REKLAMA

Ada Wong: Kobieta w Czerwieni

Seksowna. Pewna siebie. Tajemnicza. Nie ma chyba fana survival horrorów, który nie kojarzyłby Kobiety w Czerwieni. Ada Wong jest personą na tyle znaną, że nie sposób nie zamieścić jej w naszym rankingu. Ba, moim skromnym zdaniem plasuje się nawet na jednym z czołowych miejsc.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Czerwona, wieczorowa suknia, czarne buty na obcasie, nienaganna fryzura, kuszący makijaż oraz masa wdzięku okraszona nutką tajemniczości. Ada Wong przeszła długą drogę w swojej karierze związanej z serią Resident Evil. A trzeba przyznać, że zaczęła bardzo niepozornie. Wzmianki o Adzie można spotkać już w pierwszej części Rezydencji Zła, niestety trudno jej samej gdziekolwiek szukać. Jedynym faktem o jej istnieniu jest znaleziona notatka traktująca o pewnej kobiecie o imieniu Ada, szukającej rozpaczliwie swojego chłopaka pośród tego całego "piekła na ziemi", jakim stała się infekcja wirusem T.

REKLAMA

Prawda, jak się potem okazało, była zupełnie inna. Ada, już jako pełnokrwista postać złożona z kilkuset pikseli pojawia się w Resident Evil 2, gdzie ma bardzo ważne znaczenie dla fabuły. Początki jak zwykle bywają niepozorne; zrozpaczona dziewczyna poszukująca swojego ukochanego krzyżuje drogi z niejakim Leonem S. Kennedym, początkującym policjantem w Raccoon City, które w ciągu jednej nocy staje się prawdziwą wylęgarnią chodzących trupów. Z czasem okazuje się, że niepozorna kobietka jest tak naprawdę agentem tajemniczej organizacji która to ma na celu zdobycie próbek tajemniczego Wirusa G. Sprawę komplikują uczucia, które pojawiają się między Leonem a Adą, bowiem chociaż oboje (jak się potem okazuje) grają po przeciwnej stronie barykady, wspierają się jak tylko mogą. Niestety, podczas jednej z kompilacji Leon nie jest w stanie uratować swojego obiektu westchnień. Ada umiera w Raccoon City, Leonowi natomiast udaje się uciec w ostatniej chwili z miasta - grobowca. Jak to w większości japońskich zwrotów fabularnych bywa, Ada nie okazuje się być wcale taka martwa na jaką to wyglądało i ku zaskoczeniu wszystkich pojawia się w części czwartej.

Wtedy właśnie dla większości zagorzałych fanów prawdziwa Ada umarła. Z czułej, tajemniczej kobiety zamieniła się w agenta 007 na szpilkach. Chłodna, z ciętymi komentarzami, pewnym siebie uśmieszkiem i brakiem większych emocji związanych z Leonem (który nomen omen jest główną postacią Resident Evil 4). Gdy się nad tym dobrze zastanowić, jej rola jest niemal identyczna, co w drugiej części. Jej intencje nie są znane graczowi prawie do samego końca, gdy jest już za późno, aby cokolwiek naprawić. Kobiety bywają przewrotne, ale Ada zdaje się mieć to po prostu we krwi. Wykrada Leonowi próbki ze śmiertelnie ważną substancją, potrafiącą zmienić ludzi w bezmyślne sługi (nie mylić z zombie!), aby następnie wysadzić całą wyspę (miejsce akcji 4 części) w powietrze z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. Co prawda zdaje się pomagać Leonowi od czasu do czasu, mimo to próżno się doszukać jakiegokolwiek romansu czy pozostałości po dawnych uczuciach. Tak jak już napisałem wcześniej… Ada straciła nieco ze swojej głębi, brak u niej jakichkolwiek większych emocji związanych z Leonem, choć ten, jak sam przyznaje, wciąż nie potrafi zapomnieć o Kobiecie w Czerwieni.

Co dalej? Cóż, historia Ady oraz Leona chyba nigdy nie znajdzie swojego definitywnego zakończenia, niezależnie czy szczęśliwego, czy też nie. Po najnowszej części bardziej przypomina to rywalizację pomiędzy dwojgiem nastolatków, niż sytuację przedstawioną nam w części drugiej. Niestety, nie ma większych szans na jej udział w piątej, tworzonej właśnie odsłonie. Na całe szczęście wciąż możemy cieszyć się rozszerzoną wersją Resident Evil 4 na komputery osobiste, gdzie po przejściu głównej przygody możemy wcielić się w Adę i przeżyć wszystko jeszcze raz na nowo, tyle tylko, że z jej punktu widzenia. Niestety, prócz kilku ciekawostek nie możemy liczyć na żadne pikantniejsze fakty dotyczące panny (?!) Wong.

REKLAMA

Ale co jest takiego niezwykłego w tej kobiecie? Co pozwala graczowi zapamiętać jej postać na dłużej? Ogromne znaczenie odgrywa tutaj oczywiście marka - Resident Evil jest grą rozpoznawaną na całym świecie, toteż trudno o lepszą promocję dla ciekawej bohaterki, niż właśnie udział w wieloodcinkowym tasiemcu, jakim jest Domena Zła (łącznie powstało 16 różnych części na wiele platform). Mimo tego, kiepska postać zawsze pozostanie kiepska, niezależnie jak dobra byłaby sama gra. Ada jednak od samego początku wybijała się na tle pozostałych drugoplanowych postaci. Tajemnicza kobieta pojawiająca się i znikająca w najmniej odpowiednich momentach, stała się zjawiskiem cholernie intrygującym. Każdy z graczy chciał poznać prawdziwą tożsamość Ady, a gdy doszedł do tego lichy wątek miłosny… było gorąco, nie powiem. A to wszystko w muzealnej już drugiej części. Dodajmy do tej wszechobecnej tajemniczości duże pokłady seksapilu (okej, może ciężko oczekiwać seksapilu po kilkunastu pikselach, mimo tego dawniej nawet to działało na wyobraźnię ;)) oraz ciekawe linie dialogowe, a otrzymamy bardzo interesującą postać. Tym bardziej było mi szkoda, gdy Ada (bo tak mi się wydawało) zginęła w podziemiach Raccoon City… Czwarta część przyniosła dla tej postaci prawdziwy złoty okres. Jeszcze bardziej seksowna, obdarzona większymi.. "wdziękami" niż w drugiej części, z fenomenalnym image oraz wspaniałą czerwoną suknią, która raczej nie starała się zakrywać zbyt wiele. Do teraz pamiętam scenę, w której nawet Leon nie był w stanie oprzeć się pokusie "pewnych widoczków na wierzchu" co zaowocowało dosyć śmieszną sytuacją. Ale trudno mu się dziwić… spójrzcie tylko na screeny dotyczące czwartej części, a sami zrozumiecie o co mi chodzi.

Czym więc Ada najbardziej przykuwa do monitora? Cóż, może od czasu ostatniej części straciła nieco na charakterze, nadrobiła to jednak ogromnym zastrzykiem seksapilu, który niemal kipi z ekranu. Powabna Ada stała się znakiem rozpoznawczym Resident Evil 4. Tajemniczości połączonej z ciętym humorem oraz baaaardzo długimi nogami chyba nigdy nie będzie za wiele, niezależnie czy to Final Fantasy, Resident Evil, Need for Speed czy też Tetris :). Jak to określił znajomy, z którym przyszło mi zarwać kilka nocek grając w RE4… "dla takiej to ja bym się mógł nawet dać zabić, byle by skręciła mi kark własnymi udami". Najwyraźniej coś w tym musi być… Warto dodać, że Ada jest niczym światełko w ciemnym tunelu, w końcu miło spojrzeć od czasu do czasu na piękną kobietę pomiędzy kolejnymi hordami zabitych maszkar. A panna Wong dawała nam właśnie taką przyjemność :).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA