REKLAMA

Najlepszą Eurowizję obejrzysz na Netfliksie

Tak, tak, wszyscy trzymamy kciuki za Justynę Steczkowską na tegorocznej Eurowizji. Nie oszukujmy się jednak - choćby bardzo się starała, nie pobije Fire Sagi. Co to za zespół? Najwspanialszy, jaki kiedykolwiek wziął udział w konkursie. Nie wierzycie? Przekonacie się o tym na Netfliksie.

Najlepszą Eurowizję obejrzysz na Netfliksie
REKLAMA

Pamiętam czasy, gdy Eurowizję powszechnie uznawało się za festiwal kiczu i tandety. Największymi jej zwycięzcami byli ci, co jej nie oglądali. Parę lat temu gremialnie uznano jednak, że ten kicz i tandeta są całkiem fajne. I teraz bez grama ironii wszyscy śledzą konkurs i losy naszych reprezentantów z zapartym tchem. Gdy się odbywa, każdy staje się ekspertem od muzyki europejskiej - działa to na tych samych zasadach, co podczas mundialu, kiedy to czujemy się ekspertami od piłki nożnej.

Nawet najwięksi fani nie zaprzeczą, że Eurowizja jest przaśna. Ale za to ją kochają. Dokładnie tak jak... Will Ferrell. Słynny komik, jak sam niegdyś zapewniał, z wielką uwagą śledzi kolejne edycje konkursu. Uwielbia panującą na nich atmosferę tak bardzo, że parę lat temu postanowił złożyć hołd corocznej imprezie w filmie pełnometrażowym "Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga", do którego wraz z Harperem Steelem napisał scenariusz. I wcielił się oczywiście w jedną z głównych ról.

Eurowizja - film na Netfliksie

REKLAMA

"Eurovision Song Contest" opowiada historię dwójki piosenkarzy z małego islandzkiego miasteczka, którzy tworzą wyszydzany i wyśmiewany zespół Fire Saga. Od najmłodszych lat śledzą konkurs Eurowizji i marzą, żeby kiedyś na nim wystąpić. Los, a właściwie eksplodujący jacht pełen konkurencji, sprawia, że otrzymują szansę, aby to się zdarzyło. Razem z bohaterami wchodzimy za kulisy imprezy, obserwując, jak mierzą się oni z własnymi kompleksami, absurdami show-biznesu i barwnymi przeciwnikami, pokroju charyzmatycznego Rosjanina Alexandra Lemtova.

Eurowizja - Netflix - film - co obejrzeć?

"Eurovision Song Contest" w żadnym momencie nie próbuje tonować przaśności Eurowizji. Ba! Film ją wręcz uwypukla. Stroje sceniczne to feeria brokatu, piór, lateksu, zbroi i lampek LED – najlepiej wszystko na raz. Bo wszystkiego jest tu za dużo. W występach nie brakuje wybuchów, wiatraków, czy skrzypków zawieszonych w powietrzu. Same piosenki są tak skonstruowane, żeby przywodziły na myśl największe eurowizyjne szlagiery, więc melodie są proste i wpadające w ucho, a teksty absurdalne, acz podane z pełną powagą.

Hiperbolizacja charakterystycznej dla Eurowizji przesady nie ma w filmie na celu ośmieszenia konkursu. Stojący za kamerą David Dobkin spogląda co prawda na imprezę ironicznym okiem - stereotypizuje i upraszcza, co tylko możliwe - ale jednocześnie składa jej hołd. Z miłością rozsmakowuje się w całym tym kiczu. Bo gdyby było inaczej, nie zobaczylibyśmy na ekranie gościnnych występów dawnych gwiazd wydarzenia.

"Eurovision Song Contest" doskonale ujmuje naturę Eurowizji, wysyłając widzom sprzeczne sygnały: z jednej strony ją ośmiesza, a z drugiej jest nią zafascynowany. Dlatego właśnie przypadnie do gustu zarówno miłośnikom konkursu, jak i jego najzagorzalszym przeciwnikom. Bez względu na to, po której stronie barykady stoicie, nie wyrzucicie potem z głowy Jaja Ding Dong. To najwspanialsza piosenka w historii Eurowizji, która nigdy na Eurowizji nie była. I dobrze, bo nawet Gaja Justyny Steczkowskiej nie miałaby z nią szans.

Więcej o Eurowizji poczytasz na Spider's Web:

"EUROVISION SONG CONTEST" OBEJRZYSZ NA:
Netflix
EUROVISION SONG CONTEST
Netflix
REKLAMA




REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-14T11:23:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T11:03:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T10:20:06+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T08:43:25+02:00
Aktualizacja: 2025-05-11T09:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-10T10:10:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA