REKLAMA

Wybuch w "Oppenheimerze" powstał bez użycia efektów specjalnych. Ciekawostki z filmu Nolana

Dlaczego kadry w kolorze przeplatane są czarno-białymi scenami? Jak wyglądała praca na planie z Cillianem Murphym? Czy firma Kodak naprawdę dokonała niemożliwego w fazie produkcji filmu, a przede wszystkim: jak został nakręcony spektakularny pierwszy w historii wybuch bomby atomowej? Sprawdzamy ciekawostki z planu "Oppenheimera".

Wybuch w "Oppenheimerze" powstał bez użycia efektów specjalnych. Ciekawostki z filmu Nolana
REKLAMA

Szał na "Oppenheimera" nie mija, a po seansie najnowszego filmu Christophera Nolana, kiedy już powoli wychodzi się z szoku, pomieszanego z ogromnym podziwem i gigantycznym poruszeniem, pojawia się coraz więcej pytań. Te dotyczą przede wszystkim kwestii technicznych, a chyba najbardziej nurtującym pytaniem jest to, w jaki sposób ekipa filmowa zdołała nakręcić spektakularny wybuch pierwszej w historii bomby atomowej. Okazuje się, że proces kręcenia filmu skrywa także kilka ciekawych faktów, które rzucają na fazę produkcji nowe światło i inną perspektywę, potwierdzając artystyczny zmysł i reżyserski geniusz Nolana.

Czytaj także: "Oppenheimer" to najlepszy film w karierze Christophera Nolana i wstrząsająca opowieść o zniszczeniu świata

REKLAMA

Wybuch w "Oppenheimerze" nakręcono bez użycia efektów specjalnych

Christopher Nolan potraktował projekt "Oppenheimer" bardzo poważnie, dlatego Trinity, pierwszy naziemny test bomby atomowej, został nakręcony bez użycia efektów specjalnych. Miało to związek z jakością obrazu - rozdzielczość, którą dają kamery IMAX, po ingerencji komputerowej VFX mogła zostać zniszczona, o czym opowiadał jeden z operatorów kamery, Hoyte van Hoytema:

Tworzyliśmy eksperymenty naukowe. Zbudowaliśmy akwarium, wewnątrz którego znajdował się prąd i wrzuciliśmy do niego drobinki srebra. Mieliśmy metalowe balony, które były oświetlone od wewnątrz, a także przedmioty, które uderzały się o siebie jak piłeczki do ping-ponga lub po prostu obracały się

- tłumaczył van Hoytema.

Hoyte van Hoytema dodał, że przeszli przez wiele prób, by otrzymać efekt, który widzowie ostatecznie zobaczyli w kinach, a samo kręcenie sekwencji wybuchu trwało kilka tygodni:

Mieliśmy długi czas otwarcia migawki, krótki czas otwarcia migawki, szeroki negatyw kolorów, prześwietlenie negatywu, niedoświetlenie. To było dla nas wszystkich jak gigantyczny plac zabaw

- podsumował.

Okazuje się, że czarno-białe kadry, podobnie jak kręcenie wybuchu bomby atomowej, także były dla ekipy filmowców wyzwaniem.

Zmianą kolorów w poszczególnych scenach Nolan chciał oddzielić historię Lewisa Straussa od historii J. Roberta Oppenheimera. Aby ułatwić widzom odbiór, by zrozumieli poszczególne skoki w czasie, reżyser postanowił zagrać kolorami - operatorzy potrzebowali konkretnie czarno-białego filmu do kamer IMAX w formacie 70 mm. Tyle że taki film nie istniał. Filmowcy udali się zatem do firmy Kodak i spytali, czy mogłaby specjalnie dla nich stworzyć taką taśmę:

Przyszli do nas z rolkami testowymi, żebyśmy mogli wypróbować taśmy na naszych kamerach. Musieliśmy co prawda nieco przeprojektować nasz sprzęt i ponownie dostosować pracę laboratoryjną, ale stało się to wielkim osiągnięciem inżynieryjnym

- mówił van Hoytema.

Warto wspomnieć także o tym, jak aktorom współpracowało się na planie z Cillianem Murphym. Dla wielu bowiem było to wyjątkowe przeżycie.

Robert Downey Jr., który wcielił się w Lewisa Straussa, stwierdził, że był pod ogromnym wrażeniem tego, jak aktor zaangażował się w rolę J. Roberta Oppenheimera, ojca bomby atomowej. Wspomniał, że Cillian Murphy, dzięki swojej pokorze i poświęceniu, był idealnym kandydatem do tej roli. Downey Jr. opowiedział także zabawną historię z udziałem Murphy'ego, kiedy mieli trzydniową przerwę od pracy:

Mówiliśmy mu [Cillianowi]: "Hej, mamy trzydniowy weekend. Może pójdziemy do antykwariatu w Santa Fe. A ty co zamierzasz robić?". "Och, muszę nauczyć się 30 000 słów po holendersku. Bawcie się dobrze"

- wspominał Robert Downey Jr.
REKLAMA

Christopher Nolan od początku wiedział, kogo chciałby zobaczyć w roli Oppenheimera w swoim filmie. Cillian Murphy i jego zimne, niebieskie oczy wpasowały się w tę kreację idealnie, o czym wspomniała także Florence Pugh, odtwórczyni roli Jean Tatlock, kochanki głównego bohatera:

To aktor, którego obserwuję od dłuższego czasu i od wieków desperacko pragnęłam z nim pracować. (...) To było naprawdę jedno z najlepszych doświadczeń, jakie miałam. Każdego dnia pojawiał się na planie, wiedząc, jak za pomocą intonacji czy modulacji głosu ożywić swoją postać. Nie bez powodu zatem jest jednym z największych aktorów

- stwierdziła Florence.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA