REKLAMA

CSI: Mroczne Motywy

W ostatnich latach zaczął się renesans twórców seriali telewizyjnych, a może nawet i nie renesans, tylko zupełnie nowa epoka. Na serie telewizyjne zaczęto przeznaczać nakłady niejednokrotnie przewyższające te dla hollywoodzkich produkcji, a wielomilionową publiczność o wiele łatwiej zgromadzić przed telewizorami, niż zagonić do kina. Takie podejście zaowocowało kultowymi produkcjami przeznaczonymi na szklane ekrany. Jak zwykle największe triumfy święcą seriale kryminalne, a seria CSI Las Vegas oraz dzieci jej sukcesu - spin offy CSI Miami i CSI NY - jest bez wątpienia najpopularniejsza.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Rzecz bierze się z odwiecznej chęci małych i tych większych chłopców do wciągnięcia się w kryminalną intrygę, stanięcia po stronie dobra i krok po kroczku rozpracowywania meandrów dokonanej zbrodni, by po zwycięskim finale odebrać nagrodę - w zależności od preferencji albo jest to usunięcie się w cień i skromne przyjmowanie peanów od interesantów, tak jak w kinie noir, albo wspaniała imprezka z panienkami i drinkami z palemkami, dokładnie jak to mieli w zwyczaju robić panowie Tubbs i Crockett z serialu Policjanci z Miami. Ja sam uwielbiam oglądać odcinki CSI, więc za Mroczne Motywy, które w naszym kraju wydała Cenega, zabrałem się z wielką radością.

REKLAMA

W CSI: Mrocznych Motywach stajemy się jednym z członków zespołu, który znamy z serialu. Cała gra podzielona jest na 5 spraw. Każda z nich ma kilka elementów wspólnych. Tymi łącznikami jest możliwość uzyskania pomocy (nierzadko niezbędnej) od ludzi z zespołu oraz metody przeprowadzania śledztwa, wliczając w to użytkowanie technik kryminologicznych. Na samym początku zapoznajemy się z drużyną i swoją partnerką, która będzie towarzyszyć nam na nocnej zmianie [zaczyna się obiecująco ;) -Volt.]. Dostajemy sprawę wypadku na pewnym mało popularnym telewizyjnym show z kaskaderskimi wyczynami na motocyklach w roli głównej. Jeden z kaskaderów omal nie zginął i trzeba wyjaśnić, czy to zdarzenie było całkowicie przypadkowe, czy ktoś "pomógł" dla kierowcy przykuć się do szpitalnego łóżka. Potem robi się coraz ciekawiej. Las Vegas nie jest najbezpieczniejszym miastem na świecie, więc wkrótce trzeba będzie zabrać się również za morderstwo popełnione w tej stolicy rozpusty.

Jak już wspomniałem, w rozwiązywaniu zagadek pomagać nam będzie Catherine Willows, w którą wcieliła się Marg Helgenberger. W razie patowych sytuacji służy ona pomocą, a i często zarzuci jakąś interesującą wskazówkę. Głównie jednak gracz zdany jest na siebie. Lokacje, na które przenosimy się za pomocą odnośników na pasku na dole ekranu, są statyczne, choć zdarzają się takie, w których możemy obracać się dookoła (podobnie jak w przygodówkach Cryo: Pompeii, Atlantis etc.). Gdzieniegdzie pojawiają się postaci, z którymi przeprowadzamy rozmowę. Istotne jest właściwe zadawanie pytań i w odpowiedniej kolejności, by nie speszyć człowieka, bo może nic już potem ciekawego nie powiedzieć, oprócz "do widzenia". Jeżeli mamy wystarczająco dużo dowodów, możemy poprosić kapitana Jima Brassa (w tej roli Paul Guilfoyle) o pozwolenie na przesłuchanie czy nakaz rewizji. (Co prawda i tak zawsze dochodzi się do sedna, bo fabuła jest niestety linowa i istnieje tylko jedna ścieżka rozwoju wydarzeń. Niektóre miejsca pozwalają na dokładne przyjrzenie się szczegółom i to właśnie w tych momentach sięgamy po zabawki, których próżno szukać na eBayu.

Narzędzia pracy ludzi z Crime Scene Investigation pogrupowane są na dwie kategorie: wykrywacze i "zbieracze". W przyrządach wykrywających dowody i poszlaki znajdziemy kilka rodzajów pudrów daktyloskopijnych (m.in. nihidryna, do zbierania odcisków z gładkich powierzchni), luminol (sprawia, że krew połyskuje) oraz promienie ultrafioletowe. Nie zapomniano także o klasycznej, holmesowskiej lupie. Narzędziami do zbierania są sterylne waciki do pobierania próbek płynów, pojemniczki do nich, taśma klejąca do zbierania odcisków butów i opon, rękawiczki oraz pinceta do drobnych przedmiotów takich jak chociażby włosy. Gdy już nazbiera się trochę fantów, warto coś z nimi zrobić. Wtedy z pomocą przychodzi Greg Sanders, któremu w grze i serialu wizerunku udzielił Eric Szmanda (cóż za swojsko brzmiące nazwisko!). Greg świetnie zna się na nowoczesnej technologii i chętnie pomoże z badaniem dowodów. Odciski palców, butów i opon prześle do bazy danych, gdzie będzie można porównać je z innymi, zaś z roztrzaskanej i rozmagnetyzowanej taśmy odzyska kilka klatek filmu. Od czasu do czasu coś tam wspomni o przerwie na kawę, ale to prawdziwy profesjonalista, nie tak jak Ania Potoczek, co sobie wpada często do biura na małą czarną. ;)

Aby się w tym wszystkim nie pogubić, pod ręką mamy zawsze akta sprawy. Znajdują się tutaj wszystkie informacje zdobywane w toku śledztwa oraz profile podejrzanych i ofiar. Bardzo przydatny jest trójkąt obrazujący zależności między podejrzanym, miejscem przestępstwa i ofiarą. Gdy osoba podejrzana ma słabe alibi, te zależności rosną. Na tej podstawie Brass wydaje akty przesłuchań, warto więc postarać się wyciskać z ludzi, co się da. Dla dobra osób trzecich, niemożliwe jest przesłuchiwanie z bronią przystawioną do skroni odpowiadającego. ;)

REKLAMA

Grafika nie jest superrealistyczna, jednak trzyma poziom, jest estetyczna i przejrzysta. Brakuje jednak w tych statycznych tłach nieco ruchu. Słaba jest animacja postaci, które stoją wciąż jak kołki, lekko kołysząc się jak osika na wietrze. Parę dodatkowych postaci w miejscach przestępstw, np. tłum gapiów stanowiących tylko tło, nie zaszkodziłoby, zwłaszcza, że tła i tak są prerenderowane - procesora zbytnio nie nadwyrężają. Plusem za to są ciekawe wstawki prezentujące przebieg zdarzenia od początku - zupełnie jak w serialu. O muzyce też trudno powiedzieć coś cieplejszego niż tylko przyzwoita. Generalnie ginie w tłumie i stanowi tylko niespecjalnie ciekawe tło dla gry - po prostu jest. Na poziomie za to są kwestie wypowiadane przez aktorów - dubbing pierwsza klasa.

CSI posiada wszystkie te rzeczy, które powinna posiadać niezła przygodówka, choć wymyka się ze ścisłych ram zdefiniowanych przez ten gatunek. Szkoda, że jest tak liniowa, ale dzięki świetnemu realizmowi i naprawdę wysokiemu poziomowi trudności gra się bardzo przyjemnie. Szczególną radochę dają chwile, w których robimy coś charakterystycznego dla zawodu kryminologa - gwarantuję, że kiedy pod warstwą pudru pojawiają się pierwsze ślady linii papilarnych, banan sam wskakuje na gębę. Po instalacji gry warto sprawdzić czy aby na naszym dysku znalazła się najnowsza wersja programu. W razie potrzeby sugeruję ściągnięcie patcha ze strony producenta, który eliminuje niestabilność programu - w innym wypadku CSI często wyskakuje do Windowsa. Dla fanów kryminalnych zagadek - pozycja obowiązkowa. Pod warunkiem, że są całkiem nieźli w dedukowaniu, w innym wypadku często zafascynowanie serialem może przerodzić się we frustrację. Zawsze pozostaje telewizor.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA