Spora dawka thrillera i szczypta horroru to przepis na udany serial. "Antracyt" bije rekordy popularności
Jeśli szukacie czegoś, co jest mieszanką horroru i thrillera z komediową nutką, to mam dla was propozycję w sam raz na początek weekendu. Miniserial "Antracyt", który wpadł wczoraj do serwisu Netflix, rozgościł się już wśród TOP produkcji na platformie i tym razem nie bez powodu - charakteryzuje go kilka oryginalnych elementów, które odróżniają go od innych tego typu tytułów w netfliksowej bibliotece. To coś, co z pewnością spodoba się fanom mocniejszych produkcji.
OCENA
Thrillerów i kryminałów na platformie Netflix zdecydowanie nie brakuje - tego typu produkcje są zwykle entuzjastycznie przyjmowane przez subskrybentów serwisu i podbijają ich serca. Daleko szukać nie trzeba - w ostatnim czasie zadebiutowały takie tytuły jak "Kanciarze", "Parasyte: The Grey" czy "Problem trzech ciał", a wczoraj do TOP seriali dołączył także "Antracyt". Francuska produkcja błyskawicznie stała się jedną z najchętniej oglądanych i po jej seansie domyślam się, dlaczego.
Antracyt - recenzja serialu serwisu Netflix
Akcja francuskiego serialu "Antracyt" stworzonego przez Fanny'ego Roberta rozgrywa się w 1994 r. w alpejskiej wsi Levionna, gdzie dokonano szokującego odkrycia. W posiadłości charyzmatycznego przywódcy Caleba Johanssona, przywódcy sekty Ecrins, miało miejsce zbiorowe samobójstwo 12 osób. Policji udało się dotrzeć do guru zgromadzenia po zabójstwie 17-letniej Roxanie Vial - dziewczyna, na której przeprowadzono makabryczny rytuał, zginęła wskutek ukamienowania. Gdy znaleziono jej ciało, okazało się, że jej twarz wysmarowano antracytem. Johansson, który przeżył jako jedyny, od tamtej pory przebywa w ośrodku zamkniętym.
Sprawa sprzed lat zostaje ponownie otwarta po trzech dekadach, kiedy dziennikarz Solal Heilman, który badał tajemnicze zbiorowe samobójstwo w 1994 r., wraca do Levionny i znikna. Jego córka Ida, założycielka strony "iData" i internetowa detektywka, rusza śladem ojca. Trop prowadzi ją do wypożyczalni sprzętu zimowego, gdzie pracuje Jaro Gatsi (Hatik). Okazuje się, że dziewczyna znalazła jego zdjęcia w rzeczach ojca i stara się go nakłonić, by pomógł jej w rozwiązaniu sprawy. Ostatecznie mężczyzna zgadza się współpracować z ekscentryczną Idą. Tymczasem w wiosce dochodzi do kolejnego morderstwa, a śledztwo, które ma wiele wspólnego ze sprawą sprzed lat, prowadzi młoda policjantka (Camille Lou).
"Antracyt" już od pierwszych chwil wciąga widza w historię, nie bawiąc się w półśrodki. Płynnie przenosi widza z 1994 r. do czasów nam współczesnych i krok po kroku przedstawia trzymającą w napięciu historię. To jeden z plusów - nie da się w tym serialu pogubić. Ponadto twórcy zręcznie manewrują rozmaitymi emocjami - podczas seansu wielokrotnie można wstrzymać oddech, by po chwili parsknąć śmiechem pod nosem. Zaraz później następuje nieoczekiwany zwrot akcji, a wraz z nim - spora dawka grozy, która kilka chwil później przywraca fabułę na właściwy tor.
Ida jest jedną z ciekawszych bohaterek, która nadaje serialowi kolorytu - jest charyzmatyczna i ekscentryczna, jednak pod jej jaskrawymi ubraniami i włosach o bladoróżowym odcieniu dziewczyna skrywa pieczołowicie pewien sekret. Tajemnica Idy sprawia, że jest ona jeszcze wyraźniejszą bohaterką, która walczy nie tylko o to, by odnaleźć ojca, ale również o samą siebie. Podobnie jest z jej nowo poznanym towarzyszem - Jaro na pierwszy rzut oka może wydawać się po prostu niesympatycznym i irytującym do bólu kolesiem, jednak z każdą kolejną sceną dowiadujemy się, że to tylko powłoka.
Okazuje się, że każdy z nich ma swoją bolesną historię z przeszłości - czy to Ida, czy Jaro, czy nawet prowadząca sprawę policjantka. Wydarzenia, które są przez twórców odkrywane stopniowo, pozwalają poznać wszystkie postaci w pełnej krasie, przez co chce się po prostu oglądać dalej. Do tego dochodzi wyjątkowo mroczna sprawa kryminalna, internetowe śledztwo, ciekawy montaż, oryginalne wstawki i mamy przepis na udany serial na weekend. "Antracyt" jest zdecydowanie warty polecenia!
O produkcjach Netfliksa przeczytasz więcej na łamach Spider's Web: