REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Taką rozpierduchę to ja szanuję. Nowi "Transformers" z popcornem komponują się idealnie

"Przebudzenie bestii" to kolejny dowód na to, że odsunięcie Michaela Baya od reżyserskiego stołka serii "Transformers" było właściwą decyzją. Może nie jest tak dobre, jak "Bumblebee", ale też nie daje się sprowadzić do stulejarskiej fantazji podstarzałego gościa, który nigdy nie wyrósł z zabawy resorakami i robocikami.

09.06.2023
16:37
transformers przebudzenie bestii recenzja premiera
REKLAMA

"Bumblebee" miał coś, o czym poprzednie filmy z serii "Transformers" mogły tylko pomarzyć. Duszę. Fakt, dusza ta żywcem została wyjęta z "E.T", ale twórcy przynajmniej jej po drodze nie sponiewierali. Zachowali uroczy, acz naiwny charakter filmu Stevena Spielberga, podrasowując go elementami kina tożsamościowego Johna Hughesa. Pod tym względem "Przebudzenie bestii" robi pół kroku w tył, bo stojący za kamerą Steven Caple Jr. łączy ze sobą – relatywne, bo relatywne – intymność i kameralność poprzedniej części serii z widowiskowością i przesadą wizji Michaela Baya.

"Przebudzenie bestii" rozpoczyna się całkiem skromnie. Najpierw mamy prolog, z którego dowiemy się, że wściekły bóg Unicron zdolny jest pożerać całe planety i ma chrapkę na nowoczesną technologię Maximali. Mechanicznym zwierzętom udaje się jednak zwiać z kluczem międzywymiarowym przed jego minionami. Lądują oczywiście na Ziemi. Tam były żołnierz Noah niespodziewanie zakumpluje się zaraz z Autobotem Mirage’em, a zajmująca się antykami Elena odkryje pochodzący z kosmosu artefakt. W skrócie: suche bromance’owe żarty padają w rytm konwencji kina przygodowego.

Czytaj także:

REKLAMA

Transformers: Przebudzenie bestii - recenzja filmu

Akcja rozgrywa się w latach 90. Klimat ostatniej dekady XX wieku bije nas na początku po oczach, gdy Noah składa piracki odbiornik kablówki, w swoim pokoju z plakatem Wu-Tang na ścianie. Kiedy jednak reżyser zaczyna już strzelać w nas wizualnymi fajerwerkami, ninetisowy duch ogranicza się do cytatów z kultowych filmów i wprowadzanych na siłę klisz fabularnych. Jak to bowiem przed "Bumblebee" w serii już bywało, najsłabszym ogniwem w "Przebudzeniu bestii" okazuje się pierwiastek ludzki.

Transformers: Przebudzenie bestii - premiera - recenzja

Społecznym zaangażowaniem reżyser próbuje nam oczy mydlić. Podkreśla trudną sytuację ekonomiczną rodziny Noah, poprzez brak środków na leczenie jego młodszego braciszka. Wzruszające? Raczej ckliwe i powtarzalne. Wszyscy bohaterowie to klisze wyjęte z hollywoodzkiego podręcznika do pisania scenariuszy. Mało to skuteczne i emocji jest tu tyle, co oleju wyciekającego z Autobotów. Dla jasności: nie za wiele. Na szczęście nie o to w tej zabawie chodzi.

Na "Transformers" nie idzie się do kina, żeby się powzruszać. Mówimy przecież o filmie, którego fabuła ma nas jedynie prowadzić od jednej odjechanej seny akcji do drugiej. Pretekstowość okazuje się więc jak najbardziej uzasadniona, a Darnell Matayer i Josh Peters na tyle sprawnie skonstruowali swój scenariusz, żebyśmy z niecierpliwością wyczekiwali kolejnych walk wielkich robotów i zrobotyzowanych kaiju. Bo w tym właśnie bije serce tej opowieści.

"Przebudzenie bestii" to kino ekscesu, z tego samego gatunku, co "Pacific Rim" i "Godzilla vs. Kong".

REKLAMA

Dzięki ekstrawaganckim scenom akcji z łatwością przymykamy oko na scenariuszowe niedociągnięcia. W tej całej blockbusterowej przesadzie widać nie tylko inscenizacyjną pomysłowość, ale też pasję do ekranowej rozpierduchy. Zamiast szpanerstwa technologicznymi możliwościami, jest fascynacja tym, co można dzięki nim osiągnąć. Dzięki temu nawet kiedy Caple Jr. stosuje tanie chwyty, możemy czerpać z seansu niekłamaną przyjemność.

"Transformers: Przebudzenie bestii" ma nam dostarczyć rozrywki do popcornu i to właśnie robi, pozwalając wyłączyć szare komórki na niespełna dwie godziny. To film, który daje dokładnie to, co obiecuje. Sami więc musicie zdecydować, czy interesuje was produkcja, w której wielkie roboty naparzają się z przerośniętymi mechanicznymi zwierzętami. Jeśli tak, lepszej propozycji na spędzenie wieczoru w kinie nie znajdziecie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA