Larian Studios nie zapomniało o fanach swoich flagowych gier z Divinity w tytule. Po dwóch długich i wyczerpujących przygodach, po raz kolejny przeniesiemy się do magicznej krainy Rivellon. Tyle że o niespełna 100 lat później, więc oczekujcie zmian, zmian i jeszcze raz zmian. Czy twórcy obrali słuszny kierunek? Szczerze mówiąc - trzecią (ale z "dwójką" w nazwie) część serii niewiele łączy z poprzednimi... Może to nawet i dobrze, gdyż kontynuacja zapowiada się co najmniej dwa razy bardziej atrakcyjnie.
Obcowanie z Divinity 2: Ego Draconis zacznie się standardowo, jak w większości RPG-ów. Od wyboru płci. Czy będziemy mieli większy wpływ na przykładowo wygląd bohatera, tego póki co nie wiadomo. Natomiast pewne jest to, że staniemy się Pogromcą Smoków, ale to niejedyne nasze wcielenie. Twórcy wyszli z założenia, by dać graczom coś więcej. To "coś więcej" to nic innego, jak możliwość zamiany ciała ludzkiego w smocze łuski. Tak, dobrze rozumiecie, gra umożliwi "wejście w smoka". Będzie można dosłownie niczym w "The I of the Dragon" polatać sobie tym fantastycznym, skrzydlatym zwierzęciem, pustoszyć nim złowieszcze ziemie i wywoływać pożogi, po prostu ziejąc z paszczy ogniem. Ciekaw jestem, czy autorzy pójdą kroczek dalej i stoczymy w powietrzu zaciętą walkę z innym - wrogo nastawionym - przedstawicielem tych magicznych stworzeń. Jednak to zbyt piękne, gdyby było prawdziwe. Gdyby coś takiego wprowadzili, to zapewne by puszczono parę z ust i byłoby o tym głośno. Chociaż nie pogardziłbym taką niespodzianką...
Trochę za bardzo wybiegłem naprzód, bo zanim staniemy się prawdziwym Pogromcą Smoków, tudzież później skrzydlatym potworem, będziemy musieli zdecydować się na grę jedną z trzech dostępnych klas: wojownikiem, łotrzykiem albo magiem. Na szczęście nie zostaniemy zmuszeni przez całą rozgrywkę do trzymania się sztywno wybranej na samiutkim wstępie postaci, gdyż zaoferowana zostanie alternatywa, ściślej mówiąc: możliwość skrzyżowania któryś z wymienionych charakterów. Dla każdego coś miłego.
Magiczny świat nie byłby tym samym, gdyby zabrakło nadprzyrodzonych mocy. Zatem, prócz konwencjonalnego oręża, i zwyczajnych, jak na wybraną klasę, zdolności, poznamy talenty na miarę boskiej istoty. Prawdziwe cuda na kiju - od możliwości widzenia duchów i telepatii poczynając, na wspomnianej już wcześniej przemiana w smocze cielsko. Pierwsze umiejętności z całą pewnością pomogą przetrwać intelektualne zmagania z erudytami Rivellon jak i wynegocjować sowitą zapłatę od zleceniodawców. Przemiana w smoka za to nieraz uratuje nasz skazany przez fatum na mękę tyłek. No i można spodziewać się masy emocjonujących przeżyć, rzadko dotąd spotykanych w grach, szczególnie pecetowych.
Nasze kroki będą na tyle ważne, że będziemy musieli niejednokrotnie zastanowić się dogłębniej nad wyborami, gdyż w Divinity 2: Ego Draconis sami sobie jesteśmy kowalem losu.
Dlatego z namysłem powinniśmy stawiać kolejne ruchy w trakcie wykonywania zlecenia, gdyż droga do samego końca zadania nie tylko nie będzie usłana różami, ale i nie zabraknie wielu rozwidleń, którymi będziemy mogli podążyć. Co to oznacza? Ano to, że liczba różnych sposobów do ukończenia questa ma być zatrważająca, sięgająca nawet do kilkunastu! Osobiście podchodzę do tego niezbyt optymistycznie, bo, jak wiadomo, nie zawsze sprawdzają się te elementy, którymi producenci się chwalą, a częściej po prostu nie udają się tak, jak oczekiwano.
Tak czy siak - będziemy mieli spore pole do popisu. Nawet jeśli podejmiemy się jakiegoś wyzwania, które wykonamy wbrew woli naszego głównego pracodawcy, to i tak nie stracimy szansy na uzyskanie innych zleceń od tego samego człeka. Trzeba jednak zważać na daleko idące konsekwencje czynów, które odczujemy słabiej lub mocniej, prędzej czy później. Jeżeli w tym aspekcie Ego Draconis zbliży się choć odrobinę do rodzimego Wiedźmina, to nie będzie raczej miejsca na marudzenie. Widać, że Larian Studios stawia na rozbudowane questy, byleby tylko nie przesadzili, bo ambicje producenta to jedno, a wysoka czy choćby zadowalająca jakość wykonania to drugie. Myślę, że twórcy mają niemały orzech do zgryzienia... Oby wyszli obronną ręką, na co liczę. W końcu nad kontynuacją Divinity nie tylko pracują ciężko, ale i poświęcili jej kupę czasu, więc w tym przypadku nie może być mowy o knocie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę dokonania studia.
Lokacje, które odwiedzimy, będą urocze i urozmaicone. I z bujną roślinnością, i okryte posępnym całunem. Monumentalne budowle, zapierające dech w piersiach pejzaże, widok dorodnych przedstawicielek płci żeńskiej (nie tylko rasy ludzkiej) czy wzbudzających politowanie oponentów próbujących przeszkodzić nam w misji - to wszystko ma być tu chlebem powszednim. Sam co prawda nie liczę na rewolucję w kwestii oprawy wizualnej, ale na obecną chwilę Divinity 2 prezentuje się godnie, a do czasu wydania gry twórcy zjedzą jeszcze wiele pizzy i wyrzucą niejedną, wypitą puszkę coca-coli.
Wieszczbiarze i wieszczki powiadają, że Divinity 2: Ego Draconis nadleci na nasze domowe "piece" oraz na platformę Xbox 360 za ponad pół roku, jeśli nie nastąpi żaden kataklizm, smoki nie zdewastują siedziby pracującej w pocie czoła kilkudziesięcioosobowej ekipy z Larian Studios ani mroczne siły nie przejmą kontroli nad personelem dtp AG / Anaconda. Życzę tego i sobie, i Wam. Obyśmy mieli jak najmniej powodów do malkontenctwa.