Na Netfliksa zmierza dreszczowiec, dla którego zarwiecie nockę. To pierwsza taka rola Roberta De Niro

Netflix nie lubi marnować czasu, dlatego 2025 rok ledwo się rozpoczął, a platforma od razu wyciągnęła ciężkie działa. Dostaliśmy dwa polskie seriale - "Wzgórze psów" i "Kibic" - a w międzyczasie pojawiły się kontynuacje "Nocnego agenta" i "Zwerbowanego", dwóch wielkich hitów serwisu. Usługa tempa nie zwalnia i w lutym też ciągle atakuje nas kolejnymi godnymi uwagi tytułami. Atakuje - dodajmy - pierwsza, atakuje mocno, bez litości.

W mijającym tygodniu dostaliśmy ostatnią odsłonę finałowego sezonu "Cobra Kai", a na rozgrzewkę przed tym ostatecznym pożegnaniem z karatekami na Netfliksie pojawił się jeszcze animowany "Wiedźmin: Syreny z głębin" i dokumentalny "Helikopter w ogniu". Było więc bardzo gorąco, prawda? Teraz platforma zamierza podgrzać atmosferę jeszcze bardziej. I wystarczy jej do tego jeden tytuł. Nawet nie kłamcie, że nie zamierzacie go oglądać.

"Dzień zero" wzbudza wielkie emocje już od swoich pierwszych zapowiedzi. I nie chodzi tylko o fabułę, której opis brzmi bardzo intrygująco. W tym politycznym dreszczowcu były prezydent USA zostaje wezwany z emerytury, żeby znaleźć źródło koszmarnego w skutkach cyberataku. W trakcie śledztwa oczywiście odkrywa rozległą sieć kłamstw i spisków, aby użytkownicy Netfliksa nie mogli się od serialu oderwać. Wygląda na to, że będziemy zarywać nockę, aby produkcję obejrzeć za jednym zamachem. Rozrywkę na najwyższym poziomie gwarantuje przecież już samo nazwisko Roberta De Niro w obsadzie.

Robert De Niro idzie w ślady Sylvestra Stallone'a ("Tulsa King"), Arnolda Schwarzeneggera ("FUBAR") czy Harrisona Forda ("1923"), którzy jeszcze do niedawna stronili od grywania w serialach. Fakt, już jakieś doświadczenie w tym formacie ma, bo wystąpił przecież w "Nic". Mogliśmy tam posłuchać jego głosu, gdyż pełnił rolę narratora opowieści. Na ekranie gościł jednak tylko przez krótką chwilę. W "Dniu zero" nie pozostawi po sobie takiego niedosytu. W końcu wciela się w głównego bohatera.

Nawet jeśli to pierwsza tak duża rola Roberta De Niro w serialu, aktor na pewno wychodzi z tego wyzwania obronną ręką. W końcu to klasa sama w sobie. Netflix zdaje sobie sprawę, że rozgrzeje was do czerwoności, dlatego da wam dłuższą chwilę na ochłonięcie. "Dzień zero" pojawi się na platformie w przyszły czwartek, a potem... według oficjalnej rozpiski premier serwisu, kolejna nowość zadebiutuje w usłudze dopiero w kolejnym tygodniu, 25 lutego. Tak, nawet żadnego z tytułów na licencji nie należy się spodziewać. Ale to tylko teoria.

Netflix lubi zaskakiwać swoich użytkowników i dodawać kolejne tytuły bez żadnych zapowiedzi. Albo zapowiedziane tak dawno temu, że nikt już daty ich premiery nie pamięta (tak było ostatnio z "Asurą"). Tym samym po obejrzeniu "Dnia zero" użytkownicy platformy powinni uzbroić się w cierpliwość, ale jednocześnie pozostać czujnymi i spodziewać się niespodziewanego.

Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web: