City Interactive kojarzone jest ostatnio ze swoich własnych produkcji, jednak nie wolno zapominać, że to także wydawca. W ich ofercie można znaleźć kilka naprawdę interesujących tytułów za niską cenę, jak chociażby całkiem udaną wyścigówkę World Racing 2, która kosztuje tylko 10 zł.. Niestety takich perełek jest bardzo mało, a większość dystrybuowanych przez CI gier to lipy pokroju opisywanego Airborne Troops.
O twórcach Airborne Troops, studiu Widescreen Games, na pewno nie można powiedzieć, że są oryginalni. Gra przenosi nas już po raz kolejny w czasy II wojny światowej. Jeśli ktoś liczył na to, że programiści wykorzystają nieużyte nigdzie wcześniej wydarzenia z tego okresu, to muszę go rozczarować. Znowu trafiamy do okupowanej Francji i znowu na kilka godzin przed rozpoczęciem operacji "Overlord". Jakby tego było mało, głównego bohatera, oficera Johna Welsha, poznajemy w samolocie, który eskortuje działaczy francuskiego ruchu oporu. A skoro mamy samolot i jakiś ważnych ludzi, to znaczy, że musi stać się coś złego. I tak też się dzieje - samolot zostaje zestrzelony, w katastrofie giną wszyscy oprócz naszego dzielnego bohatera. Wszystko zaczyna się komplikować, a ostatnią nadzieją jest właśnie John Welsh, od którego zależy czy D-Day w ogóle się odbędzie. Słabo, nie?
Do przejścia mamy siedem misji. Oczywiście na nic specjalnego nie ma co liczyć. Naszym zadaniem będzie m.in. przechwycenie jakiś ważnych dokumentów, wysadzenie w powietrze kilka ważnych miejsc, zabicie jakiegoś zwariowanego profesorka, no i posłanie do piachu kilkudziesięciu Niemców. Można by rzec rutyna. W tym celu odwiedzimy francuskie miasteczko, zamek, który jest tajną siedzibą faszystów oraz śmierdzące kanały. Grając w Airborne Troops zastanawiałem się, dlaczego ciągle w słabych grach wojennych trafiamy do tych samych miejsc. Dokładnie tak samo było np. w Mortyrze III i dodatku do niego, Operacji Sztorm. Pomijam już fakt, że lokacje wykonane zostały tragicznie, większość miejsc na danym poziomie się powtarza, itp. Najlepsze jest to, że na pudełku stwierdzono, że twórcy wzorowali się na autentycznych zdjęciach i filmach. Panowie, kto robi grę w realiach II wojny światowej na podstawie filmów z pierwszego Medal of Honor?! A to i tak tylko wierzchołek góry lodowej, czyli tego, co czeka nas później.
Airborne Troops jest połączeniem gry akcji z elementami skradanki. Połączeniem nieudanym, ponieważ tak jak i akcji, tak i skradanki jest jak na lekarstwo. Hasła o dynamicznej grze można włożyć między bajki. Airborne Troops jest niesamowicie nudną produkcją. Nasz bohater porusza się strasznie wolno, często z opóźnieniem reagując na nasze ruchy. Pal licho, kiedy idziemy sobie korytarzem i nikt nas nie atakuje. Najgorzej jest podczas walki, a więc w momencie, kiedy adrenalina powinna nam podskoczyć. Skacze nam za to co najwyżej ciśnienie, z nerwów. A wszystko to przez fatalny interfejs, który z prostotą ma niewiele wspólnego. Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy rzuca (rzuca to słowo troszeczkę przesadzone, ale o tym za chwilę) się na nas grupka Niemców. Otóż w normalnych grach wciskamy lewy przycisk myszy i eliminujemy zagrożenie. Tutaj, najpierw trzeba użyć prawego przycisku myszy, żeby na ekranie pojawił się celownik i dopiero wtedy możemy strzelać. Niby mała rzecz, ale przez całą grę nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Airborne Troops to na pewno nie jest gra akcji, w której wszystko dzieje się szybko, a emocje co chwila sięgają zenitu. Zamiast tego jest nudno, wolno i tragicznie.
Jeszcze gorzej jest z "elementami skradanki". No jak dla mnie, to ich właściwie nie ma. Chyba że mówimy o dwóch czy trzech sytuacjach, kiedy można zabić przeciwnika nożem. Teoretycznie można się skradać i każdego przeciwnika próbować w taki sposób pozbawić życia, ale jeśli ktoś by tak chciałby robić, najprawdopodobniej po dziesięciu minutach usnął by z nudów. Tak jak już mówiłem, nasz bohater porusza się niesamowicie wolno. Zresztą, o czym my właściwie mówimy? Jedynym elementem, za którym można się schować i poczekać na przeciwnika, to drewniane skrzynki, które po jednym strzale rozlatują się w powietrze. Panie, daj pan spokój z takim żartem…
Grając w słabe gry, można zauważyć, że im gorszy tytuł, tym przeciwnik jest głupszy. Tutaj głupota Niemców osiągnęła punkt krytyczny. Ja nie wiem, to są chyba jakieś kompleksy studia Widescreen Games wobec narodu niemieckiego. Patrząc na poczynania żołnierzy walczących dla Trzeciej Rzeszy, może się wydawać, że do armii niemieckiej brano jakiś niepełnosprawnych ludzi! To, w jaki sposób oni biegają po tych lokacjach, jak próbują nas zaatakować, to jest śmiech na sali. Czasami te "bystrzaki" nawet nas nie zauważają, chociaż stoimy od nich kilka metrów. Tragedia.
Oprawa graficzna to chyba najjaśniejszy punkt tej produkcji, chociaż również jest fatalna. Można mówić, że to był celowy zabieg, aby zrobić grę z taką komiksową grafiką - guzik prawda. To jest po prostu pójście na łatwiznę i tyle. Słabo jest również z dźwiękami. Muzyka to cały czas takie same wojskowe werble, a głos Niemców przypomina mi odgłosy, które wydaje świnia, gdy jest zabijana.
Przyznam, że starałem się znaleźć jakieś plusy Airborne Troops, coś, co spowodowałoby, że można by przymknąć oko na jedną z wad i nawet się graniem cieszyć. Niestety, nic takiego ta produkcja nie ma. Nawet cena wydaje się być za wysoka, a przecież gra kosztuje tylko dziesięć złotych. Omijajcie Airborne Troops z daleka. Lipa!