REKLAMA

Sapkowski, CD Projekt RED czy Netflix - komu wolicie powierzyć przyszłość uniwersum „Wiedźmina”?

Fani „Wiedźmina” zdecydowanie będą wspominać po latach koniec 2019 roku. Ogromna większość z nich z entuzjazmem przyjęła 1. sezon serialu Netfliksa, a dobrych wieści było jeszcze więcej. Bardzo możliwe, że w bliżej nieokreślonej przyszłości doczekamy się kolejnych dzieł z Geraltem z Rivii w roli głównej. Tylko kto będzie za nie odpowiadać?

wiedźmin serial książki gry
REKLAMA
REKLAMA

Serial „Wiedźmin” wywołał długie dyskusje i niemało sporów wśród widzów z całego świata i można się spodziewać, że większość z nich będzie się jeszcze toczyła przez kilka tygodni. Siłą rzeczy z czasem ogień w fandomie jednak zagaśnie i znowu zacznie się niecierpliwy czas oczekiwania na kolejną produkcję z Białym Wilkiem na plakacie lub okładce. Rzecz w tym, że możliwości związane z dalszym rozwojem uniwersum „Wiedźmina” są jednocześnie znacznie szersze, niż jeszcze kilka tygodni temu i bardzo zawężone.

Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że Netflix już oficjalnie przedłużył swój serial o kolejny sezon. Nowy okres zdjęciowy do „Wiedźmina” zacznie się w lutym 2020 roku. W zależności od jego długości i stopnia skomplikowania (a fabuła w 2. serii ma być znacznie bardziej liniowa), oznacza to premierę pod koniec następnego lub w pierwszej połowie 2021 roku. Na dalszą część przygód Geralta, Yennefer i Ciri przyjdzie więc nam trochę poczekać, ale będzie to dla większości czas spędzony raczej w dobrym nastroju. Serwis We Got This Covered na bazie nieoficjalnego źródła podaje ponadto, że Netflix dał już zielone światło na 3. odsłonę, ale do tej informacji lepiej podchodzić z pewnym sceptycyzmem. I to pomimo olbrzymiego sukcesu, jakim jest liczba pozytywnych ocen w serwisach IMDb czy Rotten Tomatoes.

Kontynuacja serialu „Wiedźmin” to jednak tylko jedna z możliwych produkcji zanurzonych w tym świecie.

Zaledwie dzień po oficjalnej premierze dzieła Netfliksa, media poinformowały o zawarciu porozumienia między Andrzejem Sapkowskim i firmą CD Projekt. Nie znamy dokładnych szczegółów tej umowy, ale kilka istotnych faktów zostało ujawnionych. Wiadomo choćby, że dotyczy ona nie tylko wynagrodzenia za dotychczasowe produkcje w uniwersum Białego Wilka, ale też możliwość dalszego eksploatowania marki. Konkretnie chodzi o wykorzystywanie marki „Wiedźmina” w obszarze gier wideo, komiksów, gier fabularnych oraz merchandisingu.

Powyższą informację można traktować w dwojaki sposób. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podważa jakości gier „Wiedźmin”, „Wiedźmin 2: Zabójcy królów” oraz „Wiedźmin 3: Dziki Gon” (choć jednocześnie polskim fanom często trudno zachować w ich przypadku obiektywizm). To naprawdę świetne gry cRPG, których sukces był jak najbardziej zasłużony. Nie wszystkie wiedźmińskie produkcje sygnowane znakiem CD Projekt RED mogą się jednak pochwalić podobnie wysokimi recenzjami.

Związane ze znaną z 3. części grą karcianą produkcje „Wojna krwi: Wiedźmińskie opowieści” oraz mobilny „Gwint” doczekały się dosyć ciepłego przyjęcia, ale już komiksy powiązane z grami raczej zawodziły. Ostatni tom zatytułowany „Wiedźmin. Córka płomienia” dobitnie pokazał, że konieczność dopasowywania się do istniejącej fabuły zdecydowanie ciąży dziełom wydawanym przez wydawnictwo Dark Horse (a u nas przez Egmont Polska). Również powiązane z grami wideo przygodowe karcianki miały swoje wzloty i upadki.

Netflix z kolei na przykładzie „Stranger Things” pokazał, że zależy mu na rozwijaniu swoich najsilniejszych marek.

Wydany niedawno komiks „Stanger Things. Szóstka” to tylko jedno z wielu dzieł z tego uniwersum, które trafiło na sklepowe półki w ciągu ostatniego półtora roku. Na liście znalazły się powieści, historie obrazkowe, a nawet klocki LEGO. Gdyby nie bankructwo Telltale Games, fani serialu zapewne już dawno cieszyliby się interaktywną produkcją z segmentu AAA. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że podobne działania Netflix planuje również dla innych swoich flagowych produkcji. A jak informuje portal Business Insider, „Wiedźmin” od momentu swojej premiery był trzecim najbardziej wyszukiwanym, oglądanym i dyskutowanym serialem w USA (za „The Mandalorian” i właśnie „Stranger Things” - dane Parrot Analytics).

Jeśli jednak prawa CD Projekt RED do gier, komiksów i merchandisingu z „Wiedźmina” zostały udzielone na wyłączność (a to najbardziej prawdopodobna opcja), to Netflix nie będzie mógł szerzej skorzystać z szans oferowanych przez swój własny serial. A to niedobra informacja dla fanów Geralta z Rivii. Oczywiście istnieje kilka możliwych wyjść z tej sytuacji. Być może w umowach Andrzeja Sapkowskiego z serwisem VOD i polskim wydawcą gier zawarto wyjątek dotyczący wszelkich produkcji powiązanych z serialem. To możliwe. Istnieje też szansa, że wszystkie podmioty (doskonale zdając sobie sprawę z tego, że popularność każdego z dzieł napędza sprzedaż pozostałych) będą w stanie się dogadać. Komiksy „Stranger Things” i „Wiedźmina” są w końcu publikowane przez to samo amerykańskie wydawnictwo.

Netflix czy CD Projekt RED? Decyzja, kto będzie w najbliższych latach siedzieć za sterami uniwersum „Wiedźmina”, ma kolosalne znaczenie dla przyszłości marki.

Współzależność od dzieła, na które nie ma się wpływu w szerszej perspektywie nie jest bowiem sytuacją idealną. Na ten moment Geralt z gier i Geralt z serialu działają ramię w ramię nad medialnością marki. Ale w przełożeniu na ciężko zarobione dolary różnica między posiadaniem praw do poszerzania uniwersum, a brakiem takiej władzy może zdecydować o dalszym inwestowaniu w produkt. Nie wspominając o tym, że z czasem w fandomie porobią się grupki zwolenników książek, gier czy serialu. To nieuniknione, że dojdzie między nimi do konfliktów. Już teraz fani produkcji CD Projekt RED mogą mieć do Netfliksa pretensje np. o zrujnowanie postaci Triss Merigold.

REKLAMA

A przecież w tym wszystkim nie wolno zapominać o Andrzeju Sapkowskim. Twórca sagi o wiedźminie nie musi dalej pisać historii Kontynentu z powodu pieniędzy. Już sama premiera serialu znacząco wpłynęła na sprzedaż jego książek. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby taka postać jak Sapkowski miała sobie odmówić jakiegokolwiek wpływu na przyszłość „Wiedźmina”. Dlatego wbrew pozorom jego niejasne zapowiedzi dotyczące prequela lub sidequela serii należy brać jak najbardziej na poważnie.

Na najbardziej podstawowym poziomie wszystko to powinno cieszyć fanów Geralta, Jaskra i reszty bohaterów. Mamy absolutną pewność, że w najbliższych latach będzie o nich jeszcze nieraz głośno. Bo przecież oprócz kolejnych sezonów serialu, możliwego spin-offa od oryginalnego pisarza, wciąż czekamy na dodatkowe wieści dotyczące „Wiedźmina 4” od polskiego studia. Jednocześnie siła wiedźmińskiej marki jest na tyle duża, że wszyscy jej właściciele do pewnego stopnia ze sobą rywalizują. W końcu to dwie duże korporacje i znany z upartości pisarz. Andrzej Sapkowski zgodnie ze swoimi słowami nie wpływał na kształt serialu, a graczy nie szanuje szczególnie mocno, ale jak można ocenić na podstawie dotychczasowych informacji, zapewne ostro negocjował w obu przypadkach. A w przyszłości wszystkie trzy strony niejednokrotnie będą chciały postawić na swoim.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA