Nigdy nie zastanawialiście się, co działo się w Gotham City po wydarzeniach z Batman: Początek, ale przed akcją Mrocznego rycerza? Macie teraz niepowtarzalną okazję ujrzeć dopełnienie historii Batmana.
I to nie w jednej, ale w kilku wizjach autorskich! Batman: Gotham Knight to efekt współpracy Amerykanów, twórców historii, oraz Japończyków, odpowiadających za animację. Jest to antologia sześciu krótkich opowieści o Człowieku-Nietoperzu i każda z nich została stworzona przez kogo innego. I różnice widać od razu.
Głównie za sprawą kreski, gdyż każda z tych sześciu historii jest "rysowana" z pomocą innej konwencji. Różnice nie są zbyt wielkie, za to podobieństwa oczywiste - zachowano mroczny, brudny klimat z filmów Nolana. To nie są grzeczne bajeczki dla dzieci na dobranoc. Gotham wygląda jak czarna dziura - pochłania wszelkie światło i energię, pozostawiając na wierzchu jedynie ciemną stronę życia, smutek i cierpienie. Idealne tło dla wszelkiej maści kryminałów czy dreszczowców.
Pod względem fabularnym mamy do czynienia z różnymi koncepcjami. Najciekawszą wydaje się być już ta z pierwszej części, Have I got a story for you. Jesteśmy w niej świadkami rozmowy czterech dzieciaków, które przechwalają się, że widziały Batmana, jednak każdy z nich przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń. Dla jednego Batman jest widmem, dla drugiego bestią, etc. To chyba jedyna część, w której klimat wprost nie przytłacza widza. W innych - mamy do czynienia z takimi wątkami jak na przykład wojna gangów (znane z filmów fabularnych - grupa przestępcza Maroniego i rosyjska mafia), powrót słynnego Stracha na wróble, zamach na komisarza Gordona, a nawet rozwinięcie wątku szkolenia Bruce'a Wayne'a na Dalekim Wschodzie, którego świadkami byliśmy w Batman: Poczatek. Oczywiście ta historia jest przedstawiona w formie retrospekcji (przypominam, że teatrem działań cały czas jest Gotham). Trzeba przyznać, że autorom wyobraźni nie brakowało.
Jak już wspomniałem, szczególny nacisk położono na klimat. Już w drugiej części widzimy, jak nieprzyjazne jest to miasto, gdzie nawet zwyczajne dowiezienie przestępcy do więzienia może być niezwykle niebezpiecznym zadaniem. Kilka razy schodzimy razem z bohaterem do kanałów, wydawałoby się, że równie brudnych i cuchnących jak świat na powierzchni. Widać tu pewne różnice między Gotham w ujęciu Nolana, a w ujęciu japońskich rysowników - czuć nutkę "oldskulowości", tym razem wydaje się, jakby miasto zachowało ducha minionych czasów, a w wielkoekranowej produkcji sprawia wrażenie całkowicie odhumanizowanego, nowoczesnego do granic możliwości. To jeszcze lepiej współgra z charakterystycznym klimatem noir.
Tę atmosferę dodatkowo wspomagają znakomite animacje. Każdą z opowieści stworzył ktoś inny, jednak większość z nich niespecjalnie odbiega od standardów. Mi osobiście nie spodobała się jedynie kreska z pierwszej części (mało szczegółowa, niekiedy z zaburzonymi proporcjami ciała) oraz z części trzeciej (ale to już kwestia gustu - dla mnie po prostu za bardzo przypomina anime, za którym nie przepadam). Oprócz tego wszyscy twórcy spisali się świetnie, ale prawdziwymi majstersztykami moim zdaniem są Crossfire i Deadshot, szczególnie ten ostatni - mimo że czasem przypomina komiks, jest szybko i dynamicznie. W połączeniu z ciekawą historią, w moim mniemaniu, tworzy faworyta całego zestawienia.
Dla kogo jest Batman: Gotham Knight? Przede wszystkim dla wiernych i oddanych fanów filmów Nolana z tytułowym rycerzem Gotham w roli głównej. Jednak nawet tacy umiarkowani miłośnicy jak ja będą mieli radochę z oglądania postaci znanych z kina bądź z kart komiksu w wersji animowanej. I choć to tylko nieco ponad godzina - warto zwrócić na tę antologię uwagę.