REKLAMA

Gdy cenzura w grach osiąga granice absurdu

Bywa, że gry wideo są krwawe, wulgarne i pokazują brutalne, okrutne oraz obsceniczne obrazki. Mimo to, nie popieram ich cenzurowania, choć przy dużych pokładach dobrej woli jestem w stanie to zrozumieć. Czasem jednak absurdalne pomysły cenzorów powodują, że jedyną reakcją, na jaką mnie stać, jest złapanie się za głowę i rozdziawienie ust z niedowierzania. 

Gdy cenzura w grach osiąga granice absurdu
REKLAMA

Stoję na stanowisku, że rzekomy zły wpływ gier na umysły graczy, przez który budzi się w nich jakiś instynkt zabójcy, to rozpowszechniony przez media, z wszech miar kłamliwy mit. Wszyscy ci urządzający strzelaniny w szkołach, którzy nauczyli się posługiwać bronią niby dzięki długim sesjom w Counter Strike'a, albo ci, których wirtualny świat tak wciągnął, że zapomnieli o przyjmowaniu pożywienia i umarli, to absolutnie jednostkowe przypadki. Gdyby coś było na rzeczy, sprawa dotykałaby zdecydowanie większej liczby osób niż dajmy na to jednej na dwa lata. To problem z graczem, a nie z grą.

REKLAMA

Nie przekonuje mnie argument, że grają również dzieci. Jako że mój kolega pracuje w sklepie z grami, odwiedzając go mam często okazję zobaczyć, jak ojcowie i matki kupują swoim dziesięcioletnim pociechom nowe GTA czy Assassin's Creed. I to mimo tego, że wyraźnie zwraca im się uwagę na fakt, iż raczej nie jest to tytuł dla dzieci. To wina rodziców, a nie gier.

Dlatego też nie jestem zwolennikiem cenzury w grach. Choć jak wspomniałem, czasem ją rozumiem - jak choćby w przypadku usunięcia krwi z Tony Hawk Pro Skater 2, żeby tytuł ten mógł być sprzedawany z niższą kategorią wiekową. Zdarza się też, że ktoś faktycznie przesadził z brutalnością i że sporej grupie osób to nie odpowiada, a że klient nasz pan, wydawca ją cenzuruje. Są jednak takie sytuacje, których chyba nigdy nie będę w stanie ogarnąć rozumem.

Dziś miała miejsce premiera Wolfensteina: The New Order. To strzelanka, w której wcielamy się w dzielnego amerykańskiego komandosa i walczymy ze złymi żołnierzami Trzeciej Rzeszy. Z niemieckich i austriackich wersji gry usunięto całą nazistowską symbolikę - swastyki, totenkopfy i tak dalej, zaś naziści nie będą się nazywali "nazistami", tylko "reżimem". Nie po raz pierwszy zresztą, bo każda poprzednia gra z tej serii poddawana była podobnym zabiegom, włącznie z wydanym w 1992 roku Wolfensteinem 3D. Tam zresztą posunięto się o krok dalej, bo głównego bossa, Adolfa Hitlera, w wersji niemieckiej przemianowano na Staatmeistera, a modelowi postaci usunięto charakterystycznego wąsa, żeby się przypadkiem nie kojarzył. Dlaczego? Wytłumaczenia słyszałem dwa: żeby nie propagować ideologi nazistowskiej, oraz by jątrzyć nie tak przecież dawnych ran wszystkich narodów pokrzywdzonych w czasie II wojny światowej i samych Niemiec. Za komentarz niech wystarczą trzy literki: WTF.

Pozostając w klimacie. W bodaj największej w tej chwili grze z gatunku MOBA, czyli League of Legends, ocenzurowane zostało słowo "Hitler".  Przy włączonym filtrze językowym, przy próbie wpisania tego nazwiska, zostanie ono "wygwiazdkowane" i nie wyświetli się w oknie czatu. Podobnie jak wszystkie popularne wulgaryzmy, jakie przychodzą wam do głowy. W przeciwieństwie do "Stalina", "Mao Tse Tunga", "Che Guevary" czy "Pol-Pota".

Kojarzycie misję "The Power of the Atom" z trzeciej części kultowego Fallouta? Upraszczając nieco, zasadniczo gra daje nam w niej dwie możliwości: możemy rozbroić lub detonować bombę atomową znajdującą się w sercu miasta Megaton. Tego wyboru nie pozostawiono użytkownikom japońskiej wersji gry, z której usunięto pewną kluczową postać, uniemożliwiając odpalenie ładunku. Zmieniono również nazwę wyrzutni pocisków nuklearnych "Fat Man" na "Nuka Launcher".  Słowo klucz: Nagasaki.

W sympatycznej grze "Plants vs Zombies", wśród kilkunastu typów Żywych Trupów, znajdował się również taki, którego model nawiązywał do "Thrillera" Micheala Jacksona. Znajdował, ponieważ w 2010 roku model tańczącego zombie na żądanie związanych z Jacksonem osób został zastąpiony innym. Obecny tańczący zombie wzorowany jest na Disco Stu z Simpsonów. Co ciekawe, teledysk do "Thrillera" wciąż można obejrzeć w nijak nieocenzurowanej, oryginalnej wersji. Mało tego, samego Michaela Jacksona możemy zobaczyć na scenie. W pięć lat po jego śmierci.

Podobne - absurdalne, choć ciekawe - przypadki można by mnożyć. Duński rząd nie dopuścił do sprzedaży gry EA Sports MMA. Nie z powodu nadmiernej przemocy, ale ze względu na występujące w niej reklamy napojów energetycznych (ich reklamowanie jest tam nielegalne). Chiny początkowo zakazały dystrybucji... Football Managera 2005, ze względu na fakt, iż w grze Tybet został potraktowany jako niepodległe państwo. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie da się kupić gry "Injustice: Gods Among Us", ze względu na znajdujące się w tytule słowo "bogowie" (gods).

REKLAMA
mma ea sports

Cenzura w grach jest wszechobecna, a wszystkie te wymienione powyżej przykłady to ledwie kropla w morzu. W tej dziedzinie - wbrew pozorom - przodują Niemcy i Australia. Oba kraje są dość mocno wyczulone na punkcie cyfrowej przemocy i bezwzględnie z nią walczą. I to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Cenzurowania nazwiska "Hitler" - wybaczcie - ale nie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA