REKLAMA

Black & White 2 (retro)

Był sobie bóg, co moce miał nieograniczone. Rządził, budował, niszczył i zajmował się wychowywaniem... chowańca. Dziwne, nieprawdaż? I to właśnie nam, graczom, dane było skosztować boskiego życia. Czyż znajdzie się taki człek na Ziemi, co by nie marzył o wcieleniu się w "skórę" wszechpotężnego, wszechwiedzącego, w każdym bądź razie "wszech" boga? Zapewne mało takich osobników egzystuje na kuli ziemskiej, ale na pewno - nawet zbytnio się nie wytężając - znajdzie się ktoś taki, co myślał o tym, jak to jest być tym "złym". Niektórzy mają dość bycia "dobrym" i "miłosiernym" i chcieliby spróbować czegoś zgoła innego. Umożliwia to już nie tak młoda, ale nadal trzymająca formę, gra ze stajni Electronic Arts o iście kontrastowym tytule, a mowa tutaj o sequelu znamienitej gry Petera Molyneux, Black & White.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Dawno, dawno temu...

REKLAMA

Pierwsza część B&W była poniekąd innowacyjna, wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Dane nam było przejąć boskie moce i za pomocą dłoni - tak, dłoni - rządzić wyspą i zamieszkałymi nań osadnikami oraz wspierać naszego pupilka - chowańca. Produkcja ta okazała się hybrydą kilku gatunków: strategii, gry ekonomicznej, a nawet cRPG-a. Wnioskując z ilości sprzedanych egzemplarzy i popularności, jaką zyskała, to połączenie wyszło Lionhead Studios nader udanie, aż postanowiono wydać "dwójkę". Tak więc, po długich czterech latach, narodziło się nowe dziecię - zawsze wiele obiecującego, ale rzadko kiedy wywiązującego się - pana Piotra. Dziecko zowiące się, tak po prostu, Black & White 2.

Zmiany, zmiany i po trzykroć zmiany!

A co nowego znajdziemy w sequelu? Już biegnę z odpowiedzią, ale wpierw pragnę rzec słów kilka na temat obietnic jednej z największych postaci branży growej, Petera Molyneux oraz nadziei i oczekiwań graczy, wierzących ślepo w to, co mówił przed premierą wspomniany powyżej pan. Oczywiście, mniej entuzjastyczne osoby zapewne nie rozczarują się tak, jak ci, którzy wierzyli i czekali na rewolucję (której jednak się nie doczekali). Nie oznacza to wcale, że jego gry są be i fuj, wręcz przeciwnie, mają to "coś" i można powiedzieć, że niektóre nawet ocierają się o wybitność. Inne zaś po prostu nie spełniają zapowiedzi. Jednakże Molyneux zawsze umiał oczarować słowami graczy i mimo tego, iż nie otrzymaliśmy nowatorskiej gry, to w nasze łapska trafił tytuł godny, w którym nie brak hektolitrów miodu wylewającego się za kołnierz. Bo z pewnością Black & White 2 jest warte zasmakowania.

Wracając do zadanego w poprzednim akapicie pytania - sequel jest większy, ładniejszy i po prostu lepszy, ot co! Pierwsza część z początku zachwycała i wciągała niczym bagno, lecz po dłuższym obcowaniu z nią, zabawa ździebko się nużyła (wpłynęło na to kilka elementów, które po części zostały naprawione w "dwójce"). Lionhead Studios, na czele z panem Piotrem, nie popełniło dwa razy tego samego błędu, i to i owo zostało usprawnione. Parę rzeczy "kulało" i doskwierało podczas gry, choćby chowaniec - to raz, elementy strategiczne - to dwa. Ogólnikowo ujmując.

Pora nieco obszerniej skrobnąć na ten temat. Na pierwszy ogień pójdzie najważniejsze, czyli nasz futrzak. Tym razem do wyboru oddano nam cztery milusie zwierzaki: (króla) lwa, krowę z nadwagą, owłosioną małpę i wilka ze szczękościskiem oraz, w przypadku posiadania wersji kolekcjonerskiej, dodatkowo nieśmiałego tygrysa. Nie jest to jakaś zabójcza liczba, ale można mieć - serio - trudności z wybraniem odpowiedniego. W końcu nasz zwierzęcy milusiński zostanie z nami, póki śmierć nas nie rozłączy. ;) Nie dość, że chowańce prezentują się prześlicznie, to twórcy poprawili także ich inteligencję, która de facto, co trzeba niestety przyznać, była bolączką "jedynki". Widać, że te lata spędzone przy pracy nad grą nie były stracone, bo nasz chowaniec został dopieszczony do granic możliwości. Tu, oprócz klepania po pysku futrzaka tudzież głaskania po główce, możemy podszkolić go i wytresować, żeby pomagał mieszkańcom w budowie domów bądź drwalom w ścinaniu drzew. Ponadto, gdy znudzi się nam "używanie" naszego podopiecznego w celach czysto pokojowych (zbieractwo, budownictwo), możemy w każdej chwili przemianować go na wojownika i dzięki czwartemu stopniowi wtajemniczenia karate walczyć niezgorzej niż Bruce Lee. :) Kooperacja z chowańcem wypadła w Black & White 2 naprawdę fenomenalnie! On/ona jest, nomen omen, główną atrakcją gry.

Również ze strony strategiczno-ekonomicznej B&W II uległa zmianom i "małej" modernizacji. Gra stała się dużo bardziej rozbudowana. Otrzymaliśmy większą listę budowli, która z czasem się jeszcze powiększa, także pod koniec dalszych misji w kampanii mamy naprawdę w czym przebierać. Lecz do szczęścia potrzebne nam będą surowce (ruda, drewno i zboże) czy daniny, a także punkty, które dostajemy za wykonanie jakiegoś sub-questa.

Człowiek nie samym pokojem żyje...

Jeśli znuży nam się droga pokojowa, możemy wszcząć wojnę z daną nacją. Budujemy wtedy koszary, wieże, machiny, a później rekrutujemy ze zwykłych wieśniaków jednostki zdolne walczyć w pierwszej linii tak, jak Spartiaci i strzelać z łuku niczym Legolas z "Władcy Pierścieni". W mniejszych lub większych potyczkach morale podnosi chowaniec, który rozgniata małych wrogich ludków na placki (ziemniaczane, mniam!). Gorzej, gdy do akcji wkroczy drugi zwierzak - wtedy zaczyna się jatka na całego! Ale mając doświadczonego pupilka, nie mamy czego się obawiać.

Dzięki aspektowi militarnemu, który w "dwójce" został nieco "podrasowany", zyskujemy nowe możliwości i możemy kroczyć ciemną stroną Mocy, lecz potraktowano go troszkę "po macoszemu". Nasi podkomendni nierzadko nie grzeszą inteligencją, zaś walka bywa chaotyczna i podczas sporej bitwy trudno się połapać, co dzieje się na ekranie. Idealnym rozwiązaniem byłaby aktywna pauza jak w słynnych cRPG-ach na silniku Infinity (Planescape Torment, Baldur's Gate czy Icewind Dale [przecież B&W II czerpie z tegoż gatunku]). Wtedy na spokojnie moglibyśmy wydawać rozkazy licznym oddziałom (na szczęście sterowania jakoś szczególnie nie utrudniono). Zdarzają się nawet potyczki, w których słabi uciekają od tych mocniejszych, co prowadzi do sytuacji humorystycznych. Przydatne są, jeśli zechcemy ukończyć grę ścieżką wojenną, moce (oczywiście w tym przypadku najpotrzebniejsze są te ofensywne typu fireball), które można zakupić za punkty daniny.

Fabuła o odcieniu szarawym

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. Wcielamy się, co niejednokrotnie zostało tu napisane, w boga, a dokładniej boga Greków. Cywilizacja, której "oddajemy" swoje usługi zostaje podstępnie zaatakowana przez żądnych krwi Azteków. Naszym pierwszym zadaniem jest wykonanie kilku banalnych questów typu "uratuj, ile się da". Następnie, za pomocą portalu, przenosimy się wraz z ocalałymi (i zagubionymi) na nową wyspę, zamieszkałą przez groźnych Wikingów (to jednak nie koniec przeprowadzek, bo tych nie zabraknie w B&W II - często dane nam będzie teleportować się do innej krainy, któż wie, czy nie mlekiem i miodem płynącej). I odtąd, zależnie od nas, będziemy kroczyć ciemną lub jasną stroną.

Grę niewątpliwie urozmaicają zadania poboczne, które dodają w Black & White 2 szczypty humoru. Szczególnie rozbawiły mnie zadania z piwem czy irytującym kogutem albo ciężarną kobietą. A warto, bo oprócz wybuchów śmiechu (autentycznie!) zyskujemy niezwykle cenną daninę. Każdy grosz się liczy.

Wracając do wyboru moralnego. Każdą misję/wyspę można zaliczyć na dwa sposoby. Jako ten zły po prostu rozbudowujemy nasz teren, stawiamy odpowiednie budynki i szkolimy ludzi na prawdziwych "Braveheartów", a następnie na czele z chowańcem kierujemy się w stronę wroga i doszczętnie go niszczymy, paląc i depcząc, co popadnie. Jeśli ktoś preferuje grę jako dobry bóg, najwięcej wysiłku musi włożyć w ulepszanie swojej osady tak, aby przeciągnąć sąsiadów do siebie, twierdząc "u nas jest lepiej i będzie wam się żyło w dostatku i prawie że jak w raju ". Warto takich przygarnąć, bo nie dość, że zyskujemy nowe ręce do pracy, to jeszcze dostajemy cały towar, jaki ze sobą zabrali (same smakołyki! Mhm, palce lizać!).

Oprawa wizualna powodująca oczopląs i boski interfejs

Wierzcie mi, nie są to czcze słowa. Z pewnością podczas sesji przy B&W II nie będziecie narzekać na brak doznań wizualnych. Grafika prezentuje się naprawdę wyśmienicie. Przyjemne dla oka tekstury, świetne przygotowane warunki atmosferyczne i co chyba najlepiej zrealizowane - futro! Chowaniec po prostu prezentuje się fenomenalnie! Jego "ubranie" wykonane zostało z dbałością o szczegóły i szczególiki. Aż chce się patrzeć, kiedy nasz futrzak rośnie jak na drożdżach i ani się nie obejrzymy, a już będzie większy od machin oblężniczych. Widać, że graficy postarali się i zasługują bez wątpienia na gromkie oklaski. Nawet teraz, mimo kilku lat na karku, grafika potrafi wzbudzić u gracza zachwyt, a to o czymś świadczy, czyż nie? No, jedynie tekstury mogłyby być bardziej ostre.

Nie gorzej ma się warstwa dźwiękowa. Jęki, pomrukiwania, ryczenie chowańców brzmią jak jęki, pomrukiwania, ryczenie. Muzyka znakomicie współgra z sytuacjami, dziejącymi się aktualnie na ekranie naszego monitora. Odgłosy walki, okrzyki na placu boju czy świszczenie strzał mknących ku wrogim terytorium brzmią nader realistycznie i nie ma mowy o jakiejś sztuczności, nienaturalności.

Dla doświadczonego gracza, interfejs w Black & White 2 nie powinien sprawiać jakichś problemów o "goliatowych" rozmiarach. Większość obsługujemy za pomocą myszki (boskiej rączki), ale nie obejdzie się bez użycia klawiatury. Gra zawiera całkiem przyjazny samouczek, który idealnie wprowadzi nowicjuszy do świata B&W 2.

REKLAMA

Summa summarum

Jak można podsumować produkt Lionhead Studios? Nie jest to łatwe zadanie. Z jednej strony otrzymaliśmy solidną i długą grę o pięknej oprawie audio-wizualnej i ciekawym podejściu do tematu. A z drugiej strony Peter Molyneux nie wywiązał się ze składanych obietnic i bądź co bądź nie dostaliśmy tego, co mieliśmy dostać. Ponadto B&W 2 ma kilka niedoróbek, spowodowanych tak naprawdę nie wiadomo czym (bo chyba nie pośpiechem?). Owszem, tytuł przeszedł niemałą metamorfozę i mamy to, co mamy. A co mamy? Bardziej rozbudowaną, ciekawszą i co najważniejsze - niemniej grywalną grę od "jedynki". Czy potrzeba lepszej rekomendacji? No dodatek, mimo upływu lat, gra się naprawdę dobrze i w zasadzie B&W 2 nie zestarzało się za wiele. Można je nabyć nawet za niespełna 30 złociszy - grzech nie kupić. A bóg patrzy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA