Johnny Depp wygrał z Amber Heard, ale ona dalej obstaje przy swoim
To był proces dekady. Po kilku długich tygodniach dobiegł końca. W końcu poznaliśmy wyrok w sprawie Johnny Depp vs. Amber Heard. Zgodnie z oczekiwaniami opinii publicznej wygrał aktor. Obie strony wydały oświadczenia i podczas gdy on jest zadowolony, bo odzyskał dawne życie, ona zapowiada dalszą walkę o swoje prawa.
Johnny Depp twierdzi, że odzyskał już swoje życie. Wygrał bowiem proces o zniesławienie, który wytoczył Amber Heard. Aktorka ma mu zapłacić okrągłą sumkę, za to co napisała w felietonie dla "The Washington Post". Fani gwiazdora "Piratów z Karaibów" zapewne świętują więc równie mocno, co sam zainteresowany.
W czasie, okrzykniętego tak przez media, procesu dekady wyrok opinii publicznej zapadł o wiele wcześniej i był jednoznaczny. Internauci domagali się bowiem sprawiedliwości dla Johnny'ego Deppa. Dzięki decyzji ławy przysięgłych właśnie ją dostali. Amber Heard będzie musiała zapłacić za zniesławienie aktora, chociaż nie tyle ile się on domagał.
Ile Amber Heard ma zapłacić Johnny'emu Deppowi?
Chociaż Johnny Depp domagał się łącznie 50 mln dolarów, ława przysięgłych zarządziła, że Amber Heard musi mu zapłacić tylko część tej kwoty - 10 mln dolarów odszkodowania i 5 mln dolarów zadośćuczynienia. Prawo stanu Virginia ogranicza jednak wysokość zadośćuczynienia do 350 tys. dolarów, więc aktor powinien otrzymać od byłej żony 10 mln i 350 tys. dolarów. Będzie 2 mln mniej.
Amber Heard nie tylko broniła się podczas procesu, ale przeszła też do ataku i złożyła przeciwko Johnny'emu Deppowi kontrpozew. Zażądała 100 mln dolarów za trzy przypadki, kiedy on (a właściwie jego prawnik) ją zniesławił. Tylko w jednym udało jej się udowodnić, że do zniesławienia rzeczywiście doszło. W ramach odszkodowania ma otrzymać od byłego męża 2 mln dolarów.
Jak policzył portal Independent, Amber Heard ma zapłacić Johnny'emu Deppowi 8 mln i 350 tys. dolarów odszkodowania i zadośćuczynienia. Ale cała sprawa nie toczyła się przecież o pieniądze. Stawka była o wiele wyższa. Chodziło przecież o być albo nie być obu stron. Felieton eksmałżonki, który ukazał się w 2018 roku na łamach "The Washington Post" zniszczył bowiem karierę gwiazdorowi "Piratów z Karaibów". Został on poproszony o odejście z serii "Fantastyczne zwierzęta" i ogólnie stał się w Hollywood persona non grata.
Johnny Depp był ofiarą, nie Amber Heard
To była kropla przelewająca czarę goryczy. Chociaż w swoim felietonie Amber Heard nie wymieniła Johnny'ego Deppa z nazwiska, już podczas procesu rozwodowego oskarżała go o stosowanie przemocy. To wtedy zaczęły się problemy aktora, który, jak napisał w oświadczeniu po wydanym wyroku, po sześciu latach odzyskał swoje życie:
Dla Johnny'ego Deppa wszystko zmieniło się po tym jak złożył pozew o zniesławienie przeciwko Amber Heard. To wtedy opinia publiczna zaczęła stawać po jego stronie, a potem coraz mocniej go wspierała. Podczas procesu na jaw wyszły kłamstwa aktorki i internauci uwierzyli, że to on był ofiarą w ich związku. Wspierali go więc, jak tylko mogli.
Fani Johnny'ego Deppa uważnie słuchali aktora i jego prawników. Współczuli mu kiedy opowiadał o tym, jak jego eksmałżonka rzuciła w niego butelką wódki, przez co stracił czubek palca i tworzyli bezlitosne memy, po tym jak mówił o kupie, którą Amber Heard miała zrobić na jego łóżku. Jakby tego było mało, w zeznaniach oskarżonej doszukiwali się cytatów ze słynnych filmów, aby tylko znaleźć kolejne dowody na jej zakłamanie.
Johnny Depp wygrał z Amber Heard
Można spokojnie powiedzieć, że podczas procesu Johnny Depp się odkuł. Ma publiczne wsparcie, a nawet otrzymał pierwszy od kilku lat angaż do roli. To wszystko, jak sam twierdzi, go przytłacza:
Johnny Depp z optymizmem spogląda teraz w przyszłość. Właśnie otwiera się przed nim nowy rozdział jego życia. Wierzy, że wszystko wróci na właściwe tory, a on odzyska dawną pozycję. W odwrotnej sytuacji znalazła się Amber Heard. Opinia publiczna się od niej odwróciła. Jest teraz tam, gdzie jej eksmąż był jeszcze dosłownie chwilę temu. Ciągle jednak obstaje przy swoim.
Amber Heard zawiedziona wyrokiem
Tak jak przez cały proces, Amber Heard utrzymuje, że sprawa miała tak naprawdę na celu zamknąć usta ofiarom przemocy domowej, którzy zdecydowali przeciwstawić się wpływowym agresorom. Jak sama pisze w swoim oświadczeniu, przedstawiła ogrom dowodów na winę Johnny'ego Deppa, ale okazał się on zbyt potężny.
Zawodu, jaki dzisiaj czuję, nie da się opisać słowami. Mam złamane serce, bo góra dowodów nie wystarczyła, aby przeciwstawić się dysproporcjonalnej władzy i wpływom mojego byłego męża. Jestem nawet bardziej zawiedziona tym, co ten wyrok oznacza dla innych kobiet. To cofnięcie nas w czasie, do momentu, kiedy kobiety, które podniosły głos mogły być publicznie obrażane i poniżane. Przemoc wobec kobiet znowu nie jest traktowana na poważnie
- napisała Amber Heard w swoim oświadczeniu.
Amber Heard mogła być pewna zwycięstwa, bo już raz z Johnnym Deppem wygrała. Chodzi o proces o zniesławienie, który aktor wytoczył tabloidowi "The Sun". Brytyjski sąd uznał wtedy, że oskarżenie gwiazdora o kilkanaście ataków na byłą małżonkę podczas ich związku wcale nie było pomówieniem. Od tamtej pory wszelkie apelacje były z miejsca odrzucane.
To nie koniec procesu Depp vs. Heard
Dla Amber Heard wydany wyrok jest atakiem na jej wolność słowa. Tak ona i jej obrońcy przekonywali podczas rozprawy. Aktorka w oświadczeniu wciąż utrzymuje, że odebrano jej możliwość swobodnej wypowiedzi:
Obstając twardo przy swoim, Amber Heard zamierza dalej walczyć o swoje prawa. Emocje po wydaniu wyroku jeszcze nie opadły, a ona już zapowiedziała, że będzie składać apelację. Tym samym ta telenowela jeszcze się nie skończyła. Niedługo może wręcz zacząć się od początku.