Już po raz czwarty rozbrzmiewać będą na każdym kroku słynne "ave cezar". Powraca legenda gier strategiczno-ekonomicznych. Uzbrojeni w podręcznik małego bankiera i wiele cierpliwości możemy przenieść się, już po raz czwarty, w czasy Imperium Romanum, by budować, handlować i walczyć ku chwale Rzymu.
Zacznijmy może od samego początku - wierzchniej części gry, czyli od opakowania, a dokładniej tego, co znajduje się w środku. Prócz oczywiście samego Cezara IV dostajemy instrukcję i trzecią odsłonę gry. Ale po kolei. Instrukcja zrobiona jest profesjonalnie, co widać na pierwszy rzut oka. Każde zagadnienie opracowane jest osobno, przyodziane w rysunki, czyli tak jak należy. Cieszy także fakt dodania przez wydawcę Cezara III. Kiedy więc przejdziemy już grę, zawsze można będzie powspominać stare dobre czasy.
Krok drugi, czyli oprawa audio-wizualna. Pierwsze co napotyka nasz zachłanny wzrok, to piękna, trójwymiarowa grafika. Nowy silnik prezentuje się naprawdę świetnie - wszystko wygląda bardzo realistycznie, miasto tętni życiem. Jest to największy atut gry, który, owszem, spisuje się na medal, ale wymaganiami można straszyć małe dzieci. W ogóle ostatnio zapanowała chyba jakaś moda na słabo zoptymalizowane gry, która przejawiała się wymaganiami na pudełku wziętymi niewiadomo skąd przy bardzo dobrej, ale nie rewolucyjnej czy chociażby rewelacyjnej grafice. Co tyczy się muzyki: jest bardzo dobrze dobrana do stylistyki gry. Właściwie tyle może stwierdzić osoba, która słabo orientuje się w tych sprawach. Na pewno umili nam ona godziny spędzone nad Cezarem.
Sprawy techniczne za nami. To dobrze, bo przecież ponad połowa jakości to grywalność. Grać ma się miło i przyjemnie. Jak jest w Cezarze? Jest bardzo dobrze - miło i przyjemnie. Zarówno prawidła rządzące gospodarką jak i kwestie architektoniczno-logistyczne są przemyślane. Jednym słowem: wszystko ma ręce i nogi. Te pierwsze, choć uproszczone, są i tak dosyć rozbudowane, ale zarazem przejrzyste. Być może na początek interfejs gry wydać się może mało intuicyjny, lecz z czasem idzie się połapać, który rysunek za co jest odpowiedzialny.
Teraz może parę słów o samej rozgrywce. Wybieramy rodzaj gry i dostajemy pustą mapę. Parę drzew, pola i jakieś odkrywki surowców. Naszym pierwszym zadaniem jest sprowadzenie do miasta podstawowej siły roboczej - plebejuszy. Właściwie prócz dachu na głową nie potrzebują oni niczego specjalnego. Kiedy zbudujemy już podstawową infrastrukturę, czas na ekwitów, klasę średnią, czyli lekarzy, aktorów i pracowników budynków publicznych. To właśnie oni pracują na patrycjat, który również możemy sprowadzić do miasta. Patrycjusze spędzają dnie na oglądaniu spektakli, wizytach w łaźniach i na arenach zachwycając się gonitwami rydwanów. No i płacą podatki, więc warto zadbać o ich rozwój.
Każda misja ma swoje określone cele, które należy spełnić by ją ukończyć. Głównie jest o osiągnięcie odpowiedniego poziomu zaludnienia oraz jakiś dodatkowy, np. rozwój kultury w mieście czy uzyskanie przychylności cezara. Można zrobić to na parę sposobów, np. regularnie rozbudowywując naszą metropolię w nadziei bycia zauważonym przez naszego zwierzchnika, czy tez wysyłając skromne podarki prosto do Rzymu. Tak więc sposobów na ukończenie poszczególnych etapów gry jest wiele.
Mimo niewątpliwie wielu zalet, gra ma także parę minusów, które dla fana serii są bardzo rażące. Primo - weź Cezara III, dodaj nowy silnik i wypuść na rynek Cezara IV. Tak chyba właśnie zrobili producenci, co dość martwi. Secundo - kwestia religii ogranicza się do stawiania kolejnych kapliczek, co jest dość bezsensowne i raczej nie pokrywa się z realiami tej epoki. Dodatkowo także, rozbudowę miasta prowadzimy w sposób dość sztampowy. Zawsze i tak postawić musimy te same budynki, by rozwinąć nasze miasto. Dopiero po paru minutach zaczynamy myśleć nad kolejnymi krokami.
Gra jest dobra, to fakt i wcale nie tylko maniacy gatunku znajdą tu rozrywkę. Jednak błędy rażą. Już sam fakt powielenia Cezara III powinien skreślać grę. Ale coś jednak nas wciąga. To coś, to pewnie grafika i ogólnie oprawa audio-wizualna. Mimo wszystko gra zasługuje na dobrą ocenę, ale szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś więcej.