniem autora tego tekstu) pełen humoru reboot z 2018 roku i w końcu doszliśmy do "Prey" - prequela z młodą dziewczyną z plemienia Komanczów, stawiającą czoła kosmicznemu przeciwnikowi.

"Prey" był takim sukcesem komercyjnym i artystycznym, że Disney zdecydował się dalej rozbudowywać franczyzę. Trochę to trwało, ale w tym roku dostaniemy podwójną dawkę "Predatora". Najpierw (przypomnijmy: już w przyszły piątek) pojawi się "Pogromca zabójców", aby rozbudzić nasz apetyt na "Predatora: Strefę zagrożenia", która zadebiutuje w kinach w listopadzie. To co? Wszyscy do śmigłowca... Tfu... Na Disney+ oglądać dotychczasowe odsłony franczyzy?

Więcej o ofercie Disney+ poczytasz na Spider's Web: