Pamiętacie jeszcze Call od Duty 2: Big Red One? Tak, tak, była taka gra! A Call of Duty 3? Coś tam pewnie świta, ale to przecież też tylko na konsolę było i na dodatek takie średnie jakoś. A Call of Duty, Call of Duty 2 i przede wszystkim najnowszą część, Call of Duty 4? Głupie pytanie, oczywiście, że tak! Na tym właśnie polega różnica między Infinity Ward a Treyarch. Ci pierwsi już dawno zdobyli szacunek wśród pecetowych (i nie tylko!) graczy, zaś ci drudzy swoimi konsolowymi tytułami nie zawojowali tamtejszego rynku. Teraz panowie z Treyarch mają spore szanse, aby przekonać do siebie graczy zarówno konsolowych, jak i pecetowych. A to wszystko za sprawą World At War.
Zapewne dla wielu zaskoczeniem jest fakt, że w Call of Duty: World At War, znowu walczyć będziemy podczas drugiej wojny światowej. Chyba nikt nie spodziewał się, że po "czwórce", która przenosiła nas w czasy współczesne, seria powróci jeszcze na front II WŚ. Jednak w tym temacie nie wszystko zostało powiedziane i Treyarch doskonale o tym wie, mając zamiar to wykorzystać. Zanosi się na to, że skutecznie, ponieważ w tej części nie zobaczymy po raz kolejny lądowania na plaży Omaha, walk w Normandii czy też bitwy o Stalingrad. Grając w World At War poznamy rosyjskiego żołnierza, który wraz ze swoimi ziomkami, zmierza w stronę Berlina. O tej kampanii póki co wiadomo niewiele, twórcy skupiają się na tej drugiej, która ma być prawdziwą atrakcją ich nowego produktu. Mowa tutaj o "przenosinach" na Pacyfik, gdzie wraz z amerykańskimi bohaterami, przeszukiwać będziemy japońskie wysepki, aby wykurzyć stamtąd skośnookiego nieprzyjaciela.
Nowa miejsce to przede wszystkim nowi przeciwnicy. Japończycy na własnym terenie będą szalenie groźni, wykorzystają każdy nasz błąd, doskonale znając specyfikę obszaru zaatakowanego przez nieprzyjaciela. Wyobraźmy sobie misje na jednej z japońskich wysepek. Podchodzimy do wroga w nocy, czając się wśród zarośli, wiedząc, że na każdym z drzew czaić się może żółtek ze snajperką. Chwile spokoju szybko przerwie krzyk "bonzai!" i w ciemnej dżungli rozpocznie się prawdziwe piekło. Z krzaków co chwila wyskoczy niejeden Japończyk chcąc wysłać nas na wieczny odpoczynek, wbijając w nas swój bagnet. Podobne akcje mogliśmy oglądać w bardzo dobrym, acz niedocenionym Medal of Honor: Wojna na Pacyfiku. Teraz, kiedy technika pozwala na więcej, będzie jeszcze lepiej.
Należy pamiętać też, że Japończycy mieli zupełnie inną taktykę niż np. Niemcy. Charakterystyczną rzeczą było to, że ci nigdy bez walki nie poddawali się i to też będzie doskonale pokazane w World At War. Podobnie jak sztuczka z udawaniem martwego - nigdy nie będziemy wiedzieć czy "żółtek" faktycznie poszedł już do nieba (lub piekła) czy też może tylko udaje i czeka na to, abyśmy podeszli bliżej i wtedy wysadzi się w powietrze, zabierając na tamten świat również i nas. To znacznie wpłynie na klimat gry, powodując, że Gracz nigdy nie będzie czuł się bezpiecznie. Uczucie, że gdzieś w krzakach czai się nieprzyjaciel, towarzyszyć nam będzie przez całą grę.
Zresztą, co jak co, ale o klimat w nowym Call of Duty jestem wyjątkowo spokojny. Wspomnianych przeze mnie akcji będzie pewno mnóstwo, nudzić nie będzie się kiedy. Call of Duty jest serią wyjątkowo efektowną, tak też będzie tym razem. W porównaniu z poprzednimi częściami możemy spodziewać się bardziej mrocznego oraz szalenie brutalnego klimatu. Wojna to nie przelewki i to też Treyarch nam udowodni. Liczne egzekucje, walka wręcz, gdzie będziemy musieli uważać na niezwykle ostre katany, do tego "typowy zestaw" czyli krzyki, jęki oraz ból i śmierć - mówiąc krótko, całe okropieństwa wojny wywrą na nas olbrzymie wrażenie.
Na obcym terenie wspomagać nas będzie nowe uzbrojenie (człowiek nie czuje, kiedy rymuje!) Będziemy mogli przechwycić katanę i nią rozcinać wrogów. Najefektowniejszą "zabawką" będzie miotacz ognia, który może wyrządzić ogromne zniszczenia. Oprócz podpalania wrogów, możemy także niszczyć teren. Gdzieś w krzakach chowa się grupka skośnookich? Podpalamy trawę i patrzymy, jak ogień szybko pochłania sporą część lasu, przy okazji eliminując przeciwników. Kombinacji jest wiele, bo przecież ogniem możemy "ogrodzić" wioskę tak, aby nikt z niej cało nie wyszedł. Palić będą się też wszechobecne drewniane chatki, także pole manewru jest olbrzymie. Jak mówią sami twórcy, gracz będzie miał spore możliwości do działania, więc każde zadanie możemy wykonać na kilka sposobów - czając się wśród zarośli, wchodząc do wioski strzelając do wszystkiego, co się rusza lub też właśnie ją podpalić. Podobnie będzie w Far Cry'u 2, tyle że World At War teren będzie znacznie mniejszy.
Call of Duty 4 pokazał, że CoD to nie tylko singiel, ale także, a może przede wszystkim, tryb dla wielu graczy. W World At War zapewne nie będzie inaczej i to przy multi spędzimy więcej czasu. Spodziewać się można podobnych trybów do tych z czwórki, a także… co-operative dla czterech osób naraz oraz dwóch na split-screenie! Wyobrażacie sobie szturm na wioskę z czterema kumplami(albo chociaż z jednym, na dzielonym ekranie)? Daje to nam znowu kolejne możliwości wykonywania misji - jeden podpala wioskę, drugi czeka na resztki, którym uda się uciec. Działa na wyobraźnie. Oprócz wspólnej zabawy twórcy przygotowali też rywalizację w trybie Capture The Flag - tej opcji chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Wiadomo jeszcze, że mutli będzie można korzystać z pojazdów. Zapowiada się przepyszna zabawa.
Gra hulać będzie na lekko zmodyfikowanym silniku graficznym, który wykorzystany został w Call of Duty 4. Na pewno sporo osób ucieszy fakt, że do odpalenia World At War wystarczy komputer z… 512 MB RAM-u, procesor klasy AMD 64 3200+/Intel Pentium 4 i kartą graficzną z 256 MB RAM-u na pokładzie. Oczywiście posiadacze konsol nowej generacji nie muszą martwić o to czy WaW im pójdzie. Tak śmiesznie niskie wymagania nie oznaczają, że grafika będzie brzydka. Już same screeny i trailery pokazują, że możemy spodziewać się podobnych widoków, co w "czwórce". Czyli będzie bardzo ładnie.
Call of Duty: World At War zapowiada się naprawdę znakomicie. 4 od Infinity Ward ma mnóstwo fanów, więc ciężko będzie Treyarch przekonać do ich nowego dzieła, tym bardziej, że znowu wracamy do II WŚ. Ja jednak uważam, że twórcy mają solidne argumenty i najbliższe miesiące spędzimy ciskając pociskami w nieustępliwych Japończyków. Do tego dochodzi jeszcze kampania w Europie Wschodniej, czyli kolejna porcja wyśmienitej rozrywki, zważywszy na to, że Treyarch nie odkrył jeszcze wszystkich kart. Oj, będzie się działo!