Gorące lipcowe słońce nas roztapia i wszystkim w głowie tylko grille i spotkania ze znajomymi pod chmurką. Nikt nawet nie myśli o Bożym Narodzeniu, a tymczasem na SkyShowtime pojawił się Mikołaj. W dodatku taki twardy, bo "Dzika noc" to przecież wypełniony akcją i trzymający w napięciu thriller.
Wiecie, ile rocznie powstaje filmów świątecznych? Ich liczba dobija do dwóch setek. Twórcy realizują je cały rok, aby nas nimi atakować w okresie Bożego Narodzenia. Większość z nich to tandetne komedie romantyczne, w których bohaterowie na własnej skórze doznają magii świąt. Ach, oglądamy je, chociaż i tak od początku doskonale zdajemy sobie sprawę, dokąd zmierza fabuła. Nie wszystkie jednak są na jedno kopyto. Czasami potrafią nas zaskoczyć, bo na przykład Mikołaj zamiast rozdawać prezenty i nakierowywać ludzi ku sobie, zaczyna kopać tyłki. Tak właśnie dzieje się w "Dzikiej nocy".
W "Dzikiej nocy" Mikołaj wcale święty nie jest. W końcu wciela się w niego znany ze "Stranger Things" David Harbour. To on z długą siwą brodą i w czerwonym kubraczku stawia czoła grupie najemników w domu pewnych bogaczy. Szykujcie się na krwawą jatkę, bo główny bohater nikomu nie przepuszcza i wykorzystuje wszystko, co akurat wpadnie mu w ręce, aby rozprawić się z przeciwnikami. Świąteczne ozdoby stają się więc śmiercionośnymi narzędziami.
Czytaj także:
Dzika noc - świąteczny thriller w sam raz na lipiec
Twórcy nie uznają żadnego sacrum, o czym przekonacie się już w pierwszej scenie, kiedy to podczas podróży swoim magicznym zaprzęgiem, Mikołajowi przyjdzie zwrócić nadwyżkę wypitego alkoholu prosto na zachwycającą się nim właścicielkę baru. Bo Tommy Wirkola bawi się tu bożonarodzeniową ikonografią, w dalszej części produkcji podporządkowując ją krwawej akcji. To jest właśnie w "Dzikiej nocy" najciekawsze. Wszystko, co w innych filmach twórcy wykorzystują, aby oddać rodzinną i ciepłą atmosferę świąt, tutaj przemienia się w narzędzie totalnej destrukcji. Po seansie nigdy już nie spojrzycie na dziadki do orzechów tak samo. W końcu na ekranie jeden z nich staje się narzędziem tortur. Tak, złole chcą nim uciąć przyrodzenie jednemu z bohaterów.
"Dzika noc" miewa słabsze momenty, ale można na nie z łatwością przymknąć oko. Nikt tu bowiem nie ukrywa, że chodzi tylko o rozpierduchę, dlatego przynudzanie twórcy wynagradzają z nawiązką, podczas licznych scen akcji. Tommy Wirkola potrafi przecież docisnąć pedał gazu do dechy, co pokazał już w dwóch częściach "Zombie SS". Tutaj też wszystko opływa smoliście czarnym humorem, więc ubawicie, jak na rozpakowywaniu prezentów spod choinki.
Co z tego, że jest lipiec? Takiego Mikołaja można przyjąć o każdej porze roku. Zróbcie sobie więc tę przyjemność i nie czekajcie na Boże Narodzenie, tylko odpalcie "Dziką noc" już teraz. Będzie to doskonałe lekarstwo na panujące za oknem upały.
"Dziką noc" obejrzycie na platformie SkyShowtime.