Nam pisać nie kazano. A że nic się nie działo - to spojrzałem na ekran. Sylwetek sto drżało! Armii zielonych Obcych ciągną się szeregi, prosto, długo, daleko, jako morza brzegi. I widziałem ich wodza - podbiegł, macką skinął i jak ptak skrzydło armii swojej zwinął. Wylewa się spod skrzydła zielona miernota, długą, czarną kolumną jako lawa błota. Nasypana bazooki pociskami jak sępy. Wielgachne bestie na śmierć prowadzą zastępy.
Alien Shooter była typową, niskobudżetową produkcją, bez specjalnych ambicji i ogólnego wydźwięku. Toż to rzeźnia w najczystszej postaci, gdzie krew (niekoniecznie czerwona) lała się hektolitrami, zaś setki Obcych po prostu pchały się radośnie pod lufy. Jak widać ten luźny i niezobowiązujący sposób rozgrywki spodobał się graczom na tyle, że Sigma Team przyszykowała na wrzesień tego roku kontynuację, tym razem realizowaną nieco większym nakładem pracy i z wykorzystaniem odpowiednich środków.
Fabuła? A kto przy zdrowych zmysłach przejmowałby się tak błahym aspektem tego typu produkcji, aby napisać o niej więcej niż jedno zdanie. Ale niejako z recenzenckiego obowiązku: samotny bojownik o wolność, równość i braterstwo broni Ziemię przed najazdem Obcych. Że niby już było? A i owszem. Przeciw niemu stanie aż 100 potworów jednocześnie, zaś na jednej mapie może być ich nawet dziesięć tysięcy! Eksterminować je będziemy za pomocą 50 rodzajów broni, z wykorzystaniem ponad 20 gadżetów od latarki, aż po odpowiedni radar. Poza sama kampanią nic nie stanie nam na przeszkodzie, aby rozegrać kilka potyczek za pośrednictwem sieci, czy spróbować sił w specjalnym trybie "przetrwania", gdzie musimy jak najdłużej utrzymać się na placu boju, zaś kolejne, coraz potężniejsze fale Obcych kroczą ku nas z zapałem godnym Wojciecha Korzeniowskiego.
Alien Shooter 2 zostanie również wzbogacony o pewne elementy RPG. Kierowanego przez nas herosa będziemy rozwijać, uczyć odpowiedniego posługiwania się bronią, czy wspominanymi już przedmiotami. Wraz z naszymi postępami w grze poznamy kilku bohaterów pobocznych i uzyskamy możliwość zrealizowania nieobowiązkowych misji. To jednak wciąż ta sama, relaksująca młućka, w której raczej próżno doszukiwać się głębszych znaczeń.
Modyfikacjom ulegnie oprawa audiowizualna. Choć akcję wciąż obserwujemy w rzucie izometrycznym, twórcy pracują nad realistycznym oświetleniem i cieniowaniem, oraz implementacją efektów pogodowych. Nie da się ukryć, że na pierwszy rzut oka widać różnicę i choć do czołówki produkcji Sigma Team brakuje wiele, tytuł z ich stajni na pewno będzie wyglądał znacznie bardziej przyzwoicie od poprzednika.
W zasadzie ciężko wydobyć przyzwoitą puentę, zakończyć ten tekst mocnym akcentem, czy przednim dowcipem. Część pierwsza nie jest produkcją ponadczasową, ba, nie udało jej się uzyskać specjalnie wysokich not w prasie branżowej, czy też uznania pośród graczy. Jestem gotów postawić worek monet przeciw workowi grochu, że sequel czeka podobny los. Tylko dlaczego, pomimo skrajnej tępoty pierwszej części tej chorej sagi, zabawa była tak niesamowicie miłym przerywnikiem i relaksatorem po ciężkim dniu w szkole/pracy? Jeśli jakiś rodzimy dystrybutor wyda część drugą po odpowiednio niskiej cenie - grzech nie wrzucić do koszyka.