Powstaje film „2084” inspirowany „Rokiem 1984”. Co sprawia, że Orwell wciąż jest popularny i inspiruje nowe pokolenia?
„Rok 1984” to pomimo upływu lat wciąż jedna z najpopularniejszych i najczęściej dyskutowanych książek. Wokół postaci i dorobku George'a Orwella nadal trwają więc polityczne i literackie spory, a jego dystopia inspiruje wielu twórców. Wytwórnia Paramount Pictures właśnie ogłosiła początek prac nad filmem „2084” łączącym Orwella z „Matriksem” i „Incpecją”.
Trwająca już ponad 70 lat popularność powieści „Rok 1984” to temat z jednej strony bardzo prosty, a z drugiej niezwykle złożony. Książka Orwella jako czołowa przedstawicielka dystopii czerpie częściowo z popularności całego gatunku, którego powodzenie napędzają niepokój społeczeństwa i trudna sytuacja na świecie. Dzieła tego typu pokazują mroczną przyszłość, dlatego w momentach kryzysowych szukamy u nich potwierdzenia własnych czarnych myśli i prób ratunku. Dlatego ruch #metoo napędził sprzedaż „Opowieści podręcznej”, a pandemia koronawirusa wzbudziła na powrót zainteresowanie takimi powieściami jak „Dżuma” i „Miasto ślepców”.
Ograniczanie wpływu „Roku 1984” do bycia tylko jednym z przedstawicieli większego trendu nie jest jednak najlepszym tropem. Orwell ma bowiem równie wielu zwolenników, co przeciwników. Pierwsza grupa przedstawia go jako nowego Nostradamusa, który przewidział Wielkiego Brata w internetowym wydaniu, stałą inwigilację obywateli i fake news. Ich oponenci twierdzą z kolei, że Orwell tak naprawdę w ogóle nie myślał w takich kategoriach, a jego dzieł to prosta polityczna wolta wymierzona w Związek Radziecki. Jak łatwo się domyśleć, prawda leży gdzieś pośrodku. Co oczywiście nie oznacza, że opinie pojawiające się po obu stronach sporu niosą w sobie równie wiele prawdy (skrajna prawica powołująca się na Orwella jako swojego idola to ponury żart historii).
„Rok 1984” stanowi przede wszystkim niewyczerpane źródło inspiracji. A to dlatego, że George Orwell doskonale operuje ponadczasowymi tematami.
Wydana w 1949 roku powieść stanowi prawdziwą skarbnicę idei. Dla oceny tego dzieła nie ma wielkiego znaczenia, że ZSRR nie istnieje już od prawie 30 lat, a liczne odniesienia do komunistycznego systemu represji pojawiające się w „Roku 1984” mają niewiele wspólnego z obecną rzeczywistością. Orwell pisze bowiem o ideach, które nic nie straciły ze swojej aktualności. Władza wciąż buduje swoją pozycję w oparcie na tych samych filarach, a pojedyncze jednostki nadal nie mają żadnych szans w starciu z apartem państwa. Ludziom nadal doskwiera samotność, brak wspólnoty i strach przed zanikiem autentycznych uczuć na rzecz bezradnego trwania.
Dlatego współcześni twórcy czerpią garściami z twórczości Orwella, ale zostawiają polityczną otoczkę oryginalnego dzieła za sobą. Starają się też wzorem innych dystopii patrzeć w przyszłość przez pryzmat teraźniejszości. Dlatego wizja roku 2084 jest niezwykle żywa wśród naśladowców Brytyjczyka. Jak podaje portal Hollywood Reporter, wytwórnia Paramount Pictures nabyła właśnie prawa do scenariusza filmu „2084” napisanego przez Mattsona Tomlina (ostatnio współtworzył skrypt „The Batman”).
Produkcja ma być swego rodzaju duchową siostrą oryginalnej powieści, ale wśród inspiracji obok „Roku 1984” wskazuje się też filmy „Matrix” i „Incpecja”. Według informacji portalu „2084” znajduje się na samym początku swojej ścieżki produkcyjnej, ale o scenariusz Tomlina biło się kilku dużych graczy, co też przyciągnęło do projektu postać doświadczonego producenta Lorenzo di Bonaventurę.
„2084” będzie oryginalnym dziełem, a nie adaptacją powieści „2084. Koniec świata”.
Opublikowana w Polsce nakładem Wydawnictw Sonia Draga powieść Boualema Sansala to jedno z najciekawszych współczesnych dzieł inspirowanych twórczością Orwella. Algierski pisarz zbudował orwellowską dystopię na zupełnie innych, bardziej współczesnych fundamentach. Machiną zła zarządza więc nie komunizm, a religijny fundamentalizm mocno wzorowany na radykalnym Islamie.„2084. Koniec świata” jest też w swojej formie znacznie bliższy postmodernizmowi, dlatego fabuła powieści zostaje przedstawiona czytelnikowi w sposób znacznie mniej dosłowny i klarowny.
W tym miejscu drogi Orwella i Sansala zdecydowanie się rozchodzą, bo brytyjski pisarz i dziennikarz był znanym zwolennikiem prostego języka. W obu książkach można znaleźć jednak też wiele wspólnych punktów, od kreacji głównego bohatera, przez elementy satyry aż po fascynację historią wykorzystywaną jako narzędzie do walki politycznej. Z innych elementów „Roku 1984” czerpie z kolej gra wideo „Orwell” publikowana w formie epizodów począwszy od 2016 roku.
„Orwell” to ciekawa wariacja na temat zdania: „Wielki Brat patrzy”.
Gracz wciela się tu w pracownika agencji wywiadowczej, którego zadaniem jest wyszukiwanie potencjalnie niebezpiecznych osób za pomocą ich aktywności w sieci. Produkcja niemieckiego Osmotic Studios podejmuje tematy inwigilacji, paranoi, skorumpowanej choć działającej w dobrej wierze władzy, prywatności w sieci oraz człowieka ukrytego za maszyną. W trakcie rozgrywki otrzymujemy kolejne zadania prowadzące do rozpracowania niebezpiecznej grupy terrorystycznej, ale po drodze łamiąc coraz więcej praw, obywatelskich swobód i walcząc z rosnącymi wątpliwościami, co do słuszności takich metod.
Siłą „Orwella” jest niejednoznaczność sytuacji, w której prawo do prywatności i bezpieczeństwo społeczeństwa stają sobie na drodze. W chwili, gdy coraz więcej państw decyduje się śledzenie swoich obywateli w celu skuteczniejszej walki z pandemią, podobne dylematy tylko zyskują na aktualności. Dlatego też decyzja o ogłoszeniu „2084” akurat teraz nie wydaje mi się przypadkowa. Idee obecne w „Roku 1984” w trakcie kwarantanny trafiają do nas jeszcze mocniej niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Stąd trudno sobie wyobrazić lepszy moment na robienie filmu inspirowanego arcydziełem George'a Orwella.