Miłośnicy symulatorów jazdy ciężarówkami mają naprawdę ciężkie życie. Jedyna firma, która od czasu do czasu karmi ich grami związanymi z tym tematem, to SCS Software. Niestety, Czesi szybko wykorzystali fakt, że nie mają żadnej konkurencji, więc nie starali się zbytnio i kolejne tytuły praktycznie od siebie się nie różniły. Teraz twórcy serii 18 Wheels of Steel przeszli samych siebie. Ich nowa produkcja, Euro Truck Simulator, nie pokazuje nam nic, czego byśmy w Wheels of Steel nie widzieli. Mało tego - kilka rzeczy nawet zabiera, przez co trudno nazwać ETS dodatkiem.
No bo dodatek, jak sama nazwa wskazuje, coś dodaje. Tymczasem w Euro Truck Simulator nowa jest tylko nazwa. Zmieniło się naprawdę niewiele. Cały czas jesteśmy kierowcą ciężarówki, co akurat nie powinno nikogo dziwić. Grę zaczynamy, jak zwykle, z niewielką sumą pieniędzy, która pozwoli nam kupić najsłabszą ciężarówkę. Gdy już wyposażymy się w pojazd, możemy zaczynać właściwą zabawę, czyli rozwożenie towarów z miasta A do miasta B. I to właściwie tyle, co w grze możemy robić, bo w Euro Truck Simulator zrezygnowano z jakichkolwiek aspektów ekonomicznych. We wcześniejszych częściach 18 Wheels of Steel za ciężko zarobione pieniądze mogliśmy zatrudniać innych kierowców, którzy również zarabialiby dla nas kasę. Tutaj tego nie ma, rozwożenie towarów jest jedyną atrakcją.
Głównym atutem ETS wydaje się być mapa Europy. I faktycznie w teorii tak jest. Miast i państw jest całkiem sporo, pojeździć możemy po Niemczech, Francji, Hiszpanii, Czechach, Belgii, Holandii, Portugalii, Włoszech oraz po naszym ojczystym kraju. Wśród miast nie zabrakło m.in. Warszawy, Madrytu, Berlina czy też Paryża - łącznie 17 miejscowości. Na papierze wydaje się to być naprawdę ciekawe, możliwość przejechania się koło Pałacu Kultury, potem wycieczka do Rzymu i przejażdżka obok Koloseum, następnie wyprawa do Paryża działa na wyobraźnie, ale rzeczywistość okazuje się być brutalna. Kiedy po raz pierwszy odpaliłem grę i znalazłem się w Polsce, byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony - "nieźle, twórcy odwzorowali nawet te mniejsze miejscowości!". Jednak mapa szybko rozwiała wszelkie wątpliwości i miejscowość, w której są dwa skrzyżowania, jakieś tam magazyny, salon z ciężarówkami, to nie sąsiadujące z moją wsią Sędziejowice, a nasza stolica. To paskudni Czesi, tak Warszawę ośmieszyć? Skandal! Jednak nie tylko Warszawę tak "skrzywdzono", wszystkie inne miasta wyglądają dokładnie tak samo - cztery skrzyżowania, miejsce parkingowe dla ciężarówek, gdzie można odpocząć i naprawić pojazd, magazyny, w których bierzemy zlecenia i dowozimy towary, do tego jakieś tam budynki, które tylko są. No i to wszystko. Zwiedzanie zabytków? Może jeszcze frytki do tego? Oczywiście nie mówię, że miasta powinny być dokładnie odwzorowane - bez przesady. Jednak twórcy mogliby się jakoś bardziej wysilić, żeby miejscowości różniły się od siebie, chociażby położeniem ulic. Miło by było, gdyby np. w Paryżu stała wieża Eiffla, a w Warszawie Pałac Kultury. Ot, takie małe symbole, które pokazywałby dokładnie, gdzie się właśnie znajdujemy. Niby coś tam jest, ale tektura w tle, która je przypominać, nie wygląda zbyt dobrze.
Ale pal licho miasta. W nich spędzamy mało czasu. Najważniejsze rzeczy dzieją się w trasie, czyli na drodze. No i tu jest jeszcze gorzej. W grze cała Europa połączona jest jedną, wielką siecią autostrad. Jakieś inne drogi poboczne? Ale po co komu one, autostradą przecież wygodniej! I tak cały czas jeździmy tą samą trasą, na której nic a nic się nie dzieje. Owszem, aut jest sporo, ale one właściwie tylko jeżdżą nie wiadomo dokąd. Nie ma żadnych wypadków, korków, na stacji benzynowej nikt się nie zatrzymuje - to jest symulator? Słaby żart. Otoczenie również pozostawia wiele do życzenia. Albo przejeżdżamy obok lasów wyciętych z tektury, albo koło skał z tego samego materiału co drzewa. Może jakaś wieś po drodze? A gdzie tam. Nie wspominam już o tak absurdalnych babolach typu góry w Wielkopolsce. Komu w Czechach potrzebna jest znajomość mapy Polski…
Jak więc wygląda taka typowa trasa, którą w grze musimy pokonać? Odbieramy towar z magazynu, wjeżdżamy na autostradę, jedziemy, jedziemy, jedziemy, jedziemy, aż w końcu kończy nam się paliwo/zaczynamy być zmęczeni, zatrzymujemy się na stacji, których po drodze jest kilka, uzupełniamy to, czego nam akurat potrzeba, wracamy na trasę, jedziemy, jedziemy, jedziemy i jesteśmy na miejscu. I tak w kółko. Chyba łatwo się domyślić, że bardzo szybko zaczynamy się nudzić.
Jednak najlepsza w tej całej zabawie jest policja, której tak naprawdę… nie ma! Nie ma w sensie fizycznym, bo mimo że na drodze ani razu nie spotkamy patrolu policyjnego, to za wykroczenia jesteśmy karani! Wystarczy przekroczyć prędkość i już pojawia się informacja, że naskrobaliśmy. Co ciekawe, kasa nie jest zabierana nam od razu, dopiero kiedy dostarczymy towar, pieniądze znikają z naszego konta. Nie wiem, skąd oni wiedzą, że zrobiłem coś złego. Wyobraźcie sobie taką sytuację - godzina czwarta w nocy, na drodze nikogo nie ma, czerwone światło, ja zamiast kulturalnie się zatrzymać, pruję przez skrzyżowanie. Oczywiście natychmiast pojawia się informacja o mandaciku. Technika, panie, fotokomórki i inne radary wszędzie już są!
Model jazdy pozostawia wiele do życzenia. Ciężarówki prowadzi się bardzo łatwo, w ogóle nie czuć wielkiej mocy, jaka drzemie w silnikach tych potężnych maszyn. Bardziej ETS przypomina mi jakąś zwykłą samochodową zręcznościówkę niż prawdziwy symulator. Co ciekawe, nasze pojazdy można tuningować. Opcji dużo nie ma, modyfikować możemy tylko moc silnika, sterowanie oraz zużycie paliwa. SCS Software nie wyłożyło kasy na licencje, dlatego też zamiast oryginalnym Mercedesem, jeździmy ciężarówką, która tego Mercedesa przypomina. Maszyny odwzorowane zostały całkiem przyzwoicie, widok z środka kabiny prezentuje się nieźle. Na zegarach widać, kiedy używamy kierunkowskazów, świateł, zużycie paliwa oraz prędkościomierz. Ale to są tylko drobne dodatki, które w żaden sposób nie wpływają na jakoś gry.
No dobra, ale czy jest coś, za co Euro Truck Simulator można pochwalić? Na siłę - tak. Mowa tutaj o osiągnięciach, które właściwie dzielą się na dwa tryby: informacyjne i "zadaniowe". Te pierwsze nic nam nie dają, pokazują tylko, jakim graczem jesteśmy. Jeżeli przejdziemy ileś tam tysięcy kilometrów bez wykroczenia, dostaniemy odznaczenie "pedanta", jeżeli spowodujemy 5 wypadków - roztargnionego kierowcy, jeżeli odwiedzimy pięć razy miasto X - fan miasta X. Takich "nagród" jest całkiem sporo, ale to tylko taki malutki dodatek. Natomiast te drugie osiągnięcia coś nam już dają - satysfakcję. Otóż grę zaczynamy jako nowicjusz i żeby awansować na kolejny poziom, trzeba wykonać kilka zadań, za które dostaniemy gwiazdę. Na początku jest łatwo: przejechać 6 tysięcy kilometrów z naczepą czy też zarobić 25 tysięcy euro, potem te misje są już znacznie trudniejsze. Po wykonaniu wszystkich zadań, awansujemy na kolejny poziom. Problem w tym, że gra niestety strasznie nudzi, więc podejrzewam, że nikomu nie będzie się chciało tych zadań robić. Ale pomysł dobry.
Oprawa audiowizualna idealnie dostosowała się do ogólnego poziomu gry, czyli jest po prostu słaba. Niby silnik graficzny został lekko zmodyfikowany, ale wielkiej różnicy w porównaniu do wcześniejszych 18 Wheels of Steel nie widać. Otoczenie jest strasznie ubogie, wszelkie lasy, skały czy też miasta wyglądają tak, jakby zostały wycięte z tektury. Nie wygląda to zbyt dobrze. Nic dobrego nie można powiedzieć o audio, muzyka, która towarzyszy nam w grze, bardziej przeszkadza niż zachęca do słuchania..
Muszę przyznać, że bardzo rozczarowałem się Euro Truck Simulator. Potencjał był spory, jednak dostaliśmy kolejnego odgrzewanego kotleta, tyle że sprzedawanego pod inną nazwą. To cały czas 18 Wheels of Steel, na dodatek pozbawiony kilku ciekawych opcji. Cóż, każda okazja do wyciągnięcia kasy od fanów jest dobra. Tym razem nie dajcie się na to nabrać.