REKLAMA

Alan Moore powiedział, gdzie ma kino superbohaterskie i z czym kojarzy mu się "Powrót Mrocznego Rycerza"

Alan Moore, człowiek uważany powszechnie za jednego z najwybitniejszych komiksowych scenarzystów anglojęzycznych w historii, nie przyjmuje już honorariów od DC Comics - poprosił, by należne mu pieniądze spływały na konto Black Lives Matter. Skomentował też kondycję współczesnego komiksu (porównując dzieło Franka Millera do kultywujących rasowe stereotypy i gloryfikujących Ku Klux Klan "Narodzin narodu") i superbohaterskie kino - w typowy dla siebie sposób.

alan moore komiksy dc krytyka tantiemy black lives matter filmy seriale
REKLAMA

Alan Moore to autor ikonicznych komiksów - "Strażnicy", "V jak Vendetta", "Liga Niezwykłych Dżentelmenów" czy "Batman: Zabójczy żart" to tylko część kultowych tytułów z jego portfolio. Brytyjczyk pożegnał się z branżą już kilka lat temu, od tamtej pory komentując regularnie jej kondycję.
W najnowszym wywiadzie dla "The Telegraph" opowiedział m.in. o zmianie swojego spojrzenia na współczesny komiks, rezygnacji z wystąpień publicznych i kwestiach finansowych.

Rozmawiając o swoich własnych dziełach, które doczekały się ekranizacji, artysta - który od dawna nie zgadza się na umieszczanie swojego nazwiska na planszach otwierających lub zamykających te adaptacje (zresztą: Moore odnosił się krytycznie właściwie do każdej z nich) - wyjawił, że przestał dzielić się tantiemami ze scenarzystami. Przypomnę, że do tej pory rozdzielał swoje filmowe i telewizyjne honoraria między filmowych scenarzystów i innych twórców. Od wielu lat ma jednak żal do DC, co łączy się zresztą z krytycznym stosunkiem względem kina komiksowego.

REKLAMA

Nie chcę już, żeby dzielili się z nimi tymi pieniędzmi. Nie sądzę, by w przypadku ostatnich filmów scenariusze faktycznie trzymały się tego, co uważałem za swój pierwotny zamysł. Poprosiłem więc DC Comics o przesłanie wszystkich pieniędzy z przyszłych seriali i filmów na rzecz Black Lives Matter.

Na łamach Spider's Web piszemy o Alanie Moorze i DC od lat:

Alan Moore o Powrocie Mrocznego Rycerza

Później artysta wspomniał, że nie interesują go pieniądze - ceni sobie swoje nieśpieszne życie w angielskim Northampton. Dodał też, że częściowo zrezygnował z wystąpień publicznych na rzecz spokojniejszego życia pisarza gdy odkrył, że na konwentach komiksowych "ludzie patrzą się na niego tak, jak gdyby doświadczali religijnego przeżycia, a nie po prostu prowadzili z nim normalną konwersację". Doszedł przy okazji do wniosku, iż to, co kiedyś fascynowało go w komiksach, przestało istnieć - a przy okazji skrytykował wizję Franka Millera:

Teraz nazywa się je "powieściami graficznymi", co brzmi bardzo poważnie i można sobie za nie więcej policzyć. Niewinne i pomysłowe, pełne wyobraźni komiksy superbohaterskie z lat 40., 50. i 60. są recyklingowane dla współczesnej publiczności, jakby były materiałem dla dorosłych.

[Powrót Mrocznego Rycerza] to dość faszystowska wizja. Pomysł pokazania jednego człowieka, być może na koniu, który mógłby uporządkować cały ten bałagan - to za bardzo kojarzy się z "Narodzinami narodu". 

Alan Moore
REKLAMA

Krytykując branżę komiksową odniósł się też do kierunku, który obrała i złej interpretacji własnych dzieł (to ostatnie jest zresztą dość powszechnym zjawiskiem):

Nie chciałem, aby eksperymenty, które przeprowadzałem w swoich komiksach, zostały przyjęte jako wzorzec, którym powinna kierować się cała branża. Kiedy pisałem "Strażników" nie twierdziłem, że mroczne, psychopatyczne postacie są w porządku, a wydaje mi się, że takie przesłanie obowiązuje w branży od jakichś 20 lat. (...)

Fantasy obecnie sprowadza się wyłącznie do przedstawiania wojowników, smoków i - z jakiegoś powodu - krasnoludów. Fantasy nie ma żadnych ograniczeń, więc to trochę kiepskie ciągle uderzać w ten sam dźwięk na fortepianie. Miejmy fantastyczne wizje, których nikt wcześniej nie widział

- podsumował Moore.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA