Godzilla - najbardziej znane kaiju na świecie, ikona japońskiej kinematografii, za trzy dni pojawi się na ekranach polskich kin w nowym filmie, prosto z USA. Fani zielonego jaszczura już teraz pewnie zaciskają kciuki w obawie, że amerykańska wytwórnia Legendary Pictures może zniszczyć obraz ich ulubionego potwora. Trudno dziwić się takim postawom, Godzilla przez 60 lat zyskała status gwiazdy (z miejscem na Hollywodzkiej Alei Sław), a jej „kult” trwa do dzisiaj. Zanim jednak wybierzecie się na japońskiego stwora w amerykańskiej wersji (CGI), zobaczcie jak to wyglądało ponad 60 lat temu, kiedy facet w ciężkim stroju deptał miniaturowe budowle.
Narodziny potwora
Przez dekady historii Godzilli i produkcji filmów z nią związanych, będziemy wspólnie przedzierać się w jutrzejszym tekście, grzechem jednak byłoby nie przypomnieć krótko, skąd nasz jaszczur się wziął. O ile przeszłość aktorska Godzilli jest dosyć jasna, o tyle jej fikcyjne pochodzenie może sprawiać już ciut więcej kłopotu. W zasadzie, pochodzenie Godzilli można wyjaśnić na trzy sposoby:
- Godzilla jest przedstawicielem wymarłej rasy, która żyła na Ziemi, gdy ta dopiero się formowała, a na jej powierzchni aktywność wulkanów była wzmożona. Ewolucyjna zdolność do pochłaniania bardzo wysokich temperatur i promieniowania, umożliwiła Godzilli przetrwanie. Po wybuchu bomb atomowych, Godzilla ewoluowała i zyskała nowe moce (jak chociażby zianie radioaktywnych promieniem).
- Godzilla jest krzyżówką tyranozaura i stegozaura, która przetrwała zamrożona, dopóki nie ubodziły jej testy bomb atomowych.
- Godzilla jest gatunkiem dinozarua (Godzillasaurus), który przetrwał do współczesnych czasów, ale został zmutowany przez promieniowanie wytworzone przez wybuch bomb atomowych.
Początki kariery Godzilli
Pomysł na Godzillę zrodził się w głowie Tomoyuki Tanaki (producenta z japońskiej wytwórni Toho), który musiał na szybko wymyślić film, po tym jak jego wcześniejszy projekt został wstrzymany (dzięki japońskiej władzy). Toho potrzebowało na szybko filmu, który by się sprzedał. Na pomoc Tanace przyszedł reżyser Ishiro Honda oraz spec od efektów specjalnych Eiji Tsuburaya (twórca wyglądu Godzilli i Ultramana, widoczny na grafice poniżej wraz z Hondą). Film miał traktować o zagrożeniu płynącym z użycia bomb atomowych (pstryczek w nos Amerykanom) i faktycznie, ton pierwszego filmu z Godzillą w roli głównej był całkiem poważny, scena zdeptania wdowy po żołnierzu oraz jej dzieci chyba najlepiej o tym świadczy. Toho chciało również wykorzystać popularność filmów z potworami, więc wzorowało się na słynnej produkcji „Bestia z głębokości 20,000 sążni” z 1953 roku. Potwór z amerykańskiego filmu, był także protoplastą Godzilli oraz Gamery (kaiju, ikona konkurencyjnej japońskiej wytworni Daiei).
W związku z tym, że produkcja musiała być „na już”, metoda poklatkowa musiała zostać zastąpiona znaczniej tańszym i szybszym sposobem „animacji” – człowiekiem w stroju Godzilli. Skoro temat i metodyka pracy zostały wybrane, pozostało jeszcze nazwanie bohatera filmu, a z tym wiąże się całkiem ciekawa historia. Nazwa naszego potwora, wzięła się od pokaźnych rozmiarów pracownika Toho, którego załoga nazywała „wielkim jak goryl, prawie tak wielkim jak wieloryb”. Połączenie japońskiego „kujira” (wieloryb) i angielskiego „gorilla” dało początek nazwie „Gojira”, które wymawia się „godzyla”, a u nas „godzilla”.
Wielkie stopy na szelkach
Prace nad filmem musiały zacząć się szybko, na szczęście Honda, reżyser „Godzilla – King Of the Monsters”, był w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ sceny z udziałem aktorów mogłyby być kręcone niezależnie od tych, z efektami specjalnymi. Ta niezależność Hondy spowodowała, że reżyser przy instruowaniu aktorów, nie wiedział jeszcze, jak potwór będzie wyglądać. Nad tym problemem pracował dział modeli, który dopiero przy trzecim podejściu, zyskał akceptację Tanaki. Pierwszy model miał łuskowatą, rybią skórę i kolce idące wzdłuż grzbietu. Pomysł z łuskami nie spodobał się producentowi Toho, który kazał zostawić tylko kolce. Przy drugiej próbie, potwór zyskał duże okrągłe wyrostki, ale i te nie spodobały się Tanace. Dopiero trzecie podejście zaowocowało stworzeniem aligatoropodobnego monstrum, z mniejszymi wypustkami na skórze .
Po dopracowaniu szczegółów modelu, przyszedł czas na kręcenie filmu i stawienie czoła pierwszym kłopotom. Jak wspomniałem wcześniej, animacja poklatkowa, która doskonale zdawała egzamin przy produkcji np. "King Konga" (1933), była zbyt czasochłonna i kosztowna dla "Godzilli". Odpowiedzią na ten problem było zbudowanie makiety, z bardzo dobrze odwzorowanymi modelami oraz stworzenie stroju potwora, z człowiekiem w środku, co – jak się okazało – nie było takie proste. Strój Godzilli (stworzony za pomocą form, wypełnionych lateksem) ważył ponad 90 kg, a otworki na oczy (umiejscowione w szyi potwora) były niewielkie i bardzo mało można było przez nie zobaczyć. Aktor przynajmniej nie musiał trudzić się otwieraniem paszczy, która poruszana była za pomocą zdalnie sterowanego mechanizmu. Warto wspomnieć, że do roli kaiju, nie zatrudniono jednego, a dwóch aktorów, tzn. Haruo Nakajima (który wystąpił także w roli reportera) oraz Katsumi Tezuka.
Film, aby wyglądał bardziej realistycznie (np. sceny niszczenia budowli), musiał być kręcony z większą niż normalnie szybkością, a to wymagało użycia więcej światła na planie, co z kolei prowadziło do nagrzewania się kostiumu do temperatury rzędu 49 0C. Łatwo się domyślić, że praca w takich warunkach nie należała do najprzyjemniejszych, a w związku z tym, sceny były kręcone nie dłużej niż kilka minut. Efektem tak ciężkich warunków na planie, była ociężałość bestii, a więc jej słynne ruchy „malutkimi” kończynami, które niszczyły wszystko wokół. Więcej o stroju Godzilli dowiecie się z filmiku poniżej.
Tokyo z papieru
Aby Godzilla miała co niszczyć, najpierw trzeba było to wszystko zbudować. Za ten proces odpowiedzialny był słynny twórca efektów specjalnych, Eiji Tsuburaya. Tsuburaya, krótko po tym jak dołączył do Toho, pracował dla japońskiego rządu w okresie II WŚ. W związku z tym, że Japonia nie wysyłała zbyt wielu kamerzystów na tereny objętych działaniami wojennymi, a materiał do propagandowych filmów był potrzebny, tworzono więc specjalne makiety do rekonstruowania walk. Filmy, stworzone dzięki pomocy Tsuburayi, były na tyle przekonujące, że Amerykanie oglądający odtworzenie walk o Pearl Harbor, myśleli, że oglądają prawdziwy materiał. Można było zatem spodziewać się, że Tsuburaya da z siebie wszystko na planie Godzilli, i tak też się stało. Makiety budynków zawierały w sobie wewnętrzne ściany i podłogi, a samochody i autobusy wykonane były z ręcznie formowanego metalu, wszystko po to, aby zniszczenia dokonane przez potwora wyglądały jak najbardziej realistycznie.
Ryk potwora
Na koniec pozostała jeszcze kwestia słynnego ryku Godzilli, który przez długi okres czasu pozostawał tajemnicą wytwórni Toho. Obecnie, każdy fan Godzilli już wie, że przerażający odgłos potwora, stworzony został przez Akirę Ifukubę, który po prostu pocierał gumową rękawicą (nasączoną żywicą) struny kontrabasu. Zanim jednak ten zabieg zastosowano, próbowano wielu odgłosów zwierząt: ryków, skowytów, odtwarzanych od tyłu, łączonych w jeden dźwięk - żaden z nich jednak nie pasował.
Jaki był końcowy efekt prac Tsuburayi oraz Hondy, możecie przekonać się oglądając poniższy zwiastun.
Wygląd Godzilli przez lata
Oglądjać filmy z Godzillą, od 1954 roku aż do teraz, łatwo zauważyć, że wygląd potwora ulegał ciągłej zmianie. Godzilla przez dekady rosła, przybierała na wadze oraz zyskiwała nowe moce. Ewolucję w wyglądzie Godzilli możecie podziwiać na filmie poniżej, natomiast infografika serwisu Mashable, pomoże wam wyobrazić sobie ogrom tego kaiju i jego zwiększanie masy. Z matematycznej strony wygląda to tak, że stara Godzilla miała 50 m wzrostu, natomiast nowa ma już… 106 metrów.
Jeżeli jesteście spragnieni jeszcze większej ilości informacji o Godzilli, polecam serię „Godzillathon” autorstwa Jamesa Ralfe’a, słynnego The Angry Video Game Nerd.