Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie szczególnie wybitnej gry-horroru, która miała premierę w kilkunastu ostatnich miesiącach. Fanom strachu pozostała tylko Penumbra, które nie miała żadnej konkurencji - nawet będąc "zaledwie" dobrą porcją zabawy. Gracze jednak nie mogą popadać w depresję - nadciągnęło nowe Condemned, jeszcze lepsze niż część pierwsza!
Na początku wypada wspomnieć, że za grę mogą zabrać się tylko ci, którzy ukończyli albo chociaż znają pierwszą część - fabuła zamiast wyjaśniać zagadki na początku się tylko komplikuje, choć pod koniec wyjaśnia się wszystko, łącznie z losem seryjnego zabójcy, który uciął nam - Ethanowi - paluszek. Skoro już o głównym bohaterze mowa, ten zmienił się nie do poznania - kiedyś wzorowy policjant, teraz pijak i włóczęga. Męczą go koszmary, choć sam nie podejrzewa, że połowa z nich jest realna. Cały świat stał się jeszcze bardziej mroczniejszy a przy tym nierealistyczny, bardzo specyficzny - na pewno nie spodoba się każdemu, nie wspominając o tych, którzy horrorów nie znoszą. Oni równie dobrze mogą sobie Condemned 2 odpuścić.
Z drugiej strony, ta pierwsza grupa będzie kończyła grę z bananem na twarzy, o ile oczywiście można cieszyć się ze strachu. Największym atutem Condemned 2 jest kamera FPP. Nigdy nie zmienia ona pozycji, widzimy zawsze to co, bohater - łącznie ze swoimi rękoma, nogami czy pięściami. Sprawia to niesamowicie realistyczne wrażenie, przez co sami czujemy się jak Ethan mocno zraniony przez życie. Prawdę mówiąc, tego nie da się określić - to trzeba zobaczyć na własne oczy. Gra nabiera wrażenia dynamiczności głównie przez to, że większość walk toczy się za pomocą prowizorycznych broni, takich jak belka czy rurka wyrwana ze ściany.
System jest niesamowicie rozbudowany, trudno nauczyć się wszystkich ruchów na pamięć - nawet pod koniec rozgrywki. Setki ruchów pozwalają na bardzo efektowne załatwienie pojedynczych przeciwników, choć niestety wygląda to troszkę gorzej, gdy zaatakuje nas kilkunastu oponentów. Wtedy sprawa się komplikuje, bo blokować można tylko jednego wroga, podobnie z atakowaniem - pozostaje nam tylko uciec przed gromadą i załatwiać kreatury pojedynczo. Z tym niestety też jest słabo, bo gra ujawnia nam wady sztucznej inteligencji, która tak naprawdę nie istnieje. Wszystko opiera się na skryptach, co widać gdy uciekniemy nawet od największego potwora. W takim wypadku pozornie groźny mutant staje się totalnie bezbronny, stoi taki w miejscu i czeka aż podejdziemy, aby go zabić.
Jeszcze gorzej jest ze strzelaninami. Niestety, pod koniec spotkamy paru przeciwników uzbrojonych w broń palną i trzeba będzie samemu się w taką wyposażyć - gra robi się nieco nudna, gdyż te nie są tak dopracowane jak w takim F.E.A.R., którego przecież robiło to samo studio! Poczynając od niesamowicie małej ilości amunicji, aż po ich plastikowe odgłosy - wszystko zostało zepsute. A szkoda, gdyż takie konfrontacje potencjał miały, co pokazał wymieniony już wcześniej F.E.A.R.
Cała reszta gry to wysoki poziom znany z innych gier Monolith. Na wyróżnienie zasługuje grafika - o wiele lepsza niż w jedynce: mimo iż proporcje postaci zdają się być bardzo dziwne, niesamowicie mi się spodobała. Mało tu otwartych przestrzeni, na których silnik gry miałby coś do pokazania, ale nie szkodzi, to po prostu twórcy obrali taki kierunek. Elementy, które mają straszyć gracza są naprawdę mocne, nigdy nie zapomnę akcji takich jak ostatnia walka. Teoretycznie zwykła potyczka z bossem, jednakże miejsce tego pojedynku zmienia je nie do poznania. Otóż wszystko dzieje się w jednorodzinnym domku - takim w jakim mieszka jakaś część z Was, drodzy czytelnicy. Jest tu skromna sypialnia, salonik czy łazienka - teoretycznie wszystko byłoby śliczne i piękne, gdyby nie to, że aktualnie po pomieszczeniach biega najgroźniejsza kreatura, jaką Ethan poznał w swoim życiu.
Czy Condemned 2 jest wybitne? Cóż, niestety nie. Ma kilka wad, po pewnym czasie powtarzalność nieco nudzi, zaś strzelaniny nie są szczególnie efektowne. Z drugiej strony, ilość zalet powoduje, że mogę bez obaw polecić niniejszy tytuł każdemu fanowi horrorów - takowy na pewno się nie zawiedzie. A ostatniej walki nie zapomnę do końca życia, brrr.