To miał być hit science fiction od Netfliksa. Jednak serial nigdy nie ujrzy światła dziennego. Dlaczego?
Słyszeliście o serialu "White Horse" później przemianowanym na "Conquest"? Nie? No cóż, jego historia zaczęła się jakieś pięć lat temu. Produkcja Netfliksa do tej pory jednak nie powstała. Dlaczego?
Dzisiaj, kiedy platformy streamingowe wszędzie szukają oszczędności, wydaje się to nieprawdopodobne, ale jeszcze pięć lat temu Netflix wydawał pieniądze bez opamiętania. Wszystko po to, żeby dostarczać swoim użytkownikom jak najwięcej treści. Dlatego zaufał reżyserowi z marnym dorobkiem. Carl Erik Rinsch ma w swojej filmografii jedynie "47 roninów", których nie uratowała nawet obecność Keanu Reevesa w obsadzie. Produkcja była jedną z największych klap finansowych 2013 roku. Mimo to serwis zatrudnił twórcę, aby dostarczył serial science fiction. Ba, zgodził się nawet oddać mu final cut, czyli decyzyjność w kwestii ostatecznego kształtu tytułu.
Początkowo "Conquest" miało być 13-odcinkowym serialem za 44 mln. W marcu 2020 roku reżyser poprosił jednak o dodatkowe 11 mln. Netflix obdarował go tymi pieniędzmi, udowadniając nadzieje, jakie pokłada w projekcie. Do dzisiaj jednak nie dostał ani jednego epizodu. Co więc się stało z budżetem? Tej historii nie wymyśliliby nawet najlepsi scenarzyści.
Więcej o produkcjach sci fi Netfliksa poczytasz na Spider's Web:
- Nowy thriller science fiction Netfliksa wciąga od pierwszych minut. A potem pokazuje widzom środkowy palec
- "Rebel Moon" dostanie wersję reżyserską. Tak, ten film Netfliksa, którego jeszcze nie ma
- Czekałem na tę nową komedię sci-fi Netfliksa - i nie zawiodłem się. To jeden z najlepszych filmów platformy w tym roku
Netflix - co stało się z serialem science fiction?
Rinsch zainwestował 10,5 mln dolarów w akcje na giełdzie. Stracił na tym 5,9 mln. Następnie postanowił 4 mln dolarów wydać na kryptowaluty. Całkiem mu się to opłaciło, bo w tym wypadku zamienił je na 27 mln funtów. I wtedy rozpoczęło się zakupowe szaleństwo. Reżyser zaczął pieniądze wydawać na sportowe auta i inne luksusowe dobra.
Prawdopodobnie nigdy byśmy o tym nie usłyszeli, gdyby nie sprawa rozwodowa Rinscha. Jak podaje The New York Times, małżonka reżysera zatrudniła księgowego, aby sprawdził jego majątek. A ten odkrył, że mężczyzna nie oddał Netfliksowi żadnego odcinka serialu, ale za to kupił sobie nowiuśkie Ferrari i pięć Rolls Royce'ów.
Chociaż firma zapewniła fundusze i wsparcie dla serialu Rinscha, po dłuższym czasie i sporym wysiłku, na jaw wyszło, że pan Rinsch nigdy nie skończy projektu, który zgodził się zrealizować
- twierdzi przedstawiciel Netfliksa, Thomas Cherian.
Przedstawiciel Netfliksa potwierdził, że platforma nie zamierza kontynuować prac nad serialem. Z inicjatywy reżysera serwis podpisał z nim poufny arbitraż. Teraz Rinsch twierdzi, że za złamanie umowy firma jest mu winna 14 mln dolarów. Sam jednak nie komentuje całej sprawy.
Według doniesień Rinsch swego czasu umieścił relację na Instagramie, w której przewidywał reakcję opinii publicznej. "Będą twierdzić, że w jakiś sposób straciłem rozum... (Spoiler alert)... nie straciłem". Potem jednak skasował swoje konto w mediach społecznościowych.