REKLAMA

"Diuna" - recenzja bez spoilerów. Ten film to jedno wielkie WOW!

Jeśli w tym roku mielibyście obejrzeć w kinie już tylko jeden film, to niech to będzie "Diuna". Ta produkcja to uczta nie tylko dla oczu i uszu, ale również dla ducha. Oto nasza recenzja. Czytajcie śmiało - nie ma spoilerów.

diuna recenzja film 2021 dune
REKLAMA

Nie bez powodu "Diuna" była jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Najnowsza ekranizacja prozy Franka Herberta, a konkretnie jego kultowej powieści z 1965 roku, przygotowana została z ogromnym rozmachem. Już pierwsze traileryzdjęcia z planu i pokazy fragmentów filmu nastrajały nas niezwykle pozytywnie.

To, że "Diuna" jako całość wypada fenomenalnie, nie powinno jednak dziwić. Za kamerą stanął tu nie kto inny jak Denis Villeneuve. Ten reżyser kilka lat temu wbrew obawom fanów udźwignął "Blade Runnera 2049", czyli wydaną po blisko trzech dekadach kontynuację kultowego "Łowcy Androidów" z Harrisonem Fordem.

REKLAMA
diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818247"
Reżyser filmu "Diuna" zabiera nas w podróż w przyszłość

"Diuna" - opinie o filmie

Stoję na stanowisku, iż niektóre filmy aż proszą się o to, by oglądać je w kinie. "Diuna" jest tutaj idealnym przykładem takiej produkcji. Nowy film, który widziałem w kinie IMAX, zachwycił mnie nie tyle co efektami specjalnymi i sekwencjami akcji (chociaż wybuchów i statków kosmicznych tu nie brakuje!), co pracą kamery, scenografią, kostiumami i nieoczywistymi kadrami. Na szczęście to wcale nie oznacza, że historia zeszła na drugi plan.

Filmowa adaptacja "Diuny" jest dość wierna oryginałowi, a osoby znające książkę poczują się tutaj jak w domu - większość postaci jest tu na swoim miejscu. Co prawda kolejność niektórych wydarzeń została zmieniona, część z tych kluczowych dla rozwoju fabuły obserwujemy w nieco innym miejscu niż w oryginale, a do tego niektóre wątki pominięto, ale… tego uniknąć się nie dało. Wystarczy spojrzeć na objętość materiału źródłowego.

diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818268"
Scenografia i kostiumy w "Diunie" to najwyższa półka

Na szczęście Denis Villeneuve, który pociął "Dune" na kawałki i posklejał z nich swój film, wyszedł z tego niewdzięcznego zadania obronną ręką.

A o co w ogóle chodzi w "Diunie"? Światowi przedstawionemu wykreowanemu przez Franka Herberta poświęcę niedługo osobny materiał, więc tutaj tylko w telegraficznym skrócie nakreślę fabułę. Film rozgrywa się w dalekiej przyszłości i należy do gatunku science fiction, a w wizji Franka Herberta ludzkość sięgnęła gwiazd. Głównym miejscem akcji jest tu tytułowa planeta, formalnie nazywana Arakkis, która jest najważniejszym globem dla całego Imperium.

Pangalaktyczne społeczeństwo nie korzysta jednak z komputerów (a przynajmniej nie z takich w naszym tego słowa rozumieniu), a planetami władają tutaj wielkie rody jak w "Grze o tron". Film "Diuna", podobnie jak książka, zaczyna się w momencie, gdy jeden z nich, czyli honorowi Atrydzi, przejmuje na polecenie Imperatora pieczę nad Diuną (od bezwzględnych Harkonnenów). Zadaniem księcia Leto Atrydy, jego żony Jessiki i syna Paula jest wydobywanie tajemniczej przyprawy…

diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818238"
Życie bohaterów "Diuny" kręci się dookoła przyprawy

Ta przyprawa, nazywana melanżem, jest najcenniejszą substancją w galaktyce "Diuny".

Jako widzowie obserwujemy pierwsze dni i tygodnie obecności Atrydów na Arrakis oraz ich pierwsze spotkania z rdzenną ludnością nazywaną Fremenami. Sporo czasu poświęcono też na objaśnienie widzom nieoczywistych zasad rządzących tym uniwersum. Prolog "Diuny" jest długi, bo na Arrakis trafiamy dopiero po kilkudziesięciu minutach seansu! Mimo to nie czułem ani razu, by ekspozycja za pośrednictwem dialogów mnie męczyła (chociaż jestem świeżo po lekturze książki).

W zasadzie to tak jak się obawiałem, że film będzie przegadany, tak momentami mam wrażenie, że… wręcz zbyt mało zasad tego świata zostało należycie wyjaśnionych! Widzowie, którzy powieści nie czytali, mogą być tutaj nieco zagubieni, ale najwyraźniej Denis Villeneuve liczy na to, że będą potrafili niuanse wyłuskać jedynie z kontekstu. Film "Diuna" nie idzie jednak na skróty i tylko raz miałem wrażenie, że reżyser po danym wątku przemknął nieco zbyt szybko.

diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818277"
Denis Villeneuve potraktował serio i swój film, i fanów książki "Dune"

Niezwykle mnie też cieszy, że "Diuna" została nakręcona "na poważnie".

Martwi mnie ta cała fortnajtyzacja popkultury, bo coraz mniej opowieści, jakimi raczą nas hollywoodzkie filmy, telewizyjne i streamingowe seriale oraz gry wideo, traktuje same siebie serio. Onelinery na rozładowanie atmosfery i burzenie czwartej ściany są już na porządku dziennym, ale w filmowej "Diunie" tego (dzięki niech będą Szej-huludowi!) właściwie nie uświadczymy (a dwie z trzech zabawnych scen widzieliśmy już w trailerach).

"Diuna" traktuje zarówno samą siebie, jak i widza, śmiertelnie poważnie. Wszystko jest tutaj takie pompatyczne i wzniosłe - od dialogów po naprawdę wymyślne kostiumy. Nie ma też wątpliwości, że gra toczy się o najwyższe stawki. Co prawda można było nieco bardziej zaakcentować to, że bohaterowie żyją w stanie ciągłego zagrożenia życia oraz wynikającej z tego paranoi, ale jeśli chodzi o ton filmu, naprawdę nie mogę narzekać. To odświeżające doświadczenie.

diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818244"
Aktorzy w "Diunie" spisali się na medal

Jestem też zachwycony obsadą "Diuny".

Denis Villeneuve postawił na topowe nazwiska, ale w tej najważniejszej roli, czyli Paula Atrydy, obsadził relatywnie nieznanego Timothee Chalameta. Ten młody aktor o francuskich i angielskich korzeniach wypadł świetnie jako przechodzący prawdziwą szkołę życia młodzieniec. Główny bohater "Diuny" w jego interpretacji nie jest na szczęście przesadnie naiwny, ale czuć, że musi się jeszcze wiele nauczyć - zarówno w sztuce walki, jak i… polityki.

W filmie zagrali też Rebecca Ferguson (Lady Jessika, matka bohatera) i Oscar Isaac (Leto Atryda, jego ojciec). Obsadę po stronie Atrydów uzupełniają Jason Momoa (waleczny Duncan Idaho), Josh Brolin (posępny Gurney Halleck), Stephen McKinley Henderson (mentat Thufir Hawat) i Chang Chen (lekarz Wellington Yueh). Ich wrogami są Stellan Skarsgard (baron Vladimir Harkonnen), Dave Bautista (Rabban "Bestia" Harkonnen) i David Dastmalchian (mentat Piter de Vries).

diuna recenzja film 2021 dune class="wp-image-1818226"
Doktora Lieta Kynesa zastąpiła doktor Liet Kynes

Oprócz tego w filmie bardzo ważną rolę pełnią Fremeni, ale w ich przypadku odczuwam prawdziwy niedosyt.

Chociaż w obsadzie "Diuny" dość wysoko wymieniani są Zendaya (grająca Chani, czyli dziewczynę, o której śni Paul Atryda) oraz Javier Bardem (portretujący przywódcę tubylców nazywanego Stilgarem), to niestety w "Diunie" jest ich bardzo mało - podobnie jak bohaterki granej przez Sharon Duncan-Brewster (którą jest doktor Liet Kynes; w ekranizacji zmieniono płeć tej postaci). Wynika to z faktu, że filmowa "Diuna" jest adaptacją mniej-więcej połowy książki Franka Herberta.

Wykorzystanie zaledwie połowy fabuły powieści było fenomenalną decyzją, bo dzięki temu film ma czas na nakreślenie nie tylko unikalnego świata przedstawionego, zrodzonego w wyobraźni Franka Heberta, ale również skomplikowanych relacji pomiędzy bohaterami. Na przestrzeni 155 minut, bo tyle trwa kinowa wersja "Diuny", ani razu się nie nudziłem, a przez większość tego czasu nie mogłem oderwać oczu od ekranu, a pod koniec czułem ogromny niedosyt.

"Diuna" to dopiero początek.

Obawiam się przy tym, że fakt, iż kinowa "Diuna" nie obejmuje połowy fabuły książki Franka Herberta, może negatywnie wpłynąć na odbiór filmu wśród osób, które powieści nie czytały. Nie zamierzam tu zdradzać, w którym dokładnie momencie urywa się fabuła filmu. Scenarzysta bardzo się starał, by zakończenie miało ręce i nogi, ale trudno pozbyć się wrażenia, że wyszło tak, jakby "Gwiezdne wojny" zakończyć przed atakiem na "Gwiazdę Śmierci".

Mimo to (a może właśnie dzięki temu?) po seansie wprost nie mogę się doczekać oficjalnego potwierdzenia rozpoczęcia prac nad "Diuną 2" i wieści o serialowym spin-offie, czyli "Dune: The Sisterhood", który skupi się na owianych aurą tajemniczości i działających w ukryciu od pokoleń kobietach nazywanych Bene Gesserit. Na szczęście, biorąc pod uwagę prognozy sprzedaży biletów oraz to, jak dobrze film wypadł, zamówienie sequela powinno być tylko formalnością…

PS Na sam koniec recenzji mam też apel do czytelników - jeśli tylko tak samo jak ja kochacie kino, to nie oglądajcie "Diuny" na komputerze lub smartfonie. Zdaję sobie sprawę, że film na premierę będzie dostępny w HBO Max, a do tego piracka kopia zdążyła wyciec już do sieci, ale akurat w tym przypadku wrażenia, jakie daje seans na sali kinowej - z muzyką przechodzącego samego siebie Hansa Zimmera! - są nie do podrobienia w domowym zaciszu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA