REKLAMA

Oscarowy film wleciał właśnie na Max. To mój ulubiony film z ostatnich lat

„Wszystko wszędzie naraz” wleciało właśnie do serwisu Max. Film w reżyserii Dana Kwana, Daniela Scheinerta był co prawda wcześniej dostępny w Polsce, ale każda okazja jest dobra, żeby przypomnieć, jak wspaniały jest to tytuł.

wszystko wszedzie naraz max
REKLAMA

Evelyn Wang i jej męża Waymonda poznajemy w trakcie prozaicznych czynności. Pracują, jedzą, rozliczają podatki – zwykła rodzina, która próbuje utrzymać się na powierzchni, czyli, mówiąc wulgarnie, po prostu zarobić. Jednocześnie wszystko, co robi Evelyn, w napięciu, jest zabiegana, poddenerwowana i chyba nieszczęśliwa. Swoje emocje wyładowuje na najbliższych, zwłaszcza na córce.

Właściwa akcja zaczyna się, gdy w środku wizyty w urzędzie pojawia się jej mąż, a w zasadzie jedna z wersji jej męża z równoległej rzeczywiści. Mówi jej, że jest niezbędna, żeby uratować świat, a w zasadzie… multiwersum.

REKLAMA

Wszystko wszędzie naraz od dzisiaj w Max

„Wszystko wszędzie naraz” okazuje się być pozbawionym hamulców filmem akcji, w którym sceny walki są równie efektowne, co kuriozalne, a humor równie ważny, co stawka, o jaką idzie gra. To film łączący ze sobą sprzeczności, bo na pozór produkcja skupia się na zinfantylizowanych do granic możliwości wątkach science fiction, parodiuje je, wyśmiewa i bawi się nimi, jakby miało nie być końca. Z drugiej strony, już poważniej, traktuje swoich bohaterów.

Wszystko wszędzie naraz w Max

Film Dana Kwana jest bowiem przede wszystkim opowieścią o wyborach, przed jakimi w ciągu swojego życia stają ludzie i gdzie one prowadzą. Evelyn może przejrzeć się w alternatywnych wersjach swojego życia i zobaczyć wszystkie zwrotne punkty, gdy jedna decyzja zdeterminowała jej dalsze losy. Rodzi się w niej więc naturalne napięcie między nią samą z początku filmu – zmęczoną, nerwową i niezadowoloną, a jej innymi wariantami, które, cóż, na pierwszy rzut oka mają znacznie lepsze życia.

Dla mnie jednak najbardziej poruszający okazał się wątek relacji matki i córki. Mówi on mniej więcej o tym, jak rozchodzą się czasem drogi rodziców i dzieci. Jest to wątek zaskakująco zgłębiony i choć bardzo humorystyczny, to nie odbiera mu to ani trochę smutnej powagi.

Nie jest to może oryginalny wniosek, ale „Wszystko wszędzie naraz” pokazało, że MCU śpi w nogach.

REKLAMA

Motyw multiwersum służy tu bowiem jako wehikuł do opowiedzenia świetnie zniuansowanej psychologicznie historii. Choć idea multiwersum jest od kilku dobrych lat eksploatowana przez franczyzę Disneya, to niestety najczęściej służy ona przywracania do bohaterów, na których można zarobić („Deadpool vs. Wolverine”), podnoszenia stawki („Loki”) czy korzystania z wytrychów fabularnych (finał potyczki z Thanosem).

Jeśli moja pisanina was nie przekonała, to przypomnę, że film zdobył 7 Oscarów, w tym ten za Najlepszy film.

SPRAWDŹ OFERTĘ
Max
Film obejrzycie tutaj:
Max
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA